Dola i niedola, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Józef Ignacy KraszewskiDOLA I NIEDOLATom IW dawnej Polsce Pan Bóg podejmował się uczyć ludzi pokory. Jak zwykle wspołeczeństwach, które człowiek buduje po swej myli na jakich podstawachniedostatecznych, los nieustannymi zwroty prostował błędy instytucji i przypominał prawa iprawdy ogólne i wiekuiste, którym wszystko ulegać musi. Szlachectwo dšżyło doprzeronienia w próniaczy przywilej, ale ilekroć rodzina zapragnęła go używać, w drugimlub trzecim pokoleniu czepiała się jej jaka choroba, przychodził nieznacznie upadek izmuszał do pracy. Ilekroć naród zapragnie walczyć z wolš bożš przeciw prawdzie wiekuistej,zawsze, jak w boju tytanów, pada na twarz zdruzgotany piorunem przed majestatem jejzwycięskim. Nie tylko u nas się tak działo: rozbogacone rodziny patrycjuszów i dożówweneckich, jeszcze przed upadkiem Rzeczypospolitej, zaczynały mrzeć z głodu poopustoszałych pałacach.W historii naszych rodzin szlacheckich mamy mnóstwo podobnych przykładów tejniestałoci, a raczej sprawiedliwoci losu. Gdy jedna klasa społeczeństwa kosztem drugichwyłamać się chciała z powszechnego prawa i podnieć, zasługš dawnš kupujšc przewagęspadkowš, szły wkrótce jej tarcze herbowne nad bramy starych rozwalonych chałup, a nieskartabellaci i nowi ludzie z krwi powstajšcy, ale zabiegłe nawet włóczęgi, najlichszegopochodzenia, zajmowały ich miejsca po pałacach. Czuło to szlachectwo nasze, że skoro tylkoowoców swojego wyjštkowego położenia używać zechce nie pracujšc, zawsze w końcu musiprzypłacić to ubóstwienie siebie najostateczniejszym upadkiem. Dlatego aż do końca XVIwieku, za Batorego i Zamojskiego, wymagano odwieżania krwiš starego zapleniałegoszlachectwa i można je było postradać, przestajšc nosić godnie. To odnawianie herbów naplacu boju, przypominajšce ich poczštek, poszło potem w zapomnienie, chociaż byłowielkiego i potężnego znaczenia. Tylko ludzie tacy jak Potocki, piszšc o szlachty klejnotach,żywo jeszcze je przypominali, karcšc rozpieszczone dzieci. Ale prawdę owš jak piłkę każdyodrzucał drugiemu, nie bioršc jej dla siebie.Kazania nie pomagały, choć je często powtarzano; było uznanie prawdy w głębi, ale onaw czyn nie przechodziła: mimowolnie wyjštkowe położenie, do którego się nawykło, zdawałosię już sprawiedliwym i koniecznym.Na pokojach, przy kieliszku dobrego węgrzyna, mówiono czasem złote prawdy oznaczeniu stanów, ale w ganku potem przyjmowano chłopa z góry jako chamskie plemię. Cogorsza, gdy za wietnych czasów naszych najwyżej stojšcy ludzie krwiš i złotem fortunpowięconych w usługach ojczyzny opłacali wywyższenie, póniej już tytuły i dostojeństwastały się pastwš dworaków: ubożsi za nich krew przelewać musieli. Choroba wreszciewydawała się stanem naturalnym. Ale Pan Bóg naówczas przypominał obłškanym równoćludzkš w obliczu obowišzków i pracy, upadkiem fortun, gorszym upadkiem charakterów iidšcym za nimi nieuchronnym upokorzeniem.Przerzucajšc karty dziejów, spotykamy na nich co chwila nowe imiona wybijajšce sięróżnymi zasługami ponad fale, inne tonšce ciężarem bezmylnego obezwładnienia. Na próżno usiłujš podnieć się dumš, chwytajš się pamištek, czepiajšzbutwiałych wspomnień: muszš ginšć i ustępujš miejsca ludziom nowym. Ten homo novusjest na każdej stronicy kronik naszych, czasem istotnie wielki zasługš, często wynoszšcy sięprzypadkiem lub tajemniczymi wpływy.Choć stara jest rusińska reniawa, Lubomirscy z niej rosnš w siłę istotnš dopiero zaZygmunta III; choć dawna Pilawa Potockich, rozgłos jej nie sięga daleko, póki jej krwiš nieobleli; choć Jelita Zamojskich Łokietkowych czasów sięgajš zasługš, Zamojscy do dawnegoblasku odradzajš się geniuszem hetmana. Wszędzie każdej rodziny patriarchš jest jaki mšżwielki w boju lub radzie, wielki męstwem, rozumem powięceniem. Jeżeli spadkobiercywezmš po nim nie sam majštek ale i cnotę z nim razem, stajš na szczeblu, który on dla nichwywalczył; jeżeli zgnuniejš, wkrótce z niego spadajš. Gdy siły ducha nie stanie anikolosalne zbiory, ani rozległe majętnoci, ani imię lnišce, ani stosunki, koligacje i intryginie starczš na długie utrzymanie familii w dawnym jej blasku. Brak ludzi pracy rozpraszazbiory, wielkoć rodu maleje nicociš umysłów; nareszcie martwe lalki stajš nad grobamibohaterów i mieszš przechodniów.Po Janie 111 Sobiescy mimo swych europejskich koligacji i niezmiernych skarbówschodzš bezpotomnie; po Stanisławie nie ma Leszczyńskich. Tam gdzie ród podtrzymujepraca, talent, charakter, ofiara, a choćby jaka taka wspólnoć z narodem, trwa rodzina; jaktylko pan wyosabnia się, odstaje, oddziela, bšdcie pewni, że jego krew niedaleko popłynie:że imię zmaleje i wielkoć się rozproszy.Jaki czas wieci zorza zgasłych słońc, ale ganie w końcu i noc po niej znowu.Tym bardzo prostym prawdom społecznym nie wszy scy wierzyć chcieli, bo każdemubezmózgowemu sybarycie zdaje się, że jest wielkim człowiekiem, gdy ma za co kupić atłasu iaksamitu, aby się od siermiężnych ludzi odróżnić. Gdy do tego jeszcze ma się pięknš, białštwarz, a trochę powierzchownej ogłady, której nabywajš i dobrze wychowane pieski, to jużdosyć, że się żyje i wieci oczyma. A próżnowanie to rzecz tak lekka i dobra, a używanie bezpracy tak smakowite, tak łatwo w nałóg przechodzi!Ale wkrótce po tym rozpasanym mięsopucie następuje nieunikniony popielec: post nędzyi osamotnienia. Mnóstwo rodzin upadło tak, podniósłszy się do szczytu, gdy sšdziły, że razosišgnięte stanowisko ekwilibrystycznš sztukš na wieki utrzymać się może, że na nimwytrwajš bez potu.Inne szczęliwsze zachowały dostojnoć, ale je obaliła sama wielkoć powięceń dlakraju, bo na obywatelach w tym rozumieniu, jakie przywišzywano do imieniaobywatelskiego, nie zbywało po wszystkie czasy. Civis Polonus jak Civis Romanus wysokopatrzył ideałem. Czuł on, że w sobie stawić miał przykład chrzecijańskiej ofiary jednego zawszystkich, i starczył kociom jego grób nieznany w dzikim polu, na którym pisano póniej:Exoriare aliquis ...Dzieje tych rodzin, co runęły rozpustš, sš niestety głone; dzieje cichych dziecipowięcenia mniej daleko znaneJednym razem nagle milknie naokoło nich rozgłos, rozstępuje się tłum pochlebcówszczęcia, dworaków powodzenia, pałace przechodzš w ręce zręcznych dorobkiewiczów, apotomkowie senatorów idš na zagon ostatni orać ziemię, którš ojcowie ich krwiš oblewali, inie skarżš się. Pomimo wysiłków możnych rodzin, aby się utrzymać na raz zdobytejwysokoci, co chwila ważš się ich losy: walš się zamki, a chaty olbrzymiejš w pałace,kasztelaństwa spadajš na szaraczkowe kapoty krwiš poplamione, laski zmieniajš się na kije,infuły na lisie kapuzy. I nikt się temu nie dziwi, bo albo to sprawiedliwoć boża, alboniesprawiedliwoć ludzka: oboje rzeczš sš na wiecie zwyczajnš.Do tych rodzin, które dziwne zrzšdzenia losu stršciły ze szczytu gorzej niż w nicoć iruinę, bo w skamieniałš bezwładnoć, należała od dawna starożytna familia Toporczyków.Zajrzeć potrzeba do herbarzów, co to był za ród, jakie majętnoci, jaka władza i przewaga wnarodzie. Tęczyńscy, główna odrol Topora, stali jako baszta przodem od kraju do wiata;Topor ich, choć niekrwawy, groził każdemu, co by go miał się dotknšć. Nie nowina im było,choćby i z królewskš krwiš się bratać; pierwsze mieli krzesła, najwyższe dostojeństwa wsenacie, a co większa, pierwszy i przeważny głos, tak że krzyknšwszy: S t a r ż a! połowaszlachty leciała pod ich choršgiew.Otóż cała ta wielkoć, te dwory, w których spisywano zaginione dzi pamiętniki rodu, tewieże, w których pokutowały dziewice, te grody, w których panowali, włoci i ziemie, cobyły ich własnociš odwiecznš, pod koniec XVI wieku poszły rozdrobnione, podzielone wponiewierkę po kšdzieli. Główny szczep Toporczyków wygasł, a choć teraz herbownapozostała na innych zamieszczona gałęziach, z zamków w ruinie przeszła na drzwiszlacheckich dworów i bramy nowych a kruchych pałaców. Topor i Starżę znalazłe wsygnecie szaraczkowego szlachcica: po pańskich dworach tylko ich dawnej wielkociwspomnienie.Najdłużej ocalała ze szczepu tego rodzina O..., ale i tych dużo już było zubożało podkoniec XVIII wieku. Imię to przejęło na się cały blask dawnego Tęczyńskich domu, ale niewieciło długo. Jeszcze za Wazów O... grali wietnš rolę, ale po zamkach, pałacach, salach, anie na polu bitew i znojów. Dalej coraz ród poczciwy, ale słabnšcy bielał, delikatniał,drobniał, francuział, cywilizujšc się, jakby ubierał się do trumny.Koronki, fryzury, złociste lampy, w których go występujšcego widzimy, to już niby strójjego pogrzebowy. Pół żywota za granicš, język własny zapomniany, a cała wielkoć w tytule.To pewne, że którykolwiek z naszych panów wcielił się do cesarstwa niemieckiego,przyjmujšc tytuł od niego, już powoli samš mistycznš siłš tej zmiany imienia, która jestzarazem zmianš charakteru, odstawał od kraju i kopał sobie mogiłę.Z Toporczyków O... nie wszyscy wszakże poszli na pańskš paszę, na dwory cudze icudzoziemszczyznę: dużo z nich rozdrabiajšc mienie pozostało przy szlacheckim ubóstwie.Na Podlasiu zwłaszcza była ich mnogoć tego samego rodu, nazwania, herbu, ale żyjšcych wmiernoci prawie niedostatku dochodzšcej.Czujšc, że Toporczyk nie może być dusigroszem i sknerš, ubodzy, rozrodzeni, wpotrzebie kraju do ostatniego się stawili i ciałem, i workiem, aby ich Topor zawsze przodowałpowięceniem; i tak ofiarujšc się dla imienia, aby godnoć jego utrzymać, zeszli na ostatnišprawie niemoc, ale z dumš na czole i spokojem w sumieniu.Upadek taki można było nazwać triumfem, pow... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl