Dos Passos John - USA 03 - Ciężkie pieniądze,

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
JOHN DOS PASSOS
CIĘŻKIE PIENIĄDZE
PRZEŁOŻYŁ I OPRACOWAŁ
KRZYSZTOF ZARZECKI
SPIS TREŚCI
Od tłumacza
CHARLIE ANDERSON
Kronika XLIV Jankes Duda
CHARLIE ANDERSON
Kronika XLV Gdyby nie szminka.
SYSTEM AMERYKAŃSKI
Kronika XLVI oto ludzie urabiani
Oko kamery (43) skurcz chwyta za gardło.
Kronika XLVII okazja dla chłopca
Oko kamery (44) bezimienny przybysz.
CHARLIE ANDERSON
Kronika XLVIII Korporacja Stali.
BLASZANA LIZA.
Kronika XLIX Walecie karowy.
CHARLIE ANDERSON
Kronika L Nie zwalaj winy na Broadway.
PUCHAR GORYCZY
Kronika LI Słońce zagasło
MARY FRENCH.
Oko kamery (45) wąski żółty pokój.
MARY FRENCH.
Oko kamery (46) chodź po ulicach
Kronika LII przybywszy na nabożeństwo.
SZTUKA I IZADORA
Kronika LIII Pa, pa, sroczko
MARGO DOWLING.
Kronika LIV transakcje poranne
WIRTUOZ TANGA.
Kronika LV Tłumy na ulicach.
Oko kamery (47) w portowej mgle.
CHARLIE ANDERSON
Kronika LVI pierwsza rzecz
Oko kamery (48) z Santanderu na zachód
MARGO DOWLING
Kronika LVII przed seansami na Uniwersytecie
MARGO DOWLING
Kronika LVIII Blask opromienia
OBOZOWICZE Z KITTY HAWK
Kronika LIX obcy, który pierwszy
CHARLIE ANDERSON
Kronika LX Czy winna była Celine?
MARGO DOWLING
Kronika LXI Wysoko, wysoko
CHARLIE ANDERSON
Kronika LXII Gwiazdy zwiastują
MARGO DOWLING
Kronika LXIII ale parę minut później
ARCHITEKT
Kronika LXIV Niesamowitą rybę wyłowiono
Oko kamery (49) piechotą z Plymouth
Kronika LXV Burza unieruchomiła metro
MARY FRENCH
Kronika LXVI Holmes odmawia
Oko kamery (50) rozpędzili nas pałkami
Kronika LXVII Kiedy porządek rzeczy
BIEDNY MAŁY BOGATY CHŁOPIEC RICHARD ELLSWORTH SAVAGE
Kronika LXVIII Osłupienie na Wall Street
Oko kamery (51) w mroku wzgórz
POTĘGA, WSZECHPOTĘGA
MARY FRENCH
WŁÓCZĘGA
Przypisy tłumacza
OD TŁUMACZA
"Ciężkie pieniądze" są - po wydanych wcześniej "42 równoleżniku" i "Roku 1919" - trzecią częścią trylogii
"USA" ukazującą się w polskim przekładzie. Napisane w latach trzydziestych "USA" pozostało szczytowym
osiągnięciem w twórczości Johna Dos Passosa, stawiającym go w rzędzie wielkich pisarzy amerykańskich
naszego stulecia. O pół roku starszy od Fitzgeralda, półtora od Faulknera, dwa i pół od Hemingwaya - Dos
Passos tak jak oni wszedł do literatury prosto z frontów pierwszej wojny światowej. W latach trzydziestych był
w Polsce najsławniejszym z pisarzy amerykańskich tak zwanego zagubionego pokolenia. Przetłumaczono
wówczas dwie znane również z powojennych wznowień powieści: "Trzech żołnierzy", jedną z
najgłośniejszych pozycji pacyfistycznych okresu między-wojennego, oraz "Manhattan Transfer", kronikę
życia Nowego Jorku na początku wieku.
Trylogia "USA" jest bogatszym i dojrzalszym przetworzeniem doświadczeń, z których wyrosły owe dwie
wcześniejsze powieści. Miejsce Nowego Jorku z "Manhattan Transfer" zajmuje tutaj panorama całego
olbrzymiego kontynentu amerykańskiego na przestrzeni lat trzydziestu, ukazana przez pulsujące
gorączkowym życiem biografie dwunastu fikcyjnych bohaterów obojga płci, reprezentujących różne obszary
geograficzne i sfery społeczne Ameryki. "42 równoleżnik" ukazuje pokolenie pełne nadziei na lepsze jutro
świata w rozpoczynającym się nowym stuleciu; "Rok 1919" przedstawia wielki wstrząs, jaki mu zgotowała
wojna światowa; "Ciężkie pieniądze" zamykają jego losy klamrą wielkiego kryzysu.
Fikcyjne życiorysy dwunastu bohaterów trylogii przeplótł Dos Passos krótkimi
rozdziałami-przerywnikami, utrwalającymi klimat i smak epoki. Są one trojakiego rodzaju: dwadzieścia sześć
pełnych ekspresji, zwięzłych biografii sławnych Amerykanów tej epoki - prezydentów Wilsona i Teodora
Roosevelta, pisarza-rewolucjonisty Johna Reeda i bankiera Morgana, wynalazcy Edisona i aktora Rudolfa
Valentino, fabrykanta automobilów Henry Forda i tancerki Izadory Duncan; sześćdziesiąt osiem
dokumentarnych "Kronik" złożonych w całości z nagłówków gazetowych, fragmentów wypowiedzi i
artykułów, popularnych szlagierów i reklam; wreszcie pięćdziesiąt jeden rozdzialików zatytułowanych "Oko
kamery", stanowiących poetyckie strzępy autobiografii samego autora.
Oto elementy, z których Dos Passos skomponował niezwykłą i niepowtarzalną powieściową kronikę
burzliwego okresu w życiu wielomilionowego narodu.
CHARLIE ANDERSON
Charlie Anderson leżał na koi w oślepiającym purpurowym szumie. "Titina, ach, Titina". Do diabła z tą
wczorajszą melodią. Leżał na wznak z piekącymi oczami i językiem jak kawał ciepłego kwaśnego wojłoku w
ustach. Wysupłał stopy spod koca, zwlókł je za krawędź koi, wielkie białe stopy z różowymi guzkami na
paluchach. Spuścił nogi na czerwony chodnik, podciągnął się bezwładnie do iluminatora. Wystawił głowę.
Zamiast basenu portowego - mgła i drobne szarozielone fale pluskające o złuszczony kadłub parowca.
Stoją na kotwicy. Gdzieś w górze zaskrzeczała we mgle niewidoczna mewa. Charlie wstrząsnął się i schował
głowę.
Opłukał w miednicy twarz i szyję, aż skóra się zaróżowiła od lodowatej wody. Zdjął go chłód i mdłości,
więc się osunął z powrotem na koję i naciągnął jeszcze ciepłe okrycie pod brodę. Dom. Diabli z tą melodią.
Poderwał się. Żołądek podjeżdżał mu do gardła, łomotało w skroniach. Wyciągnął nocnik, pochylił się,
zakrztusił. Odrobina zielonkawej żółci. Nie, nie zwymiotuje. Włożył bieliznę i gabardynowe spodnie
mundurowe, namydlił pędzlem twarz. Podczas golenia poczuł ogarniającą go chandrę. Czego mu potrzeba,
to... Zadzwonił na stewarda.
- Bonjour, m'sieur.
- Słuchaj, Billy, przynieś mi podwójny koniak. Tout de suite*, dobrze?
Zapiął starannie koszulę, włożył frencz. Przejrzał się w lustrze. Dokoła oczu miał czerwone obwódki, twarz
zieloną pod opalenizną. Nagle zaczęło mu się znowu zbierać na wymioty, dławiący kwas podchodził do
gardła. Rany, te francuskie łajby śmierdzą. Pukanie, francuski uśmieszek stewarda.
- Voila, m'sieur - i biały spodeczek z kieliszkiem w bursztynowej kałuży trunku.
- Kiedy wchodzimy do portu?
Wzruszenie ramion i burkliwe:
- La brume*.
Zielone płatki tańczyły mu ciągle przed oczami, kiedy wchodził na pokład po trapie pachnącym linoleum.
Na dworze mokra mgła przylgnęła wilgocią do twarzy. Schował ręce do kieszeni, pochylił się do przodu.
Żywej duszy na pokładzie, tylko parę kufrów i stos złożonych leżaków. Od nawietrznej wszystko było mokre,
kropelki spływały po iluminatorach palarni, obramowanych mosiądzem. W którąkolwiek stronę spojrzeć, nic
tylko mgła.
Za drugim okrążeniem spotkał Joego Askewa. Joe wyglądał kwitnąco. Wąsiki miał równo przystrzyżone
pod cienkim nosem, wzrok jasny.
- Parszywy pech z tą mgłą, Charlie.
- Cholerny.
- Głowa, co?
- Za to ty wyglądasz prima, Joe.
- Jasne. Czemuż by nie? Ale już mnie ponosi, od szóstej jestem na nogach. Diabli nadali tę mgłę. Możemy
tak stać cały dzień.
- Tak, mgła jak rzadko. Zrobili kilka tur dookoła pokładu.
- Zauważyłeś, jak ta łajba cuchnie, Joe?
- Stoimy na kotwicy, a mgła podobno zaostrza węch. Co byś powiedział na śniadanko?
Charlie milczał chwilę, po czym nabrał powietrza głęboko w płuca i rzekł:
- Ano, spróbujmy.
W jadalni pachniało cebulą i płynem do polerowania mosiądzu. Johnsonowie siedzieli już przy stole. Pani
Johnson, blada i chłodna, miała na głowie mały popielaty kapelusik, którego Charlie jeszcze nie widział. Już
gotowa do zejścia na ląd. Paul odpowiedział na jego dzień dobry bladym uśmieszkiem. Charlie zauważył, jak
mu drży ręka, którą podnosił do ust szklankę z sokiem pomarańczowym. Wargi miał kredowobiałe.
- Nikt nie widział Olliego Taylora? - zapytał Charlie.
- Pewnie się nie bardzo czuje - odparł ze śmieszkiem Paul.
- A pan jak się czuje, Charlie? - zapytała słodko pani Johnson.
- J-ja? J-jak młody bóg.
- Łże jak z nut - powiedział Joe Askew.
- Nie mogę pojąć - odezwała się pani Johnson - co wyście, chłopcy, robili tak długo w nocy.
- Śpiewaliśmy sobie - odrzekł Joe Askew.
- Jeden mój znajomy - powiedziała pani Johnson - od tego śpiewania położył się do łóżka w ubraniu.
Poszukała wzrokiem oczu Charliego. Paul zmienił temat:
- Grunt, że jesteśmy w ojczyźnie Pana Boga.
- Nie wyobrażam sobie, jaka będzie teraz Ameryka! - wykrzyknęła pani Johnson.
Charlie łykał swoje ef awek di beką* i popijał kawą, która pachniała zenzą.
- Na nic się tak nie cieszę - odezwał się Joe Askew - jak na prawdziwe amerykańskie śniadanie.
- Grapefruity - powiedziała pani Johnson.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl