Dom szkieletow, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Graham MastertonDom szkieletów(House of Bones)Przełożył Karol FordRozdział 1Pędzili nie oznakowanš omegš przez południowe przedmiecia Londynu, wyprzedzajšc,zajeżdżajšc autobusy i ciężarówki, wymanewrowujšc każdy pojazd, którego kierowca choć naułamek sekundy się zawahał.Prowadzšcy samochód inspektor detektyw Carter raz za razem rzucał niecierpliwie:Dawaj, kochany! Pospiesz się, kolego! Na Boga, masz zielone wiatło ruszaj się!Siedzšcy obok sierżant detektyw Bynoe pochłonięty był kończeniem pizzy z peperoni.Co w końcu powiedzieli? spytał, oblizujšc palce.Że znaleli szkielety. Mnóstwo szkieletów.Sierżant detektyw Bynoe pokręcił głowš.Mylę, że przesadzajš. Szkielety! Założę się, że były przeznaczone do użytku jakiejuczelni medycznej albo co w tym stylu.Zjechali z głównej ulicy w pełen zieleni kwartał wielkich ceglanych domów z epokiedwardiańskiej.Przed laty okolica musiała być bardzo bogata i ekskluzywna, z czasem jednak domypodzielono na mieszkania i teraz duża częć budynków wyglšdała na porzucone i podupadłe.Brakowało dachówek, wiele bram powyrywano z zawiasów, a poronięte nie pielęgnowanšrolinnociš frontowe trawniki były zasłane papierkami po lodach.Carter skierował się ku południowemu skrajowi kwartału, gdzie stały dwie żółte ciężarówkido wywozu mieci. Płot ze sklejki otaczał resztki niegdy imponujšcej rodzinnej rezydencji.Stało tam siedmiu albo omiu robotników w kaskach, palšc i pogadujšc.Znajdę tu pana Garretta? spytał Carter, pokazujšc legitymację.Jest tam. To ten facet w białej koszuli.Pan Garrett? spytał Carter, podchodzšc do potężnego, szerokiego w barach mężczyznyw białej koszuli z krótkimi rękawami i w krawacie klubu krykietowego. Inspektor detektywCarter, Wydział Kryminalny Streatham. Pokaże mi pan, co znalelicie?Jeszcze nigdy czego takiego nie widziałem owiadczył Garrett. Czasem znajdujemyszkielety, głównie ptasie i kocie. Raz, kiedy burzylimy dom w Clapham, znalelimy trzydziecięce mieszkajšca tam kobieta po każdym kolejnym porodzie wsadzała niemowlaka dokomina. Ale czego takiego jak to jeszcze nigdy nie widziałem.Weszli we trójkę przez drzwi w otaczajšcym rozbierany dom płocie i ruszyli w kierunkuruin. Przy każdym kroku pod ich nogami chrzęciły kawałki cegieł i okruchy szkła. Zburzono jużdwa górne piętra budynku, ale mury parteru pozostały praktycznie nietknięte wyjęto jedyniedrzwi i okna i poustawiano je starannie jedno obok drugiego pod płotem.Przez dom dało się bez trudu dostrzec ogród za domem, w którym stała dziecięca hutawkamilczšca pamištka po kim, kto tu kiedy mieszkał.Weszli do holu wejciowego. Zdšżono już wyrwać częć posadzki, musieli więc ostrożniebalansować na pełnych gwodzi legarach. Garrett zaprowadził policjantów do szerokiego otworu(jeszcze niedawno musiały się tu znajdować podwójne drzwi), przez który weszli do wielkiego,mocno zakurzonego salonu.W cianie na wprost wejcia miecił się ogromny metalowy kominek. Zburzono kawał cianyobok niego, tworzšc ziejšcš dziurę, otoczonš bršzowš tapetš w kwiaty.Normalnie rozwalilibymy to wszystko żelaznš kulš wyjanił Garrett. Ale tutaj kazałemludziom wymontować kominek. Takie jak ten sš w dzisiejszych czasach warte parę groszy.Wystarczy zdrapać czarnš farbę, a spod spodu wyjdzie oryginalny Arts i Crafts.Carter podszedł do dziury i zajrzał do rodka, było tam jednak zbyt ciemno, by cokolwiekdostrzec. Od razu uderzył go jednak zapach. Poza typowym dla rozbiórki duszšcym zapachempękajšcych cegieł i kraszonego betonu w powietrzu unosił się dziwny aromat, przypominajšcyzapach, jaki wydobywał się z torebek z mieszaninš ziół i kwiatów, które jego babcia zwykławkładać do szaf z ubraniami. Zapach ten na chwilę co przywołał w jego pamięci i choć Carternie był w stanie dokładnie okrelić co, odniósł wrażenie kontaktu z czym bardzo starymi zapomnianym.Proszę powiedział Garrett i podał inspektorowi lampę na długim przewodziez zabezpieczonš metalowym koszykiem żarówkš.Carter podniósł lampę wysoko w górę i znów zajrzał w dziurę. Bynoe podszedł, stanšł tuż zajego plecami i mruknšł:Niech mnie cholera, szefieMiędzy po częci wybitš cianš salonu a zewnętrznš cianš budynku znajdowała się sporajama o powierzchni przynajmniej czterech metrów kwadratowych pełna ludzkich koci.Wystarczył jeden rzut okiem, by stwierdzić, że muszš tu leżeć setki klatek piersiowych, łopatek,miednic, koci udowych i czaszek. Niektóre były bršzowawe i wyranie stare, inne tak wieżei białe, że aż jarzyły się w wietle. Kiedy Carter opucił lampę, która z czaszek rzuciła naceglany mur wielki zniekształcony cień, poruszajšcy się niczym żywa istota.Carter widział już wiele zwłok ludzi zabitych w wypadkach samochodowych, porzniętychnożem, trupy oblepione zastygłš krwiš, wisielców na drzewach ale w tej ogromnej stercie kocibyło co, co napełniało go strachem, jakiego nie czuł nigdy w życiu. Ten widok przypominałdawne pole bitwy.Jak sšdzicie, sierżancie, ilu tu jest ludzi? spytał Bynoea.Nie wiem, szefie. Trudno powiedzieć, póki ich nie wycišgniemy, a sšdówka nie połšczy dokupy głów, korpusów i nóg. Dwudziestu. Może trzydziestu. Może więcej.Carter jeszcze raz zajrzał w dziurę.Było tu jakie wejcie inspekcyjne? Popatrzył w górę. Ukryta klapa w suficie?Nie odparł Garrett. Komora była dokładnie zamurowana.Były wieże cegły?No jak? Sam pan widzi. Zaprawa jest tak stara, że w niektórych miejscach przydałoby sięjš uzupełnić. A tapeta pochodzi chyba z czasów wojny.Cóż westchnšł Carter. Wyglšda na to, że musimy wykonać pełen program.Sprowadzić jednostkę wypadkowš, techników od zabezpieczania ladów, fotografów. Chybazadzwonię do Barnetta i powiem mu, że natknęlimy się na Armageddon.Pracowali do pónej nocy, rozbierajšc cianę cegła po cegle w wietle silnych lampłukowych. Carter siedział na stołku, który znalazł w kuchni, i pił goršcš jak piekło, alepozbawionš smaku kawę. Bynoe poszedł ustalić, kto mieszkał w domu, zanim został wykupionyprzez radę miejskš, i skompletować listę włacicieli od dnia, kiedy go zbudowano.Szeciu funkcjonariuszy ostrożnie wynosiło koci z ponurej krypty i opatrywało jekarteczkami, by patolodzy mogli odtworzyć układ, w jakim zostały znalezione przez robotnikówGarretta.Doktor George Bott, ubrany w ochronny biały kombinezon i zielone kalosze, wyszedłz komory szkieletów z czaszkš w rękach.Popatrz na to zwrócił się do Cartera. Musi mieć siedemdziesišt albo i osiemdziesišt lat.Plomby sš pónowiktoriańskie, sš tam jednak także czaszki, które nie mogš mieć więcej niż pięćalbo szeć miesięcy. Jak się tam znalazły?Wyglšda na to, że mamy Wielkš Tajemnicę Zamurowanego Pokoju z Norbury stwierdziłCarter, kończšc kawę. Prawdopodobnie będzie się o niej mówić jeszcze wtedy, kiedy my obajznajdziemy się na cmentarzu. Wstał i popatrzył na zegarek. Wrócę rano i zobaczę, jak ciidzie. Dopóki nie skończysz, niewielki tu ze mnie pożytek.Włanie zamierzał odejć, kiedy w ich kierunku ruszył komisarz Green. Trzymał w rękachcegłę.Szefie, chyba powinien pan rzucić na to okiem powiedział, podchodzšc, i położyłprzyniesiony okaz na stołku.Była to standardowa cegła, ale z obu jej stron wystawała ludzka koć, najprawdopodobniejpiszczelowa. Tkwiła w cegle niczym bełt kuszy w kawałku drewna.Doktor Bott podniósł znalezisko i dokładnie je obejrzał.To niemożliwe. Nie da się przebić cegły ludzkš kociš. Koć jest zbyt krucha, a cegła zbyttwarda.Może włożono koć przed wypaleniem?To też niemożliwe. W piecu koć by się spopieliła.Mamy jeszcze jednš podobnš powiedział pracujšcy przy stercie koci komisarz Wright.Po chwili przyniósł cegłę, z której wystawały cztery palce, wyglšdajšce jak ostatnie,rozpaczliwe błaganie o ratunek. Zaraz potem kolejny policjant znalazł trzy połšczone ze sobšcegły, w których tkwiła czaszka.Co to oznacza, George? spytał Carter doktora Botta. Wszędzie pełno ladówi dowodów zbrodni, ale żadnego z nich nie rozumiem. Kim byli ci ludzie i dlaczego zamurowanoich w cianie?Rozdział 2Poranek zrobił się nieprzyjemnie goršcy, a John był dziesięć minut spóniony. Kiedy szedłszybko Streatham High Road, z naprzeciwka nadjechało na rolkach jego trzech kumpli ze szkołyMicky, Tez i Nasheem. Mieli na głowach czapki baseballowe, byli ubrani w T-shirty i szortyi popijali z butelek alkoholizowanš lemoniadę.Micky objechał go mocno zdziwiony.Co się z tobš dzieje, człowieku? Wskoczyłe w garnitur. Wyglšdasz, jakby szedł napogrzeb swojej babci.Rany, a co zrobiłe z włosami? dodał Nasheem. I co jest z twoimi kolczykami? Gdziemasz kolczyki?Wiem, co mu się stało stwierdził Tez. Skończył osiemnacie lat i jest dorosły. Wydajemu się, że ma się ubierać jak jego ojciec.Przepraszam, chłopaki, ale jestem spóniony powiedział John. Wylejš mnie jużpierwszego dnia.Wylejš? afektowanie powtórzył Tez. Chcesz powiedzieć, że znalazłe robotę? Musiałeoszaleć, człowieku. Po co szukałe pracy, mogšc spędzić wakacje wałęsajšc się z kumplami? Niemówisz poważnie, to niemożliweNie stać mnie na wałęsanie się, zwłaszcza kiedy mam pracę. Skończyłem szkołę i muszęzaczšć robić karierę.Karierę?! spytał sarkastycznie Micky. Jako kto? Chcesz zostać dyrektorem banku?Zawsze mówiłe, że będziesz największym piosenkarzem rockowym, jaki chodził po... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl