Dokadkolwiek drogami swiata, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Dok�dkolwiek drogami �wiataWyb�r poezji �wiatowejOpracowa�a Ma�gorzata RylPWZN "Print 6"Lublin 1995 rokDrogi Czytelniku!Serdecznie zapraszamy Ci� do odbycia wyprawy szlakami dwudziestowiecznejpoezji ameryka�skiej, angielskiej, francuskiej, hebrajskiej, niemieckiej irosyjskiej. W�druj�c odkrytymi i mniej znanymi �cie�kami literatury, napewno dostrzegasz, �e problemy zawarte w utworach, s� bliskie ka�demuwsp�czesnemu Czytelnikowi. G��wnym ich tematem jest cz�owiek, jego warto��intelektualna i moralna. Tw�rcy prezentuj� Ci nowatorskie, pr�bywersyfikacyjne, urzekaj� walorami d�wi�kowymi, co niestety tylko wprzybli�eniu oddaje przek�ad...---------------------------Literaturaanglo-ameryka�skaRobert FrostRobert Frost (1874-1963); studiowa� filozofi� klasyczn� na HarvardUniversity; dopiero w Anglii dostrze�ono jego talent; naturaln�konwersacyjno��, przejrzyst� rzeczowo�� i dociekliwo��, klasyczn� gr�zmys�owej obserwacji i metafizycznej refleksji; w 1915�r. powr�ci� doStan�w Zjednoczonych jako uznany poeta.Wpatrzy� si� w co�na kszta�t tej gwiazdyW zasi�gu wzroku najja�niejsza@ Gwiazdo, wznios�o�ci twej nie zmniejsza@Prawo do skrycia si� w ob�oku@ (Nie "w nocy": w nocy, cho� jest g�stsza,@L�nisz w�a�nie ja�niej na tle mroku):@ Dumnym przystoj� tajemnice.@ Ajednak, tak zupe�nie milcze�,@ Jakby� rzec chcia�a: "Dajcie spok�j"?@O�wie� nas s�owem: powt�rzone,@ Przetrwa w nas, gdyby� nam uciek�a.@Powiedz co�! I powiada: "P�on�".@ Tak, ale ile z tego ciep�a@ W stopniachCelsjusza, Fahrenheita?@ Wyja�nij nam to w ludzkiej mowie.@ Wyliczsk�adniki pierwiastkowe.@ Wiedza w praktyce ma�o warta,@ Lecz co� tam wko�cu nam to powie.@ I, niewzruszony jak w sonecie@ Keatsa, punkt jasny nawy�ynie@ Trwa, od nas ma�o chc�c: jedynie@ Powtarza nam, �e sta� nasprzecie�@ Na to, by wtedy, gdy osacza@ Nas t�um - czy wrogi, czy przyjazny-@ Wpatrzy� si� w co� na kszta�t tej gwiazdy,@ I�� w �lad za blaskiem i niezbacza�.Pustkowia�nieg pada, noc zapada, �piesznie, och, jak �piesznie,@ Nad polem, kt�remin�, gdy ca�kiem si� zmierzchnie,@ I prawie ca�� ziemi� g�adko �niegokrywa,@ Tylko badyle stercz� nad bia�� powierzchni�.Bory doko�a maj� na w�asno�� to r�ysko.@ Le�ny zwierz �pi, zaszyty wciep�e legowisko.@ Zbyt nieobecny duchem, prawie si� nie licz�;@ Leczsamotno�� mnie w��cza w sw�j kr�g - mimo wszystko.Je�li w tej samotno�ci cokolwiek si� zmienia,@ To tylko to, �e wi�cej wniej osamotnienia:@ Narasta pusta bia�o�� bezwiednego �niegu,@ Co nic niem�wi - nie ma nic do powiedzenia.Nie straszcie mnie kosmosem, gdzie pr�nia ja�owa@ Mi�dzygwiezdnychprzestrzeni - bez �ycia, bez s�owa.@ O wiele bli�ej - w sobie - mam tegodo�� wiele,@ By mnie straszy�y w�asne, prywatne pustkowia.AkceptacjaKiedy s�o�ce, resztkami si�, ko�cem promienia@ Uczepione ob�oku, spada wotch�a� ognia -@ Nad tym, co zasz�o, krzyku grozy lub zdumienia@ Niepodnosi przyroda. Przecie� niepodobna,@ By ptaki nie wiedzia�y, �e mrokniedaleko.@ Wiedz�: jeden przyt�umia dr��cy w piersi pomruk@ I m�tniej�ceoko zasuwa powiek�,@ Inny, nisko nad gajem �piesz�cy do domu,@ Zaskoczonyprzez nag�y zmierzch, w ostatniej chwili@ Zapada w gniazdo, w zapami�tanega��zie -@ Co najwy�ej pomy�li czy za�wierka: "Czyli@ Zd��y�em! Niech si�wok� noc mrokiem oprz�dzie;@ Niech si� stanie do�� ciemna, by mrok zasnu�wsz�dzie@ To, co ma by�. To co ma by�, b�dzie: niech b�dzie."Ku ziemiMi�o�� tyka�a ust m�odych@ Tak czule, �e a� niebezpiecznie;@ Zbyt g�staby�a jej s�odycz:@ �y�em powietrzemP�yn�cym od skrytych wonno�ci,@ Powiewem - niech mi si� przypomni@ Ta wo�ze wzg�rz - winoro�li@ W zmierzch nieprzytomny?W zawrocie, w b�lu g�owy@ W zapach bz�w nurza�em si� noc�,@ Skrapiany ichmiodem liliowym,@ Strz��ni�t� ros�.�akn��em s�odyczy, lecz smak ten@ Tylko wtedy ostro odurza�:@ W m�odo�ci- ju� samym p�atkiem@ K�u�a mnie r�a.Dzi� - smak rado�ci jest inny:@ Musi w nim by� szczypta soli,@ B�lu,znu�enia i winy;@ Dojrza�o�� woliZasch�y �lad �ez, t� gorycz@ Po tak wielkiej, �e ci�kiej mi�o�ci;@Smakuje jej cierpko�� kory@ I dymny go�dzik.Gdy, sztywny i obola�y,@ Cofam zdr�twia�e rami�,@ Na kt�rym si�opiera�em,@ P�le��c w trawie,Ten b�l to za ma�o jeszcze,@ Ten ci�ar to wci�� nie do�� wiele:@ Chc�szorstk� ziemi powierzchni�@ Czu� w ca�ym ciele.Raz przynajmniej - co�Kpi� ze mnie, �e ilekro� chc� zajrze� w g��b studni,@ Kl�kam przycembrowinie nie tak jak nale�y,@ Pod �wiat�o - wzrok nie wnika g��biej,zatrzymany@ Przez lustro wody, kt�re odwzajemnia mi si�@ Mn� samym, jakbybogiem wychylonym z nieba@ W wie�cu z paproci, na tle pykni�� kumulus�w.@Raz tylko, opieraj�c podbr�dek o kraw�d�,@ Dostrzeg�em - tak mi si� zdawa�o- za odbiciem,@ Poprzez nie, co� bia�ego, nieokre�lonego,@ Przynale�negog��bi - lecz widok mi umkn��.@ Woda sama skarci�a sw� zbytni�przejrzysto��.@ Z paproci spad�a kropla i kolistne zmarszczki@ Wprawi�y wdr�enie to co�, co le�a�o na dnie,@ Rozmy�y, zamaza�y t� biel. Co to by�o?@Prawda? Kwarcowy kamyk? Raz przynajmniej - co�.Telefon- Kiedy dzi� sobie st�d poszed�em, wprost@ Przed siebie, jak najdalej,@ Ikiedy w pewnej chwili@ Le�a�em w trawie - jaki� kwiat samotnie@ Do ucha misi� nachyli�@ I dobieg� mnie tw�j g�os.@ Nie m�w mi, �e tak nie by�o, �ewcale@ Nic nie m�wi�a� - w ten kwiat, tu na oknie,@ Musia�a� szepn�� co�.Pami�tasz tre�� tych s��w?- Wpierw ty powiedz, co ci si� zdawa�o, �e s�yszysz.- Odszuka�em kwiat w trawie, przegna�em ospale@ Brz�cz�c� nad nimpszczo�� i przytkn��em zn�w@ Ucho do p�atk�w; i nie tylko g�os,@ Lecz jakbys�owo jakie� us�ysza�em w ciszy -@ Co to by�o za s�owo? Moje imi�? Potem@Powiedzia�a�, - je�eli nie ty sama, kto�@ Powiedzia� "Wr�� ju�"; tyle domnie dosz�o.- Mog�am co� w tym rodzaju pomy�le� - nie g�o�no.- W ka�dym razie - jestem z powrotem.Droga nie wybranaDwie drogi w ��tym lesie sz�y w dwie r�ne strony:@ �a�uj�c, �e si� nieda jecha� dwiema naraz@ I by� jednym podr�nym, sta�em, zapatrzony@ W g��bpierwszej z dr�g, a� po jej zakr�t oddalony,@ Gdzie widok nikn�� w g�stychkrzakach i konarach;Potem ruszy�em drug� z nich, nie mniej ciekaw�,@ Mo�e wart� wyboru z tejjednej przyczyny,@ �e, rzadziej u�ywana, zarasta�a traw�;@ A jednak mog�emskr�ci� tak w lewo, jak w prawo:@ Tu i tam takie same by�y koleiny,Pe�ne li�ci, na kt�rych w tej porannej porze@ Nie znaczy�y si� jeszcze�lad�w czarne smugi.@ Och, wiedzia�em: cho� pierwsz� na p�niej od�o��,@Drogi nas w inne drogi prowadz� - i mo�e@ Nie zjawi� si� w tym samymmieszkaniu po raz drugi.Po wielu latach, z twarz� przez zmarszczki zoran�,@ Opowiem to, zwestchnieniem i mglistym mora�em:@ Zdarzy�o mi si� niegdy� ujrze� w lesierano@ Dwie drogi; pojecha�em t� mniej ucz�szczan� -@ Reszta wzi�a si� ztego, �e to j� wybra�em.ObjawienieBudujemy sobie na uboczu@ Z przekomarza� i kpin tajny sza�as,@ Ale serceomal nie wyskoczy:@ �eby kto� z nas z nasz� prawd� znalaz�!�al a� bierze, gdy takie warownie@ Po (umownie rzecz bior�c) minucie@Run�: w ko�cu zn�w m�wimy dos�ownie,@ Gdy potrzebne nam czyje� wsp�czucie.Tak ze wszystkim: od dzieci�cej zabawy@ W chowanego a� do Boga wb��kicie,@ Kto si� schowa� nazbyt dobrze, ten wyjawi -@ Odezwawszy si� -swoje ukrycie.---------------------------Edward Estlin CummingsEdward Estlin Cummings (1894-1962); studiowa� w Harvard Universety grek�i j�zyki nowo�ytne; powie�ciopisarz, poeta, eseista, czo�owa posta�artystycznej awangardy swego kraju; poeta mi�o�ci pisz�cy pod patronatemApollinaire'a.Te z r�anych krzew�wte z r�anych krzew�w prababki mojej matki bia�e@ r�e s� najmniej jaktylko mo�na prawdopodobnymi r�ami@ jej nieprawdopodobnego �wiata izapewne@ r�wnie� niemo�liwego naszego@ - s� mo�e w niebiosach Boga@ poezje(prababka mojej matki wie o tym dobrze)@ najczystszej poezji i blaskinajczulszego blasku@ odrobin� jednak mniej wiarygodne@ ni� (czy nawet OnWszechmocny m�g�by si� smuci�@ kiedy zakwita�y) te r�e kt�re s� naprawd�@snami r� -@ "i kto" zapyta�em jedyn� "je�li nie On Sam@ m�g� wymy�le� tetchnienia tak �arliwie niewinne@ mi�osiernej s�odyczy?"@ - "nikt"powiedzia�a@ "chyba �e to u�miech kogo�" (i u�miechn�a si�)@ "kto Sam jestdla Siebie bia�� r�yczk� dziecka"Artur Mi�dzyrzeckiDzi�ki Ci Bo�eza ten cudowny...Dzi�ki Ci Bo�e za ten cudowny@ dzie�: za dusze drzew w zielonym skoku@ iza prawdziwie niebieski sen nieba; za wszystko@ co jest naturalne jestniesko�czone jest czystym tak(umar�em i znowu dzisiaj �yj�,@ to urodzinowy dzie� s�o�ca; tourodzinowy@ dzie� �ycia i mi�o�ci, skrzyde�: i tej wielko�ci@ radosnejziemi w stawaniu si� bez ko�ca)czy m�g�by kto� kto doznaje dotyka s�yszy widzi@ oddycha - wydobyty zsamego nie@ z zupe�nie nic - zadowoli� si� tym co ludzkie@ w�tpi� o Tobieniewyobra�alnym(budz� si� teraz uszy moich uszu@ przejrza�y oczy moich oczu)Artur Mi�dzyrzeckiJe�li s� w og�lejakie� nieba...je�li s� w og�le jakie� nieba moja matka b�dzie (sama dla siebie) mia�a@jedno z nich. Nie b�dzie to niebo us�ane bratkami ani@ delikatne niebokonwaliowe lecz@ b�dzie to niebo z czarno_czerwonych r�m�j ojciec b�dzie (g��boki jak r�a@ wysoki jak r�a)sta� obok mojej(ko�ysz�c si� nad ni�@ w milczeniu)@ z oczyma kt�re naprawd� s� p�atkamii nicnie widz� z twarz� poety kt�ra jest@ naprawd� kwiatem a nie twarz� z@d�o�mi@ kt�re szepcz�@ Oto moja ukochana moja(nagle w blasku s�o�ca@ sk�oni si�,@ & ca�y ogr�d si� sk�oni)Stanis�aw Bara�czak...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]