Dom bialy (Tom 1), eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DOM BIAŁYPowiećPawła Kockaz francuzkiego przełozyłJózef Ignacy KraszewskiWilno 1883ROZDZIAŁ I.TRZEY MŁODZIEŃCE.Było to koło połowy Lipca, roku tysišc omset dwódziestego pištego; czwarta tylko co wybiła na zegarze gmachów Ministeryum Skarbu, a Kancelici zamykajšc szybko szuflady w swoich stołach, pakujšc do teki papiery a pióra do piórników, porywali za kapelusze przestajšc myleć o pracy, i oddajšc się zupełnie własnym interessom i przyjemnociom.W tłumie osób różnego wieku snujšcych się po korytarzach, jeden jegomoć od lat dwudziestu kilku, ułożywszy pa piery, pióra i ołówki, daleko porzšdniej niż zwykle młodzi ludzie, opyliwszy kapelusz i suknie, wzišł pod pachę wielkš tekę zielona, która zdaleka mogła na sekretarskš wyglšdać, i nadajšc swoje; twarzy wyraz dobroci i przyjemnoci, poszedł za tłumem cisnšcym się do drzwi, kłaniajšc się na lewo i na prawo, witajšcym go towarzyszom, którzy doń umiechajšc się mówili: Dzień dobry Robino! (Robineau).Pan Robino (gdyż jużemy sie dowiedzieli o jego nazwisku, uszedłszy ze sto kroków, nabrał cale innej miny. Nadšł się, podniósł głowę do góry, przypieszył kroku z wymuszeniem, a miejsce dobrotliwego umiechu, zastšpiła mina zamylona i wielkie okazujšca zajęcie przycisnšł silniej zielonš tekę, spoglšdajšc protekcjonalnie na przechodzšcych słowem nie wyglšdał na kancelistę cego dochodu tysišc pięćset franków, ale najmniej na Naczelnika bióra.Jednakże, mimo tak pysznego chodu Robino szedł do skromnego traktijeru, gdzie za trzydzieci dwa su (sous) dawano obiad, który mu bardzo smakował, bo na lepszy nie wystarczało; w tem przynajmniej Robino miał rozum: przestawać na swojem, jest to jedyny sposób uszczęliwienia; a że bogaci skarżš się bezustannie, uboższym wypada miarkować swoje żšdania, żeby im było tego dosyć co majš. Lecz przebywajšc ogród Pale-Rojal, przez który trzeba ić było do restauratora, Robino zatrzymany został przez dwóch młodych ludzi wystrojonych, którzy miejšc się zastšpili mu drogę. Jeden z nich mogšcy mieć około lat dwódziestu czterech był wzrostu wysokiego, szczupły i cokolwiek zgarbiony; jak zazwyczaj ludzie dobrego wzrostu, którzy nie służyli w woj sku. Mimo tego chód jego lekki, a we wszystkich poruszeniach, maluje się pewien rodzaj zaniedbania oddychajšcy prostotš i wesołociš zachwycajšcš. Przyjemna twarzyczka, niebieskie oczy, blond włosy spadajšce na czoło wysokie i dumne, czyniš go wcale przystojnym chłopcem, lecz bladoć jego, có nakształt siniaków pod oczyma, a nawet wyraz twarzy, okazujš że już użył życia, i postarzał uczuciami i roskoszš.Towarzysz jego mniejszy jest wzrostem, rysy ma mniej regularne, ale piękniejszym jest podobno; czarne ma włosy, oczy choć ciemne maja jednak wyraz pocišgajšcej słodyczy; głos jego i umiech dokończajš tego, co oczy zaczęły. Nie przebija się w nim tyle wesołoci, tyle żywoci, ile w drugim, ale też nie zdaje się być już tak zużytym wszystkiemi przyjemnociami życia, jak on. Na widok dwóch młodzieńców, Kancelista rozjanił czoło, cisnšł co prędzej rękę blondyna, wołajšc: Eh! to Alfred de Marsej (Marcey), bardzom rad żemy się spotkali... i pan Edward!... zdrowie jak widać zawsze dobrze służy... pewno na obiad, i ja także...Ten, którego Robino cišgle ciskał za rękę, i którego twarz szlachetna i pełna dowcipu, okazywała jednak trochę skłonnoci do żarła, spoglšdał z umiechem na kancelarzystę a w tym umiechu było trochę złoliwoci, za którš możeby się kto uraliwy rozgniewał, gdyby w ten moment nie zawołał otwarcie i wesoło:Poczciwy Robino!... Cóż sie z tobš dzieje?... Mój przyjacielu, teraz jużtak wysokich kapelaszów nie noszš... eh fe! to jeszcze przeszłoroczne, ale to zapewne żeby się wyższym wydawał?... a poły!... aj! aj!. wyglšdasz jak szla chciura... któż cię tak u djabla ubiera? cofnšłe się pol wieku w tył twoim ubiorem!.Robino przyjmuje za dobrš monetę te żarty, i puszczajšc nakoniec jego rękę, odpowiada dobrodusznie.Łatwo to wam, moci panowie bogaci, majšc pięćdziesišt lub sto tysięcy liwrów intraty, ić za modš, pilnować najmniejszych odmian w kroju sukni, lub w kapeluszu, a biedny kancelarzysta majšcy sobie tylko sto luidorów pensii!... Jednakże wkrótce mam dostać rangę. Sami pojmujecie, że trzeba porzšdku, oszczędnoci, kiedy niechcemy robić długów; a wreszcie, nigdym się bardzo nie zajmował ubiorem!... Wcale nie mam pretensyj, dla mnie mój Boże! byleby czysto, co mi to znaczy, czy suknia dłuższa, czy krótsza?O! filozofujesz Robino!... a te loczki tak symetryczne z obydwóch stron!Ja ich nigdy nie zawijani, same się kręcš! Dajże pokój, założyłbym się, że spać nic pójdziesz póki ich nie pozakręcasz!... Ot, to proszę!... O! znam ja waszeci, z tš udanš obojętnociš!... Tak to i w szkołach bywało.:. on mało dbał co dadzš na obiad;... a potem udawał chorego, ażeby go bulijonikiem karmiono!...To mówišc, młody człowiek obraca się do towarzysza, który się niemoże wstrzymać od miechu, gdy tymczasem Robino, dla odmienienia rozmowy, przerywa: No, panie Edwardzie, jakże idzie literatura, teatr?... zawsze się. zapewne powodzi?... przywykłe do tego?...Edward skrzywił się trochę, a Albert zawołał miejšc się do rospuku: Włanie w porę o powodzeniach go zagadnšłe;... toże to w słabš żyłkę natra fił!... Czyliże po zmarszczonem czole, po tym nosie spuszczonym na kwintę, nie poznał autora, któremu się wydarzył przypadek!... który padł ofiarš intrygi! którego sztuka, mówišc krócej, upadła! Ba! czy to być może?... Jakto? panie Edwardzie, nieudało ci się?Tak mój panie odpowiedział Edward z westchnieniem. Ach to pociesznie!... Znajdujesz to miesznem?... Nie... nie chciałem mówić e to dziwnie;... ty, któremu się tak powodziło... Wiec ta sztuka złš być musiała?... to jest... niepodobała się?Tak mi się zdaje, kiedy jš wywistano!Ju ja tam nie wiem, jakš była twoja sztuka, ale pewny jestem, że gorszš być nie mogła nad te, na której byłem pozawczoraj w teatrze Fejdo... Wystaw sobie galimatias!... wchodzš... wy chodzš;... koniec końcem musiało to być porzšdnie głupie, kiedy ja co nigdy nie wiszczę, niemogłem sie wstrzymać od tego... syczałem jak grzechotnik.Alfred wstrzymywał się kilka minut od miechu, lecz nakoniec wybuchnšł bioršc się za boki, a Edward układajšc minę zadowolniona, rzekł: Bardzom panu wdzięczen, że sie także przyłożyć raczył do obalenia mojego dzieła,Jakto!... więc więc to było twoję? zawołał Robino wytrzeszczajšc maleńkie, czarne oczy.Tak, tak! dodał Alfred, na jego to sztuce syczałe jak grzechotnik!... Ach! mój Boże, mocno mie to martwi!... Gdybym się był domylił;... ale.. to twoja wina, było mi przysłać bilet, rzeczy inaczejby poszły... Teraz przypominam sobie, że tam było wiele dowcipu, kilka scen przewybornych... mo-cno mie to martwi, panie Edwardzie... Bšd pewny, ze ja się za to bynajmniej nie gniewam parę winień mniej, więcej co to znaczy!... mojem zdaniem w teatrze lepiej runšć porzšdnie od razu, jak trzymać się na włosku przez kilka reprezentacyj.Więc mi tego mieć za złe nie będziesz? Nie! odpowiedział Alfred, okazałe mu przez to moc twojej przyjani, kto się kocha, ten się kłóci!... A z resztš, najsławniejsi wodzowie nie jednš bitwę przegrali;... nieprawdaż Edwardzie?..; Poszedłbym o zakład, że od pozawczorajszego wieczora, powtórzono ci to z pięćdziesišt razy.Edward umiechnšł się; lecz ta. razš, już z dobrego serca wzišł znowu za rękę swego przyjaciela, ktory patrzšc na Robina, umiecha się złoliwie.Zawsze jeste zatrudniony, Bobi no? Oh! zawsze;.. robotę mamy piekielnš:.. Szef bióra polega na mnie... wie... ze w chwilach pracy znajdzie mrę zawsze koło siebie... Cóz tam masz w tej ogromnej tece, ktora tak ciskasz pod pacha?... Czy nie mylisz dzisiejszego wieczora grać roli notaryusza?... Nie, to nic dla zabawki, to robota, którš niosę z sobš... Do licha! Arcy pilna robota, czasami i nocš siedzieć musze;... lecz za to pewny jestem awansu!..Alfred nic nic odpowiada: zagryzł tylko usta, spojrzał na Edwarda; i po kilku chwilach rzekł: A miłostki, Robino, jak idš?... Ucz masz teraz kochanek? Oh! w tem to ja mam rozum, wielki rozum; naprzód ze nie jestem w stanie tracić na kobiety; powtóre, choćbym i mógł, tobym tego nie zrobił;... ja wtem nie smakuję... Lubię zęby mie kochano dla mnie tylko samego, nic dla moich pieniędzy!...Zapewne, nie przeczę, ze godny ubóstwienia.Ale ja nie mówie wyranie, zęby mnie ubóstwiano; lecz zadam tej sympatyi... tego zupełnego oddania się... tego... go... Ah! miejesz się!... nie wierzysz w prawdziwš miłoć!...Ja? o! bardzo przepraszam, ja wierzę we wszystko, w co tylko chcesz, za dowód nawet powiem ci, ze mi się zdaje, i kocham wszystkie ładne kobietki; nieprawdaż Edwardzie?... Ale! zapomniałem z nim teraz o kobietach mówie me można.Jakto! czy i na tem upadł? zawo łat Robino miejšc się sam ze swego dowcipu.Nie... ale włanie ostatnia jego kochanka uciekła z jednym Anglikiem, i Edward przysięga, ie już więcej szwaczek kochać nie będzie... Ah! wiec to była szwaczka!... a przysišgłbym, że jej nigdy niczego nie odmówił;... bo ty bardzo wspaniały... a ona porzuciła cię, dla jakiego Anglika, który jej powóz obiecał; Otoż to szalej za kobietami!...A za kimże szaleć?... Co do mnie, choć mię kobiety często oszukujš, ja się zato na nie, nie gniewam;... bo, koniec końcem, kochanka która nas porzuca, dozwala nam wybrać sobie drugš, gdy tymczasem stała, tak nas uplšcze, ze nie wiemy jak się od niej uwolnić!...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]