Dopóki milczy ukraina, EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jerzemu Giedroyciowi tw�rcy i redaktorowi KULTURYAnna Stro�skaDOP�KI MILCZY UKRAINAWydawnictwo TRIO Warszawa 1998Projekt ok�adki:Wiktor J�drzejecRedaktor:Kazimierz BidakowskiKsi��ka zosta�a wydana przy pomocy Funduszu Promocji Tw�rczo�ci MinisterstwaKultury i Sztukic Copyright by Anna Stro�ska, Warszawa 1998ISBN 83-85660-71-2Wydawnictwo TRIO Warszawa, ul. Nowy �wiat 18/20Wyd. I. Ark wyd. 12,6 Druk i oprawa: A-Z DRUK Raszynul. S�owikowskiego 21cNad Smotrycz, za ZbruczZa ogromne pieni�dze - sto osiemdziesi�t dolar�w, tutaj to fortuna - wynajmuj��ad�, kt�ra obwiezie mnie - na chybcika, ale jednak - po podolskich krzemieniachi kamieniach. Kierowca, pan W�adziu, jako rasowy syn Lyczakowa czy Zamarstyno-waprowincj� w �yciu si� nie interesowa�, trasy nie zna, mapy nie posiada, wi�cudost�pniam w�asn�, prezent z konsulatu. Po alfabecie i ko�lawej transkrypcjis�dz�c, mapa jest adresowana do niemieckich turyst�w, na wyrost, bo Niemcy zadelikatni na przeja�d�ki po kraju bez moteli i stacji benzynowych.Najwygodniej i najnudniej podr�uje si� po autostradach. W wypadku Ukrainynale�a�oby raczej m�wi� o drogach szybkiego ruchu, ale ka�da z nich przynajmniejpod tym jednym wzgl�dem spe�nia warunki autostrady: smu�y si� bezbarwnie, p�yniepo p�aszczy�nie, omija miejscowo�ci, a na domiar z�ego obrasta w "posadki",g�ste, szczelne kordony drzew i krzew�w odcinaj�ce asfalt od �ywego �wiata.Oczywi�cie Polacy zaraz umy�lili sobie, �e to przez parszyw� perfidi� sowieck�,bo "Ruski" nie chcia�y, �eby si� rozgl�da�... Bzdura. "Posadki" s� od �nieg�w.Owszem, istnia�y trasy zakazane cudzoziemcom, sama5zostawi�am sobie na pami�tk� karteluszek z "Inturista", jeszcze wsiedemdziesi�tych latach przestrzegaj�cy: "Riga-Minsk tolko samolotom!" To zn�ww drodze z Kiszyniowa do Wilna mi�dzy-l�dowanie mieli�my we Lwowie, dwie godzinypostoju, wyszli wszyscy, a mnie nie pozwolono. "Przecie� ja tylko do toalety" -molestowa�am stewardess�. Usadzi�a mnie ostrym: "U was wizy niet. Inostrancomnie Izia".Nie te czasy. Droga wolna. Zabra� si� z nami dziennikarz z polskiej "GazetyLwowskiej", Emil Legowicz, bezb��dny w trudnych sytuacjach. Wie, kiedy powo�ywa�si� na "Lwowsk�" a kiedy na "Wysokyj zamok". Respekt przed pras�, nam to ju�zupe�nie przesz�o, im jeszcze nie.W�adziu opieku�czy: ta trzeba okno przymkn��, �eby nam Legowicza nie wydu�o. Idodaje przede wszystkim sobie ducha na wybojach: no nic, szorujemy.Z tym szorowaniem nie tak prosto, zakr�t�w niema�o, a za ka�dym mo�e czai� si�milicjant. Dop�ki drogowskazy wskazywa�y Briest i Kijew, na stukilometrowymodcinku spotkali�my a� cztery patrole: pierwszy zaraz za Lwowem. Milicjant zpierwszego tylko sprawdzi� papiery kierowcy, milicjant z drugiego domaga� si�mandatu za przekroczenie szybko�ci a� o dwana�cie kilometr�w, ale pomog�aelokwencja Legowicza i nie musieli�my zap�aci�.- Dawaj do przodu - sam siebie zach�ca pan W�adziu, i natychmiast monituje:cicho, cicho. Co oznacza: tylko bez nerw�w. Bez szale�stw na strze�onej drodze.Brody, obok Gr�dka Jagiello�skiego, Zbara�a czy Trembowli - jedno z tychmiasteczek, w kt�rych uchowa� si� koloryt kres�w, mimo wyburze� i naporumonotonnych blok�w. Ale wsz�dzie jest �wie�szy akcent do legendy oRzeczypospolitej co najmniej dw�ch kochaj�cych si� narod�w. We Lwowie obokko�cio�a �w. El�biety stanie pomnik Bandery. W Brodach ogl�dam pierwszy inieostatni na wybranej trasie obelisk "Ofiarom stalinowskich represji". Ztablicy wynika, �e wi�kszo�� represjonowanych wojowa�a w UPA.6Ziele� i fiolet, to barwy Wo�ynia, migaj�cego w niecz�stych przerwach mi�dzy"posadkami". Odbijamy od autostrady. Nadal nic ciekawego. P�oty, wertepy,fasolowe grz�dki. I nieoczekiwany na tej przypodolskiej, ale jeszcze wo�y�skiej,przestrzennej, sto�owatej r�wninie Poczaj�w. G�ra, dopiero gdy si� patrzy zg�ry, wydaje si� ogromna. W dole p�aski, zma'a�y Poczaj�w, poprzeszywanyzieleni�, rozwleczony po ogr�dkach. Tak wysoko, tak nisko... Zdumiewaj�casklejka krajobraz�w.Wok� �awry staruszki. W tym straszliwym upale siedz� albo i le�� na �awkachzakutane jak na ci�ki mr�z, w szalach, szubach, walonkach. Mo�e takbezpieczniej. Co na sobie - nie zginie. Modl� si�, oszcz�dnie �uj� chleb, patrz�w przestrze� -jak kt�rej pasuje. One wiekowe, i jaka� pora�aj�ca odwieczno��sytuacji. Tak jest i pewnie zawsze tak tu by�o, bez wzgl�du na potrz�saj�ce�wiatem huragany.W Poczajowskiej �ladu po folderach, osi�galny tylko jeden druczek, i tozajmuj�cy si� nie �awr�, a �wiadkami Jehowy. Agitka nawet nie ukrai�ska,rosyjska - energicznie bierze si� za przeciwnika. Jehowici ju� przywykli do�garstwa i dobroci� z nimi nie poradzisz. Intencje tekstu wyartyku�owane,powiedzie� mo�na, szczerze i bez zahamowa�. "Nienawi�� �wiadk�w Jehowy dochrze�cija�stwa t�umaczy si� tym, �e w za�o�eniach swoich sekta opiera si� najudaizmie..." No, to�my w domu. Dalej wychodzi na to, i� przewrotni �wiadkowielansuj� Antychrysta. Niby to wyczekuj�c Mesjasza - spodziewaj� si� "cz�owiekagrzechu, syna ciemno�ci".Krzemieniec - d�uga ulic�wka, miasteczko na osnowie wsi. Od tej g��wnej,r�wninnej - odpryski bocznych ulic, stromych, dla mnie, oczywi�cie po przemysku.Za d�ugo tu nie zabawimy, gdy� Krzemieniec jest tematem dy�urnym, pisze o nimkto mo�e, tylko bez efektu.Przed noc� - i ca�e szcz�cie, bo to nie s� strony na nocne podr�e - dobijamydo Zbara�a. M�j portfel prawie pusty. Gdzie by tu przenocowa� omijaj�c hotel?Legowicz zawsze co� wymy�li, tym razem te� nie zawi�d�: jedziemy do ksi�dza.Samotny lokator zrujnowanego klasztoru mieszka w pokoju bez pieca. Kancelaria(du�e s�owo) te� nie ogrzewana. Na dworze upa�, tu przeszywaj�cy ch��d. Nawet wniezno�nie letni, przegrzany dzie� majowy kamienna pod�oga w refektarzu jakby�wie�o myta: co tam myta, zlana wod�. Sadzawka w lecie, a �lizgawka w zimie.Ksi�dz przystojniak, na oko - si�acz, ros�y, umi�niony, ju� ma w wyroku bolesny�ywot reumatyka. A wita nas pogodnie. Przedstawiwszy si�: "ksi�dz �ydowskijestem", dorzuca: "takie nie�adne nazwisko nosz�, co robi�..." Faktycznie. �ebyto cho�: Jewrejski...To jego sz�sty rok na Ukrainie, przed Zbara�em - na g��bokiej Ukrainie, bli�ejOdessy. Powiada, �e tam praca by�a l�ejsza, a Polak�w wi�cej. Radzi� sobie, cho�trafi� do parafii od siedemdziesi�ciu lat pozbawionej ksi�dza. Zamieszka� - jakto pogodnie okre�la - w chatce na cmentarzu. W dawniejszej przechowalni zw�ok."Wstawi�em ��ko, stolik, krzes�o... Wi�cej i tak by si� nie zmie�ci�o. Wod� toszanowa�em jak z�oto. Ko�ci� tam kiedy� by�, d�ugo by�, bo postawiony w 1662roku. Po rewolucji zamkni�ty, najpierw zamienili go na sk�ad nawoz�w sztucznych,potem w prezbiterium porobili mieszkania, druga cz�� posz�a na kino, trzecia nasal� ta�ca. Z ko�cio�a zosta� tylko obraz. Jeden, tak. Ogromnie zniszczony".W Zbara�u puste �ciany, kt�re jeszcze by�yby do odratowania. Nie gustuj� wbaroku, ale to uderzaj�co pi�kny ko�ci�. Ksi�dz nie przeoczy� mojego zachwytu,wyczu� sojuszniczk� i agituje: "Gdyby nasze ministerstwo kultury i sztukizainteresowa�o si�, co z funduszami przys�anymi przez Kij�w na ko�ci� zbaraski,czemu one tu przepad�y... na co posz�y..."Ko�ci�, nieopodal cerkiew prawos�awna, w pobli�u greko-katolickiej, niedalekood kaplicy baptyst�w. Mo�e zosta� �lad po synagodze, ale jako� mi niepor�czniepyta� ksi�dza �ydowskiego. Niech najpierw Legowicz za�atwi co� do spania. Udajesi� nadspodziewanie �atwo. Mili, us�u�ni ci tutejsi ksi�a, co sobie p�niejpotwierdz� i w Kamie�cu Podolskim, i w Mo�-8ciskach. Ta ich ufno��, gotowo�� do pomocy, to a� zaskoczenie, to jak zzamierzch�ej bajki. My�my w kraju dawno ju� odwykli... Poza tym, c� on o naswiedzia�? Jestem z Polski, m�wi�, wysiadaj�c z wozu z ukrai�sk� rejestracj�, imy Polacy, do��czaj� si� dwaj moi towarzysze, kt�rych akcent ju� nie dajegwarancji. A gdyby nawet? Przecie� w Zbara�u (ksi�dz si� o tym nie zaj�kn��,inni powiedzieli) ju� by�y z rodakami r�ne z�e do�wiadczenia. "Mam oko" powieksi�dz, kt�remu - ale dopiero nazajutrz, wyspani, wyk�pani - wytykamynieostro�no��. "Mam oko, ja rozpoznam cz�owieka". Tak si� m�wi, ale...Ot� to. C�rka Piechowej by�a mniejsz� optymistk�, rano zajrza�a, czy ksi�dz si�nie pomyli� i czy matka �yje.Piechowa to Polka, matka Ukrainki, babka Ukrai�ca i Polaka. Dostali�my si� jejna przenocowanie. Ksi�dz rekomendowa�: kobieta powa�na, starszawa, nie ubli�ygo�ciom, mo�e i ucieszy si�, zw�aszcza �e dom do pochwa�y. Sami zobaczymy.Parafia ksi�dza �ydowskiego liczy pi�tna�cie tysi�cy Polak�w (nie powie:wiernych. Na jedno wychodzi. Piel�gnowany kanon kresowy: wiara r�wnanarodowo�ci). Tak, b�dzie z pi�tna�cie tysi�cy, cho� wielu ju� zniszczonych.Mimo to: wiernych? R�nie. Ksi�dz �yje "w bardzo dobrej zgodzie" ze swiasz-czennikiem grekokatolickim, ale podejrzewam, �e troch� taka to za�y�o�� jakprokuratora z adwokatem: nawet prywatni przyjaciele jednak wojuj� na s�dowejsali. Toga obliguje, sutanna te�. U Piechowej od pierwszych chwil czujemy si� podomowemu, bo i wino znalaz�o si� domowe, nam weso�o, a ksi�dz nie zasypiagruszek w popiele, pracuje nad Halin�. Zach�ca, by zamiast do cerkwi chodzi�a doko�cio�a, lecz to twarda sztuka. Pozna�, �e nie ust�pi. Spieraj� si�dyplomatycznie, ostro�nie, bez przeci�gania struny. Ksi�dz niby to p�artem: "Unas �adniej..." Halina, ju� zniecierpliwiona: "Mnie wystarczy tamto".Ani si� nie dogadaj�, ani nie pok��c�.Z t� chwil� rozmowa ju� zdecydowanie �wiecka. Ksi�dz namawia Piechowa na popraw�zdrowia i urody. "Czemu sobie9z�b�w nie wstawisz?" W�adziu z Legowiczem te� s� za tym. I wcze�niej du�o ludziby�o, przyznaje Piechowa, a znowu� inni odradzali: "Nie wst...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]