Doyle Arthur Znikniecie, EBooki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Arthur Conan DoyleZniknięciemłodego lordaOpowiadaniaPrzełożyli z angielskiego:Jan Meysztowicz,Jerzy Regawski,Witold Engel,Irena Szeligowa,Jan Stanisław ZausZawarte w niniejszym tomieopowiadania pochodzš z wydanychw r. 1960 tomów pt. "SherlockHolmes niepokonany" i "Dr Watsonopowiada".Przedruk z "WydawnictwaPoznańskiego",Poznań, 1987"Gloria Scott"pierwsza sprawaSherlocka HolmesaPewnego zimowego wieczoru, gdysiedzielimy przy kominku,Sherlock Holmes zwrócił się domnie:- Mam tu ciekawe papiery,Watsonie, które z pewnociš cięzainteresujš. Zresztš z innegojeszcze względu powiniene sięnimi zajšć. Sš to dokumentydotyczšce wypadku "GloriaScott". A oto zawiadomienie,którego treć tak przeraziłasędziego Trevora, iż zaraz pojego przeczytaniu zmarł.Wyjšł z biurka niewielki,pożółkły, kartonowy rulon.Rozwišzał tasiemkę i podał mimałš kartkę. Skrelono na niejkilka niezbyt wyranych zdań:"Polowanie pod Londynemrozpoczęte. Główny łowczy Hudsonzarzšdził chyba wszystko.Wyranie już powiedział: Będziewielka obława. Dlatego trzebaratować bażancich samic życie!"Gdy w trakcie czytania tegozagadkowego zawiadomieniaspojrzałem przelotnie naHolmesa, zauważyłem, że miejesię z wyrazu mej twarzy.- Wyglšdasz na trochęzdziwionego - powiedział.- Nie mogę zrozumieć, dlaczegoto zawiadomienie mogło kogoprzerazić? Raczej wyglšda mi onona groteskowe.- Oczywicie. Niemniejpozostaje faktem, że rosły ikrzepki mimo swych lat mężczyznapo przeczytaniu tej kartkizwalił się na ziemię, jakbyotrzymał cios kolbš pistoletu.- Zaciekawiasz mnie -odparłem. - Dlaczego jednakwspomniałe, iż z innych powodówpowinienem zainteresować się tšsprawš?- Ponieważ była ona pierwszš wmojej karierze.Nieraz już próbowałemdowiedzieć się od megoprzyjaciela, co skłoniło go dozajmowania się kryminalistykš.Dotychczas nigdy jednak nieudało mi się nakłonić go dozwierzeń. Teraz siedział wfotelu lekko pochylony do przodui rozkładał na kolanach papiery.Po chwili zapalił fajkę i poczšłje przeglšdać.- Czy wspomniałem ci kiedy oWiktorze Trevor? - spytał. - Tomój przyjaciel z czasówdwuletniego pobytu w Kolegium.Nigdy nie byłem zbyttowarzyski, Watsonie. Wolałemnudzić się w swoim pokoju,opracowujšc własne metodymylenia, niż przebywać dłużejw gronie kolegów z mego roku.Oprócz szermierki i boksu nieuprawiałem intensywniej innychrodzajów sportu. Tak samokierunek moich studiówcałkowicie różnił się odzainteresowań kolegów. Niemiałem więc z nimi żadnejwspólnej płaszczyznyporozumienia. Trevor był jedynymczłowiekiem, którego poznałembliżej, i to tylko dziękiprzypadkowi. Pewnego ranka, gdyschodziłem do kaplicy, pies jegougryzł mnie w nogę w okolicykostki. Wprawdzie to bardzoprozaiczny sposób zawarciaprzyjani, jednak okazał sięskuteczny. Musiałem przeleżeć włóżku dziesięć dni. Trevor zaodwiedzał mnie, dowiadujšc się ostan mego zdrowia. Te krótkiepogawędki przekształciły się zczasem w coraz dłuższe wizyty,tak że w rezultacie pod koniecmojej choroby zostalimy jużserdecznymi przyjaciółmi. Wiktorbył przystojnym, dobrzezbudowanym mężczyznš, pełnymenergii i życia. Pomimo że podwielu względami stanowił on mojeprzeciwieństwo, to jednak nawiększoć spraw mielimyjednakowe poglšdy. Podobnie jakja nie miał on żadnychprzyjaciół. I włanie tozadecydowało o naszej przyjani.Po pewnym czasie Trevorzaprosił mnie do posiadłociswego ojca, która leżała whrabstwie Norfolk w sšsiedztwieDonnithorpe. Przyjšłemzaproszenie, ustalajšc, żeprzyjadę w czasie wielkichwakacji na okres miesišca.Starszy Trevor był zamożnym ipoważnym ziemianinem.Przysługiwał mu też tytuł: "I.P." Donnithorpe natomiast jestmałš wsiš położonš w pobliżuBroads w północnej stronieLangmere. Stał tam staryobszerny dom, zbudowany z cegiełi drzewa dębowego. Wiodła doniego piękna, wysadzana lipamialeja. Okoliczne bagna iwrzosowiska stanowiły wspaniałetereny do polowania na dzikiekaczki. Ponadto można tam byłołowić ryby. Wreszcie we dworzeTrevorów znajdował sięniewielki, lecz staranniedobrany ksišgozbiór, jakprzypuszczałem, pozostałoć popoprzednich włacicielachposiadłoci. Kuchnia też okazałasię całkiem niezła. Czegożwięcej potrzeba? Tak. Można tambyło przyjemnie spędzić miesišcwakacji. Tylko człowiekwyjštkowo wybredny miałby możeco do tego jakie zastrzeżenia.Stary Trevor był wdowcem, amój przyjaciel jego jedynymsynem. Jak słyszałem, miał onjeszcze córkę, która jednak wczasie pobytu w Brominghamzmarła na dyfteryt. Trevor,choć nie odznaczał się wielkškulturš i oczytaniem, to jednakuchodził za człowieka mšdrego.Umysł posiadał chłonny, a to,czego się nauczył, dobrzepamiętał. Podróżował wiele izwiedził niemały szmat wiata.Był krępym, tęgim szatynem ocerze bršzowej, spalonej słońcemi wiatrem. Żywe, niebieskie oczyspoglšdały niemal srogo. W całejokolicy słynšł z uprzejmoci ifilantropii. Znano go równieżjako łagodnego sędziego,wydajšcego pobłażliwe wyroki.Którego wieczoru, krótko pomoim przybyciu, siedzielimyprzy poobiedniej szklance porto.Młody Trevor skierował rozmowęna temat moich zainteresowańdotyczšcych obserwacji iwnioskowania. W tym czasiezdšżyłem już ujšć je w pewiensystem, chociaż jeszcze nieprzeczuwałem, jak wielkš rolęodegrajš one w moim życiu.Starszy pan doszukiwał sięprawdopodobnie przesady wopowiadaniach swego syna oniektórych z moich dowiadczeń.- No, Mr. Holmes, niech panteraz wypróbuje swoje zdolnoci- powiedział umiechajšc siędobrodusznie. - Może z mojegowyglšdu potrafi pan cowywnioskować? Stanowię podobnodoskonały obiekt do dedukcji. -Obawiam się, że raczej nie -odpowiedziałem. - Mimo topozwolę sobie zauważyć, iż wcišgu ostatnich dwunastumiesięcy odczuwał pan lęk przedjakš napaciš czy atakiem.- Umiech zniknšł z jegotwarzy. Skierował na mnie wzrok,w którym odmalowało sięzdumienie.- W istocie, to odpowiadaprawdzie. Wiesz, Wiktorze -zwrócił się do syna - ta bandakłusowników, którš rozbilimy,groziła, że nas wymorduje. SirEdward Hoby został napadnięty.Od tej pory mam się nabacznoci. Ale zupełnie nie mogęzrozumieć, skšd pan dowiedziałsię o tym?- Posiada pan bardzo ładnšlaskę - odparłem. - Sšdzšc ponapisie, nie może pan mieć jejdłużej niż rok. Mimo to zadałpan sobie tyle trudu, aby ršczkęjej wydršżyć i wypełnićroztopionym ołowiem. Dzięki temulaska ta stała się gronšbroniš. Z pewnociš nieprzedsiębrałby pan takichostrożnoci, gdyby pan nieobawiał się jakiegoniebezpieczeństwa.- Cóż więcej? - spytał Trevorz umiechem.- Za młodu musiał panintensywnie uprawiać boks.- Znowu zgadł pan. Z czego panjednak to wywnioskował? Czy ztego, że mam trochę skrzywionynos?- Nie! - odpowiedziałem. -Pańskie uszy to zdradzajš. Majšone charakterystycznespłaszczenia i zgrubienia, któreznamionujš boksera.- I co dalej?- Zgrubienia na pańskichdłoniach wskazujš, iż długi czaspracował pan przy jakichpracach ziemnych, posługujšc sięłopatš.- Tak...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]