Dolores, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
HERBERT GEORGE WELLSDOLOREST�UMACZY�A MARIA SKIBNIEWSKATYTU� ORYGINA�U ANGIELSKIEGO APROPOS OF DOLORESS�OWO WST�PNEWszystkie postacie wyst�puj�ce w tej powie�ci i wszystkie opowiedziane w niejzdarzenia s�zmy�lone, a je�li nazwiska, wypadki czy okoliczno�ci przypominaj� jakiekolwiekosoby lub faktyrzeczywiste � jest to podobie�stwo przypadkowe. Zastrze�eniem tym autor obejmujer�wnie� isiebie samego. Wprawdzie napisa� t� ksi��k� w pierwszej osobie, jednakopowiadaj�cy jestpostaci� zmy�lon�, cho�by nawet wydawa� si� �ywy i prawdziwy. Autor z pewno�ci�nie wytoczyswemu wydawcy procesu o znies�awienie, nie ma do tego �adnych podstaw. StefanWilbeck niespowiada si� z grzech�w autora, podobnie jak Tristram Shandy nie jestautoportretemLaurence�a Sterne�a. Sterne zdawa� sobie spraw� z tego, �e jego Tristram Shandyjest inn� ir�n� osob� i �wiadomie wyposa�y� go nie tylko w odmienne losy, ale i w odmiennecechycharakteru. W ten spos�b tworzy ka�dy powie�ciopisarz, kt�ry nadaje swej ksi��ceform�pami�tnika.Dlatego te�, je�li pogl�dy Stefana Wilbecka gniewa� b�d� czytelnika, niech�e nieobci��aswym gniewem autora.Ale nie nale�y zbyt daleko posuwa� tego zastrze�enia autorskiego, zamieszczonegona wst�pie,zgodnie z przyj�tymi zwyczajami. Oceniamy ka�d� prawdziw� powie�� wedle jejzgodno�ci zrzeczywisto�ci�, a zadaniem jej jest odzwierciedlenie �ycia. Musi wi�c ukazywa�ludzi iwydarzenia zaczerpni�te z �ycia, a nie z innych ksi��ek. Tworzywem jej s�do�wiadczenia,obserwacje, rzeczy zas�yszane lub podpatrzone oraz oryginalne my�li autora,roz�o�one przezniego na elementy i na nowo skomponowane. Bierze si� co� z jednej osoby, co� zinnej, co� zprzyjaciela, kt�rego si� zna od wielu lat, co� z rozmowy pods�uchanej na peroniew trakcieczekania na poci�g albo z interesuj�cej wzmianki w gazecie. W ten spos�bpowstaje powie�� i niemo�e powsta� inaczej. Je�li jaka� fikcyjna posta� uda�a si� tak dobrze, �e zdajesi� �ywa iprawdziwa, nie upowa�nia to czytelnika do poszukiwania w �yciu jej modela ani dopodejrze�, �eautor pozwoli� sobie na karykatur� okre�lonej �yj�cej osoby.Ksi��ka ta jest opowie�ci� o szcz�ciu i o samotno�ci ducha ludzkiego. Napisanazosta�a wnajlepszej wierze. To, co tu opowiedziano, nie zdarzy�o si� nikomu na �wiecie.Wiele jednak ztych rzeczy zdarza si� ka�demu.H. G. WELLSROZDZIA� PIERWSZYDWA DNI SZCZʌCIA1Portum?re, 2 sierpnia 1934 r.Czuj� si� szcz�liwy i mam wra�enie, �e przez dwa ostatnie dni by�em ca�kowicieszcz�liwy.Co wi�cej, wbrew krytycznym protestom rozumu s�dz�, �e w og�le by�em szcz�liwyw �yciu.Rozum m�j nie zaprzecza kategorycznie temu twierdzeniu, ale domaga si� g��bszegozbadaniasprawy. Wyci�ga wspomnienia, tak jak politycy w dyskusji odgrzebuje dawneprzem�wieniaswoich przeciwnik�w. Wnosi swoj� interpretacj� troch� irytuj�cym tonemdoskona�ejbezstronno�ci. Musz� to jednak bli�ej wyja�ni�. Bardzo jeszcze niedawno, boprzed kilkuzaledwie dniami, prze�ywa�em taki nastr�j, �e lata otwieraj�ce si� przede mn�wydawa�y mi si�jarzmem zbyt ci�kim do d�wigania, a w�asne �ycie � beznadziejnie zapl�tanymsup�em.Odtr�ci�em my�l o samob�jstwie troch� dlatego, �e wymaga�o to zbyt wielkiegowysi�ku i by�odo�� k�opotliwe, a troch� dlatego � i ten wzgl�d wola�em wysuwa� na planpierwszy � �emia�em obowi�zki wobec os�b bliskich mi i ode mnie zale�nych; chocia�, szczerzem�wi�c,mnie �ycie tych os�b wydawa�o si� bardzo nieudane, one ceni�y je i znajdowa�y wnim pewnerado�ci.Wci�� jeszcze, mimo tylu rozczarowa�, wierz�, i� takie wahania nastroj�w mo�naopanowywa� lepiej, ni� mnie si� to udaje. Nie usprawiedliwiaj� tego gwa�townegozwrotu wuczuciach okoliczno�ci zewn�trzne, w nich bowiem nic si� tak bardzo niezmieni�o. Nie mog�twierdzi�, by pod jakimkolwiek wzgl�dem powodzi�o mi si� lepiej lub gorzej owejnieszcz�snejnocy. Ale to by�o trzy dni temu. Dzisiaj w niezrozumia�y spos�b odzyska�em dawnystanzadowolenia, ju� odnajduj� w �yciu i w sobie wiele dobrego i chcia�bym wytrwa� wtymusposobieniu do ko�ca.Gdy w my�lach dokonuj� szczeg�owego przegl�du tych dw�ch minionych pogodnychdni,tak bardzo r�nych od owej nocy pe�nej przygn�bienia, narzuca si� mej wyobra�niposta� JamesaBoswella. Widz�, �e przez pewien czas ch�on��em �ycie z takim smakiem iotwiera�em oczyduszy z tak� ciekawo�ci� jak Boswell. �y�em obiektywnie. Interesowa�em si��wiatemzewn�trznym. Czuj�, �e jest we mnie co� z Boswella i �e to w�a�nie stanowinajszcz�liwsz�cz�stk� mojej natury. Je�li wolno w ten spos�b nagi�� do swoich cel�w j�zykspirytualist�w,powiedzia�bym, �e w ci�gu tych ostatnich dw�ch dni Boswell panowa� we mnie. Odchwili, gdyprzedwczoraj opu�ci�em Pary�, umys� m�j poczyni� tysi�ce przyjemnych spostrze�e�� zupe�niew stylu boswellowskim � patrzy�em bowiem na �wiat tak, jak Boswell na tegowielkiego,leniwego, roztargnionego, m�drego w swojej lekkomy�lno�ci, liberalnego torysadoktoraJohnsona. Nie usun��em swojej osoby i osobistych trosk ca�kowicie w cie�, aleprzyzna�em imnajw�a�ciwsze, boswellowskie miejsce, na pierwszym planie, a jednak dyskretne.Sta�em si�jedynie aparatem fotograficznym utrwalaj�cym widowisko.Nieraz ju� przedtem odkrywa�em w sobie takie boswellowskie sk�onno�ci. W��czy�emsi�beztrosko po Pary�u, Londynie, Nowym Jorku i wielu miastach Europy. Na pewienjednak czaszag�uszy�y ten nastr�j k�opoty i przykro�ci, nigdy te� przedtem nieu�wiadamia�em sobie takjasno w�asnej beztroski.Przyjemno�� tej ucieczki w zbyt niestety rzadko nawiedzaj�cy mnie nastr�jodczu�emnajwyra�niej pierwszego popo�udnia, w Rennes. Wyjecha�em z Pary�a troch� przeddziewi�t�rano. Jeden z hamulc�w zagrza� si� i zacz�� dymi�, tak �e trzeba by�o w Verneuildokona� ma�ejreperacji, poza tym jednak moja ma�a Voisin 14 sprawowa�a si� w drodze �licznie,mija�awszystko pozornie bez po�piechu i wysi�ku, mrucz�c �agodnie i cicho�przepraszam�, i nieha�asuj�c bez koniecznej potrzeby.August wyczy�ci� przed podr� �wiece, nasmarowa� i naoliwi� wszystko doskonale� niejego wina, �e jeden z hamulc�w lekko blokowa�. Dolores, otulona w peniuar,ukaza�a si� nabalkonie. Z wyra�nym, wysi�kiem opanowa�a swoj� chorobliw� czu�o�� i troch�tylko przesadzi�aw troskliwo�ci powtarzaj�c ostatnie, zupe�nie zbyteczne zalecenia i rady.Koniecznie mia�empami�ta� o jakiej� jej pro�bie i chocia� nie dos�ysza�em, o co chodzi�o,solennie obieca�empos�usze�stwo. Zdaje si�, �e prosi�a, abym nie jecha� zbyt szybko. Ale c� toznaczy zbytszybko?I tak nie mo�na do�� szybko wyjecha� z Pary�a.Dr�nik, kt�ry na rogatce wr�czy� mi zielony kwitek, wyda� mi si� mi�ymcz�owiekiem. Moja�Voisinka� ma kierownic� z prawej strony, tote� nasze r�ce okaza�y si� zakr�tkie i musieli�myje obaj wyci�ga� z wszystkich si�, ale to zamiast zirytowa�, bardzo nas ubawi�o.Mili tak�ewydali mi si� dwaj m�odzie�cy, kt�rzy za Sevres pompowali benzyn� do megozbiornika. Co misi� w nich podoba�o, nie wiem. Mo�e zielono�r�owy sweter jednego, a mo�e krzywynosdrugiego?Wyblak�y, staro�wiecki majestat Wersalu by� jakby specjalnie stworzony kuozdobie mejpodr�y i z przyjemno�ci� przygl�da�em mu si�, p�ki nie znikn�� mi sprzed oczu wblaskus�o�ca.Doskona�a, prosta szosa, wiod�ca na zach�d, s�a�a przede mn� z�oty dywans�onecznegoblasku, przetykany cieniem drzew.Pola ozdobiono rozrzutnie olbrzymimi makatami pszenicy milionowej warto�ci. Acz�owiek,kt�ry w Verneuil przebieg� przez drog�, aby mnie ostrzec, �e jedno z k� dymi,by� chybaanio�em str�em, a nie mechanikiem z gara�u. Poprawi� hamulec, podczas gdy japi�em kaw� wkawiarni naprzeciwko. Lunch zjad�em w Alencon; wybra�em baranin� i popi�em j�piwemunikn�wszy szcz�liwie potrawki ciel�cej. Jako� mi�dzy czwart� a pi�t� popo�udniu dotar�em doRennes i skierowa�em si� do Hotelu Moderne, poniewa� podoba�a mi si� jego nazwa,kt�r�znalaz�em w przewodniku samochodowym firmy �Michelin�.Podczas jazdy wzd�u� wybrze�a Vilaine, na zakr�cie przed mostem zatrzyma� mniebardzoprzystojny policjant. Mam dla policji wielki szacunek, tote� na pierwszeskinienie bia�ej p�eczkizatrzyma�em w�z i gotowa�em si� przyj�� potulnie uwagi, jakimi mnie obdarzyprzedstawicielw�adzy. Ale policjant zbli�y� si� z najuprzejmiejszym u�miechem przepraszaj�cmnie za sw�omy�k�. Zdawa�o mu si�, �e nie mam numeru na przodzie samochodu, okaza�o si�jednak, �e totylko blask s�o�ca o�lepi� go i nie pozwoli� dostrzec tabliczki. Przepu�ci� mnienowymskinieniem pa�eczki, a ja i moja Voisinka uk�onili�my mu si� rado�nie i ruszyliw dalsz� drog�.Wszystko w tej podr�y uk�ada�o si� tak przyjemnie.Hotel Moderne nie odznacza� si� co prawda przesadn� nowoczesno�ci�, ale mog�emtuzaspokoi� moj� t�sknot� do samodzielnego panowania w �azience. S�u�ba by�am�oda, niezwykleskora do �miechu i paniki, a funkcje mechanika w gara�u pe�ni�a starsza dama wczarnymkapeluszu. Ciekawe, czy wdziewa granatowy kombinezon, gdy zabiera si� do pracy?Przy moimwozie na szcz�cie nic nie by�o do roboty.Wypi�em herbat�, w�o�y�em ko�nierzyk oraz krawat i w ten spos�b przystosowany domiejskich obyczaj�w poszed�em obejrze� Rennes. Trudno wyt�umaczy� to, co sam takdobrzerozumiem, a mianowicie, dlaczego Rennes tego wieczora wyda�o mi si� ostoj�ludzkiegoszcz�cia, dlaczego na tym w�a�nie miejscu i o tej w�a�nie porze oceni�em wpe�ni warto��element�w boswellowskich w swojej naturze. Z niezwyk�� wyrazisto�ci�u�wiadomi�em sobie, �ejedynym zdrowym i przyjemnym sposobem �ycia jest sp�dzanie go na mod��boswellowsk�.Wszystkie problemy i troski, unosz�ce si� na powierzchni moich my�li lub czaj�cesi� wpod�wiadomo�c...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]