Drzewa wiecznie senne - Nina Kirik, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Autor: NINA KIRIKI HOFFMANTytul: Drzewa wiecznie senne(Trees Perpetual of Sleep)Zapu�ci�y si� za daleko w las, za daleko od ludzi jak na gustMatt. Dop�ki Matt mia�a wolny wyb�r, nazywa�a domem ca�y �wiat,ale zwykle trzyma�a si� tych cz�ci �wiata, gdzie by�y drogi,samochody, domy i ludzie, rzeczy, z kt�rymi mog�a rozmawia�.Wola�aby nigdy nie spotka� panny Terry Dane, nastolatki wniemodnych ciuchach i czarownicy.Granie �wierszczy i szmer strumyka wype�nia�y d�wi�kiem le�nepowietrze. Ostatnie promienie s�o�ca w�a�nie gas�y nawierzcho�kach drzew wok� polany, a intensywny b��kit letniegonieba powoli przechodzi� w noc. Wsz�dzie pachnia�o zieleni� iwilgoci�. Bagnisty grunt mlaska� pod wojskowymi butami Matt.Terry u�o�y�a kr�g czerwonych r� na poczernia�ym od ogniakamiennym o�tarzu po�rodku polany i otwar�a plecak. Szepcz�cjakie� s�owa, wyjmowa�a z plecaka rozmaite dziwaczne przedmioty.Ka�d� rzecz starannie uk�ada�a na kamieniu, b�ogos�awi�a iprzygotowywa�a do u�ytku.Matt �a�owa�a, �e nie ma na czym usi���. Gdyby usiad�a natrawie, przemoczy�aby sobie d�insy. Cholerna Terry z t� swoj�ceremoni� Pe�ni Lata.Szepcz�ce drzewo po drugiej stronie kamienia, jedyne drzewona polanie, mia�o wielkie korzenie, niekt�re wystaj�ce z ziemi,grube i s�kate. Matt obesz�a dooko�a wielki szary kamie� iprzysiad�a na �uku wygi�tego korzenia.Terry otworzy�a wielk�, nadgryzion� przez czas ksi�g� iumie�ci�a j� w widocznym miejscu, jak ksi��k� kucharsk�.Wykona�a kilka p�ynnych gest�w i wypowiedzia�a kilka s��w.Zapali�a czerwone �wiece, a potem pomacha�a zapalon� pa�eczk�kadzid�a, za kt�r� ci�gn�y si� w powietrzu cienkie smu�kirzadkiego dymu i zapach odleg�ej wsi. Spi�trzy�a na kamieniutr�jk�tny stosik drewna wewn�trz r�anego kr�gu, po czymstrzeli�a palcami. Drewno zap�on�o jasnym p�omieniem. Niez�asztuczka.Matt podci�gn�a kolana do piersi i opar�a si� o pie� drzewa.Szorstka kora zaczepia�a o jej kr�tko obci�te w�osy. Matt niewiedzia�a, co to za gatunek drzewa, ale pachnia�o bardzoprzyjemnie, troch� jak nowe o��wki na pocz�tku roku szkolnego.Terry cichym g�osem czyta�a z ksi��ki, dotykaj�c przedmiot�w,kt�re u�o�y�a na o�tarzu. Podnosi�a po kolei wod�, kryszta�,kadzid�o, s�l i n�. Zacisn�wszy n� w prawej d�oni, sta�a przezchwil� nieruchomo, z oczami wzniesionymi do ciemniej�cego nieba.Potem zrobi�a uko�ne naci�cie na lewej d�oni i krople krwizacz�y kapa� w p�omienie.- Po�wi�cenie - powiedzia�o drzewo za plecami Matt.- Uhmm - mrukn�a Matt. Nauczy�a si� siedzie� cicho, kiedyTerry by�a zaj�ta. Pewnego razu gada�a w trakcie rzucania czaru,na skutek czego ma�y wiaterek, kt�ry wywo�a�a Terry, wymkn�� si�spod kontroli i dr�czy� je obie przez trzy dni.- Ja te� to mia�em. Prawie.- Cii - sykn�a Matt. Z�oto-pomara�czowe �wiat�o otacza�og�ow� i r�ce Terry. M�oda czarownica unios�a d�onie do nieba iwym�wi�a jeszcze kilka s��w, a �wiat�o wok� niej poja�nia�o.Terry na chwil� zacisn�a d�onie. Potem je otwar�a iz�oto-pomara�czowe �wiat�o pop�yn�o z jej palc�w, po�owa donieba, po�owa na ziemi�. Z�o�y�a razem d�onie i sta�a wmilczeniu, a �wiat�o stopniowo przygas�o. Wsz�dzie zapad�acisza.Terry g��boko wci�gn�a powietrze i wypu�ci�a je powoli.Zmieni�a pozycj�, rozlu�ni�a ramiona. Pob�ogos�awi�a wszystkieprzybory i schowa�a je z powrotem do plecaka. Na koniecprzesun�a r�ce przez p�omienie, kt�re strzeli�y wysoko izgas�y.- Dyscyplina - powiedzia�o drzewo.- Ciii! - powt�rzy�a Matt.- Ona ju� sko�czy�a.- Cii? - zapyta�a Terry. Potrz�sn�a r�kami i u�miechn�a si�do Matt. Rozci�cie na lewej d�oni ju� si� zagoi�o.- Nie m�wi�am do ciebie - wyja�ni�a Matt. - Rozmawia�am z tymdrzewem... z drzewem?- Chocia� zwykle nie rozmawiasz z drzewami.- Nigdy - szepn�a Matt.- Ja te� kiedy� wykazywa�em tak� dyscyplin� i po�wi�cenie -odezwa�o si� ponownie drzewo. - No, mo�e nie do tego stopnia.- M�wi�a�, �e rozmawiasz tylko z ludzkimi rzeczami -zauwa�y�a Terry. - Co to znaczy?Poklepa�a sw�j plecak, wzlecia�a w g�r� i usadowi�a si� nanajwy�szej cz�ci kamienia, ponad miejscem, gdzie odprawia�aceremoni�.- Mog� rozmawia� z rzeczami, przy kt�rych ludzie majstrowali.Znam to uczucie, dlatego jeste�my pokrewni.- Hmm - mrukn�a Terry. Otworzy�a zewn�trzn� kiesze� plecaka,wy�owi�a dwa batoniki granola i rzuci�a jeden do Matt. - Aleteraz rozmawiasz z tym drzewem.Matt przekr�ci�a si� na korzeniu i spojrza�a na pie� drzewa.Kora by�a grubo pofa�dowana, poprzecinana pionowymi szczelinami.Matt przy�o�y�a d�o� do pnia i poczu�a szorstk� powierzchni�,bez �adnych p�kni��.- Jak mog� z tob� rozmawia�? - zapyta�a. - Nic nie wiem onaturze.- Nie jestem naturalny - odpar�o drzewo.- Och - powiedzia�a Matt. Pomy�la�a, czy nie powinna wsta�.Wola�a jednak siedzie� na nienaturalnym drzewie ni� wspina� si�na ska�� Terry.- Kiedy� by�em czarownikiem - powiedzia�o drzewo. - Teraztylko patrz�, jak czarownice przychodz� tutaj, do KamieniaBramy. Czasami budzi mnie rozlew mocy.- I co ono m�wi? - zainteresowa�a si� Terry.- Co ci si� sta�o? - zapyta�a Matt.- Nie uwa�a�em przy czarowaniu i zakl�cie obr�ci�o si�przeciwko mnie.- Jej - westchn�a Matt i zastanowi�a si�, czy co� takiegomo�e przydarzy� si� Terry i czy tego jej �yczy.- Mo�ecie mnie st�d wypu�ci�?- Co?- My�la�em nad tym od wiek�w. Opracowa�em zakl�cie, kt�repowinno mnie uwolni�, ale potrzebuj� pomocy.- Matt - odezwa�a si� Terry. - M�w do mnie. - U�y�arozkazuj�cego tonu.- On by� czarownikiem, dop�ki nie spartoli� zakl�cia i zosta�uwi�ziony w drzewie - wyja�ni�a Matt, teraz ju� ca�kiemprzekonana, �e drzewo jest rodzaju m�skiego. W stosunkach zTerry najbardziej nie znosi�a tego, �e Terry mog�a jej po prostuco� rozkaza�, a Matt wype�nia�a polecenie, zanim jeszcze zd��y�apomy�le�. Terry nie robi�a tego cz�sto - inaczej Matt znalaz�abyjaki� spos�b, �eby rozerwa� wi���ce zakl�cie, nawet za cen��ycia.- Opracowa� zakl�cie, �eby si� uwolni�. Potrzebuje naszejpomocy.- Ona ci� zniewala? - zapyta�o drzewo.- Zakl�cie wi���ce - mrukn�a Matt.- Moje kondolencje - powiedzia�o drzewo. - Jak to si� sta�o?- Hm. - Nie powinna by�a si� zatrzymywa� przy zepsutymsamochodzie Terry. Samoch�d ostrzeg� Matt, �e Terry jestczarownic�, ale ona nie zrozumia�a tego dos�ownie, dop�ki nieby�o za p�no.Pomimo wi���cego zakl�cia Matt lubi�a mieszka� z Terry i jejmam�, przynajmniej na pocz�tku. Ostatnio co� zacz�o zgrzyta�.- Och. Racja. Trudno ci wyja�ni�, kiedy ona s�ucha -zreflektowa�o si� drzewo. - Hmm. Ty mnie s�yszysz, a ona nie?- Uhum.- Jeste� czarownic�?- Nie.- Nie jeste�? Chwileczk�. Jak to mo�liwe?- Jestem tylko sob�, Matt.- Matt - odezwa�a si� Terry. Zab�bni�a palcami w kolano.- Co?Terry zmarszczy�a brwi.- No i?- Chcesz mu pom�c z tym zakl�ciem? - zapyta�a Matt.- Czy ona jest dobr� czarownic�? - zastanowi�o si� drzewo. -Nie, nie odpowiadaj. Widzia�em j� przy robocie i jest jedn� znajlepszych.- Wyci�gnij od niego to zakl�cie. - Terry rozsun�a zamekb�yskawiczny plecaka, wyj곹 star� ksi�g� i otwar�a j� naczystej kartce, blisko ko�ca. Z zewn�trznej kieszeni plecakawyci�gn�a o��wek. - Pomy�l� nad tym.- Ona jest dobr� czarownic�, ale czy ona jest dobr�czarownic�? - mamrota�o do siebie drzewo. - Dow�d: samotnieodprawia ceremoni� przesilenia. Aspo�eczna czarownica. Wyrzutekczy samotna z wyboru? Dow�d: przywi�zuje do siebie inn� osob�.Hmm. Hmm. Czy m�wi�a ci, dlaczego ci� przywi�za�a? Zrobi�a� jejco�?- Tak. Nie - odpowiedzia�a Matt.- Czy on w ko�cu chce naszej pomocy? - burkn�a Terry.Zmarszczy�a brwi. Matt wiedzia�a z do�wiadczenia, �e irytacja uTerry zwykle zapowiada�a powa�ne k�opoty dla wszystkich dooko�a.Drzewo powiedzia�o:- Przez wol� i rozum sp�ta�em siebie. Przez czary i mocesp�ta�em siebie. Przez drewno i wod� sp�ta�em siebie. Przezjedno w drugie sp�ta�em siebie. Teraz jestem got�w si� uwolni�.Teraz jestem got�w pokona� sw�j strach. Teraz jestem got�wp�j�� na wojn�. Przez drewno i wod� uwalniam siebie. Przez czaryi moce uwalniam siebie. Przez rozum i wol� uwalniam siebie.- Matt - powt�rzy�a Terry.- Zaczekaj chwil� - poprosi�a Matt. Po�o�y�a d�onie na pniu.Drzewo dr�a�o.- Woda - szepn�o. Matt pobieg�a do strumienia, zaczerpn�awody w z�o�one d�onie, przynios�a z powrotem i wyla�a na pie�.- Drewno.Matt rozejrza�a si�, zobaczy�a nadpalony patyk w resztkachogniska na kamiennym o�tarzu, podnios�a go i dotkn�a ko�cempnia.- Wola - szepn�o drzewo.Matt po�o�y�a d�onie na pniu i pomy�la�a o uwi�zieniu. Terrychyba nie umia�a zdobywa� przyjaci�, wi�c musia�a ich tworzy�.Mia�a siostr� bli�niaczk�, kt�ra wyruszy�a na jak�� magiczn�wypraw�, co doprowadza�o Terry do sza�u, chocia� Matt wiedzia�ao tym wy��cznie dlatego, �e mieszka�a w pokoju nale��cym dawniejdo bli�niaczej siostry, oddzielonym tylko szaf� od pokoju Terry,i w nocy s�ysza�a, jak Terry krzyczy i szlocha przez sen. Terrymia�a r�wnie� by�ego ch�opca i nauczycielk�-czarownic�, kt�ranie chcia�a z ni� wi�cej rozmawia�. Tyle dowiedzia�a si� Matt zukradkowych rozm�w z rzeczami w pokoju Terry. Nic dziwnego, �eona czuje si� samotna, pomy�la�a Matt; ale czy to znaczy, �emusia�a mnie do siebie przywi�za�? Mog�am nawet j� polubi�,gdyby da�a mi szans�.- Chc� odzyska� wolno��, chc� odzyska� wolno��, chc� odzyska�wolno�� - wyrecytowa�a Matt, opieraj�c d�onie na pniu. M�wi�a zaniego i za siebie. Drzewo wydawa�o si� ciep�e i wci�� dygota�opod jej palcami.- Matt! - krzykn�a Terry.Drzewo zadr�a�o mocniej, rozwar�o si� z g�o�nym trzaskiem iwyplu�o bladego ch�opca.- Ale nie wiemy, kto to jest ani... - zacz�a Terry.Drzewo zamkn�o paszc... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl