Dole i niedole dzielnego zolnierza Szwejka podczas Wojny Swiatowej (tom 2 - Szwejk na froncie), eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
- JAROSLAV HASEKDole i niedole dzielnego �o�nierza Szwejka podczas wojny �wiatowej.Tom drugiSZWEJK NA FRONCIEPa�stwowy InstytutWydawniczyWarszawa1983Prze�o�y�Pawe� Hulka-LaskowskiTytut oryginatu ezeskiego WSTFP�OSUDY DOBREHO VOJAKA SVEJKAZA SVETOWE VALKY@@Ok�adk� i strony tytu�owe projektowa�Jan Niksi�skiIlezz~r~~u~~ szwl:.itc,a w ~~~cV~~c~uW prorol?i_i�r r�rloiyj kl_ic~i rnrl._IrUall �1llC~IPyIIP~nPr@~ti@w (`~e~L:eBudzicjowice siedzia�o trzech pasa�er�w: porucznik Lukasz,naprzeciwkokt�rego sicdzial starszy, zupc�nic �ysy pan, i Szwejk, kt�ry sta�skromnie, przy drzwiach wiod�cych na korytarz i szykowa� si� akurat dowys�uchanianowego wybuchu gniewu swego porucznika. Ten, nie zwracaj�c uwaginaobecno�� �ysego cywila, dawa� upust swej z�o�ci na Szwejka, wywodz�cmuprzez ca�y czas podr�y, �e jest, koniem bo�ym itp.Chodzi�o w�a�ciwie o drobnostk�, o liczb� tobo��w, kt�rymi Szwejk si�opiekowa�.-- Skradli nam kuier wyrzuca� porucznik Szwejkowi. - �atwo cipowiedzie� takie s�owo, ty drabie!Pos�usznie melduj�, panie oberlejtnant g�osem cichym odezwa� si�Szwejk - �e naprawd� go skradli. Po dworcach zawsze si� w��czy du�otakich indywidu�w; a ja wyobra�am sobic, �c jednemu z nich musia�si�bezwarunkowo spodoba� pa�ski kufer i �e ten cz�owiek bezwarunkowoskorzysta� z okazji, kiedy oddali�em si� od baga�u, �eby panuzameldowa�,�e z baga�em naszym wszystko jest w porz�dku. M�g� on ten nasz kuferskra�� tylko w takim pomy�lnym momencie. Na taki moment oni tylkoczekaj�. Przed dwoma laty na P�nocno-Zachodnim Dworcu skradlipewnej pani w�zek dziecinny razem z dziewczynk� w poduszkach, alebyli_ tacy szlachetni, �e dziewczynk� oddali w komisariacie policjina naszej_ ulicy; niby to znale�li j� podrzucon� w bramie. Potem gazetyzrobi�y z tej- nieszcz�snej pani wyrodn� matk�.Po czym Szwejk o�wiadczy� z ca�ym naciskiem:-- Na dworcach krad�o si� zawsze i b�dzie si� krad�o dalej. Inaczejniemo�na.- Jestem przekonany, m�j Szwejku - zabra� g�os porucznik - �esko�czycie kiedy� najpaskudniej w �wiecie. Ci�gle jeszcze nie wiem,czyudajecie wielkiego ba�wana, czy te� urodzili�cie si� ju� takimba�wanem. Cow tym kufrze by�o?- Prawie �e nic, panie oberlejtnant -- odpowiedzia� Szwejk nie' spuszezaj�c oka z �ysiny cywila siedz�cego naprzeciwko Lukasza,a jak si�zdawa�o zgo�a oboj�tnego wobec kradzie�y kufra. Czyta� spokojnie"Neue13 ~- Przygody... 193Freie Presse". - W ca�ym tym kufrze by�o tylko lustro z naszegopokojui �elazny wieszak z przedpokoju, tak �e w�a�ciwie nie ponie�li�my�adnejstraty, poniewa� lustro i wieszak nale�a�y do gospodarza.Widz�c gro�ny gest porucznika m�wi� dalej Szwejk g�osem jaknaj�agodniejszym:- Pos�usznie m�lduj�, panie oberlejtnant, �e przedtem nic o tym niewiedzia�em, �e ten kufer b�dzie skradziony, a co do lustra iwieszaka, topowiedzia�em panu gospodarzowi, �e mu te rzeczy oddamy, jakwr�cimy zwojny. W krajach nieprzyjacielskich jest du�o luster i wieszak�w,tak �e ipan gospodarz nie mo�e ppnie�e �adnej straty. Jak tylko zdob�dziemyjakiemiasto...- Stuli� g�b�! -- straszliwym giosem przerwa� mu porucznik. -Zobaczycie, �e oddam was kiedy pod s�d polowy. Pomy�lcie o tymdobrze,je�li nie jeste�cie najwi�kszym ba�wanem na �wiecie. Inny, cho�by �y�tysi�clat, nie narobi�by tyle b�aze�stw, ile wy narobili�cie w ci�gu parutygodni.Mam nadziej�, �e sami to zauwa�yli�cie.- Pos�usznie melduj�, panie oberlejtnant, �e zauwa�y�em, bo ja mam,jak to m�wi�, bardzo rozwini�ty zmys� obserwacyjny i zawsze zauwa��,gdy ju� za p�no i gdy si� stanie co� niemi�ego. Mam takiego pecha jakniejaki Nechleba z Nekazanki, kt�ry chodzi� do szynku "Suczy(~aik"~Zawsze chcia� post�powa� dobrzc i od suboty prowadzi� nowc �ycic, anadrugi dzie� po takim postanowieniu mawia� zawsze: "Nad ranemzauwa�y�em, przyjaciele drodzy, �e le�� na pryczy." I zawsze spotka�agotaka rzecz, kiedy postanawia�, �e do domu p�jdzie w porz�dku, a wko�cupokazywa�o si�, �e wywr�ci� gdzie� jaki� p�ot albo wyprz�g� koniadoro�karzuwi, albo te� chcia� sobie przeci�gn�� cybuch od fajkikogucimpi�rem z kapelusza patroluj�cego policjanta. Ogarnia�a go rozpaczz tegopowodu, a najwi�cej smuci�o go to, �e pech ten prze�laduje ich przezpokolenia. Jego dziadek wybra� si� raz na w�dr�wk�...- Nie zawracajcie mi giuwy g�upimi opowiadanlami!I'uslusznic meldujt. panic oberlejtnanl, �e wsrystku, co m�wi~,jestnaj�wi�tsz� prawd�. Jego dziadek poszed� na w�dr�wk�...- Szwejku! - krzykn�� rozz�oszczony porucznik --- jeszcze razrozkazuj� wam, aby�cie mi nic nie opowiadali. Nie chc� nic s�ysze�.Jakty�ko przyjedziemy do Budziejowic, to si� z wami rozprawi�.Wiecie, �e waska�� wsadzi� do paki?- Pos�usznie t~elduj�, panie oberlejtnant, �e o tym nic nie wiem -mi�kko odpowiedzia� Szwejk - bo jeszcze pan o tym nie wspomnia�.Porucznik mimo woli zazgrzyta� z�bami. Westchn��, wyj�� z p�aszcza"Bohemi�" i zacz�� czyta� o wielkich �wyci�stwach i o czynachniemieckiej�odzi podwodnej "E", grasuj�cej na Morzu �r�dziemnym, ale gdydoszed�do miejsca o nowym niemieckim wynalazku wysadzania miast wpowietrzeprzy pomocy specjalnych bomb, rzucanych z samolot�w iwybuchaj�cychtrzy razy z rz�du, przerwa� mu g�os Szvejka, kt�ry zwraca� si� do�ysegopana:-- Przepraszam szanownego pana, czy pan nie jest panemPurkrabkiem,~przedstawicielem banku "Slavia"?Gdy �ysy pan nie odpowiada�, Szwejk zwr�ci� si� do porucznika: --Pos�usznie melduj�, panie oberlejtnant, �e razu pewnego ~ czyta�em wgazecie, �e cz�owiek normalny powinien mie� przeci�tnie odsze��dziesi�ciudo siedemdziesi�ciu tysi�cy w�os�w i �e czarne w�osy bywaj� rzadsze,como�na zauwa�y� w wielu wypadkach.1 nieub�aganie wywodzi� dalej:-- A jeden medyk w kawiarni "Ll Szpirk�w" m�wi�, �e najcz�ciejwypadaj� w�osy skutkiem wstrz�su umys�owego przy po�ogu.Ale w lej chwili sta�a si� rzecz straszliwa. �ysy pan zerwa� si� izarycza�na Szwejka:--- Marsch heraus, Sie Schweinkerl!~ ---- Kopniakiem wyrzuci� gozadrzwi i powr�ciwszy na swoje miejsce przedstawi� si�, czym zgotowa�porucznikowi ma�� niespodziank�.Chodzi�o o drobne nieporozumienie, bo �yse indywiduum nie by�opanem Purkrabkicm, przedstawiciclem banku "Slavia", leczgenera�em--majorem von Schwarzburg. Pan genera� odbywa� w�a�nie w cywilnymubraniu podr� w celu przeprowadzenia inspekcji w garnizonach ijecha�do Budziejowic, aby niespodzianie zaskoczy� tamtejszy garnizon.By� to najstraszliwszy ze wszystkich genera��w inspekcyjnyCh,jacy zrodzili si� kiedykolwiek na tym padole, _ a je�li znalaz� co�nie wporz�dku, to r dow�dc� garnironu przeprciwadza� rozmow� bardzozwi�z��:- Czy pan ma rewolwer'?- Mam.Doskonale. Na pa�skim micjscu wiedzialbym, jak z niego skorzysta�,bo to, co tutaj widz�, to nie garnizon, ale stado �wi�.1 rzeczywi�cie po jego podr�y inspekcyjnej zawsze si� gdzie� kto�Wynocha, �wintuchu! (niem.)194 i 195zastrzeli�, co pan genera� von Schwarzburg przyjmowa� do wiadomo�cizzadowoleniem:- Tak by� powinno! �o�nierz jak si� patrzy!Zdaje si�, �e nie lubi�, gdy po jego inspekcji wszyscy pozostawaliprzy�yciu. Mia� mani� przenoszenia oficer�w na najgorsze miejsca.Wystarczy�drobiazg, aby oficer �egna� si� ze swoj� za�og� i w�drowa� na pograniczeezarnog�rskie albo do jakiego zapijaczonego, beznadziejnegogarnizonu wzapomnianym zak�tku Galicji.- Panie poruczniku - zapyta� -- gdzie pan ko�czy� szko�� wojskow�?- W Pradze.- A wi�c otrzyma� pan wykszta�cenie w szkole wojskowej i nie wiepan,�e oficer jest.f.odpowiedzialny za swego podw�adnego? Bardzo�adnie. Podrugie, gaw�dzi pan ze swoim s�u��cym jak z jakim bliskimprzyjacielem.Pozwala mu pan, aby m�wi� nie zapytany. Po trzecie, pozwala mu panobra�a� swoich prze�o�onych. I to jest w�a�nie najlepsze. Z tegowszystkie-go wyci�gn� odpowiednie konsekwencje. Jak si� pan nazywa, panieporuczniku?- Lukasz.- A w kt�rym pu�ku pan s�u�y?- By�em...- Dzi�kuj�. O tym, gdzie-pan by�, nie ma �nowy, chc� wiedzie�, gdziepan jest teraz.- W 91 pu�ku piechoty, panie generale. Zosta�em przeniesiony...- A, przeniesiony... Bardzo dobrze zrobili. Nie zaszk�dzi panu,gdy wnajbli�szym czasie przespaceruje si� pan razem z 9� pu�kiem gdzie� nafront.- Co do tego decyzja ju� zapad�a, panie generale.Genera� zacz�� obszerny wyk�ad o tym, i� oficerowie, jak to zauwa'ry�wostatnich latach, rozmawiaj� ze swoimi podw�adnymi w tonie bardzopoula�ym i �e widzi w tym krzewienie nicbezpiccznych zasaddcmokraty-cznych. �o�nicrza trreba tr~yma� w strachu prred przeio�onymi,�o�nicrz musidr�e� przed awmm uticcrcm, ba� si� go. Oficerowie musz� trzyma��o�nierzydziesi�� krok�w od sicbie i nie powinni im pozwala�, aby my�lelisamodzielnie,w og�lc nic puwinni tulcrowa� my�lcnia, bu na tym pu�cga trigicznyb��<1ostatnich lat. Dawni�j szeregowcy bali si� oficer�w jak ognia, aledzisiaj...Cienera� machn�� r�k�, jakby traci� wszelk� nadziej�.- Dzisiaj prawie wszyscy o�icerowic pieszcz� si� z �o�nierzami. Tochcialem powiedzie�.Genera� roz�o�y� znowu gazet� i zabra� si� do czytania. PorucznikLukasz, blady, wyszed� na korytarz, �eby rozprawi� si� ze Szwejkiem.Ujrza� go stoj�cego przy oknie z tak b�ogim i zadowolonym wyrazemtwarzy, jaki mo�e mie� ty�ko miesi�czne dzieci�tko, kt�re si� nassa�oilulaspokojnie.Porucznik stan��, skin�� na Szwejka i wskaza� mu pusty przedzia�.Wszed� do niego za Szwejkiem i zamkn�� drzwi.- Szwejku --- rzek� uroczy�cie --- nareszcie nadesz�a chwila, wkt�rejdostaniecie par� razy w pysk, jak jeszeze nikt nie dosta�.Dlaczegozaczepili�cie tego �ysego pana'? Czy wiecie, �e to jest genera� vonSchwarzburg?- Posiusznie melduj�, panie oberlejtnant ---- odezwa� si� Szwejk zmin�m�czennik...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]