Dom ech, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
BARBARA ERSKINEDOM ECHprze�o�y� Mieczys�aw DutkiewiczWarszawa 1997Tytu� orygina�u: House ofEchosISBN 83-7180-047-9urolog?^Cimny promie� s�o�ca wdziera si� do wn�trza przez otw�r po s�ku w drewnianejokiennicy i muska zakurzon� pod�og�, niczym �wiat�o laserowe sunie w bok, nalewo, a� wreszcie napotyka kwiat. Pod wp�ywem �wiat�a p�atki rozchylaj� si�jeden po drugim, ich delikatn� kremow� biel m�c� ju� br�zowe cienie na obw�dkach.Za to promie� sun�cy po pod�odze nie m�ci ciszy; szepty przesz�o�ci s� bezg�o�ne.Natr�tne echa nie znajduj� w tym domu wdzi�cznego s�uchacza, zachowuj� wi�ccisz�.Drzewo genealogiczne Joss Grant:Sarah Rushbrook ur. 1861 zm. 1884Julia Mary ur. 1862 zm. 1862William Percival zm. 1866Mary Sarah ur. 1864 zm. 1920Henry John Lydia Sarah ur. 1900 ur. 1902zm. 1903 zm. 1925John Bennetur. 15 lutego 1863zagin�� w 1903Samuel Manners lady Sarah ur. 1882 zm. 1926John DuncanSamuel John Robert Laura ur. 1920 ur. 1921 ur. 1922 ur. 1924 zm. 1921zm. 1925 zm. 1936 zm. 1989Samuel John ur. 1946 zm. 1953George Philip ur. 1954 zm. 1962Joss ur. 1964Philip Duncan ur. 1920 zm. 1963Luk� Grant ur. 1962Tom ur. 1992Ned ur. 1994Katherine ur. 1995Rozdzia� 7C^zy�by naprawd� wola�a nie wiedzie�?Joss wcisn�a peda� gazu i zwi�kszy�a pr�dko�� wchodz�c w zakr�t.A mo�e l�ka si� prawdy?- Na pewno nie chcesz, �ebym pojecha� z tob�? - Zanim ruszy�a sprzed domu, Luk�wsun�� r�k� przez otwarte okno i nakry� ni� jej d�o�, spoczywaj�c� na kierownicy.Obok niej na siedzeniu le�a�y atlas samochodowy ze skorowidzem miejscowo�ci oraztekturowa teczka, a w niej odpisy akt�w urodzenia i adopcji, a tak�e kartka zadresem. Belheddon Hall. Podnios�a wzrok na m�a i potrz�sn�a g�ow�.- Musz� zrobi� to sama, Luk�. Ten pierwszy raz musz� to zrobi� sama.* * * Z drewnianej furtki, skrytej za cisami i wawrzynami, na-p�cznia�ej ju� odwilgoci i �liskiej od porost�w, nie korzystano pewnie od dawna. Pchni�taenergicznie, uchyli�a si� tylko troch� i zatrzyma�a na nie wystrzy�onej trawie.Joss wesz�a na zaro�ni�t� dr�k�, kt�ra - jak si� niebawem okaza�o - wiod�a wlas. Z r�koma g��boko w kieszeniach, niemal z wyrzutami sumienia, Joss kroczy�aostro�nie i czujnie. O�ywia�a si� jedynie chwilami, kiedy wiatr nawiewa� jejw�osy do oczu. Drzewa wok� niej pachnia�y gnij�cymi li��mi i �o��dziami, wpowietrzu czu�o si� ostr� i gorzk� wo� wczesnej jesieni.??? ech8 �-�^sssffC^S^Snv krzyk ba�anta i Jos no bije jej serce ? drzewa-ZU *^g%?* i P-^n^faw� beztroski ptak wynurzy� si� ? S4 dsza. Um1^ nn*�> do lasu ^fj^sw dalszym a�g^di� iakikol-szum lisa w gone. ^tawia�a ucha, *�* z la widze-w^yst^.^^^scie^dflr�c^^ � l�ni�y wiek d�wr�k. Przed j w�w. ich b�ysz��niemalTaz^Sok ^S^SS^ ^-ent kol�dy Ostrokrzew rodzi owoc etovrametragm . dneJParnie podsun�a M � ????? � draa�A *^1 i Joss na �ment u*vnmarsza.Fo� ????? �torf� J*J stronie.obse^nH�^.ie ? ga�czu P� ''"la oddech i powoli Obro p0.?-** ???? ona i lis -?????!???; P� ^'eW nieco lePSZJ0^y wiatru, kt�re-Cp ostrokrze-By�a to stara, pos�rdrielonycb taW�J aW Niemal na Pa"�*?. �esamowty, ??>? si ? ??�adawaly otaom �o* ss �?�???* ^ ^?1? przez krotk� CI1W J ie; si� ukradkiem- ni�te kuS* �**?'????? - ??? Sn� dr-^?6?? wcho yT)om ec/i9wami alejk�, gin�c� gdzie� dalej i dochodz�c� zapewne do bramy g��wnej.Starannie po�o�ona niegdy� warstwa �wiru gin�a teraz pod wysokimi do kolanostami i oleandrami.Wezbra�y w niej nagle emocje, kt�rych istnienia u siebie nawet nie podejrzewa�a:by�y to poczucie poniesionej straty, przygn�bienie, osamotnienie, rozczarowanie,nawet gniew. Gwa�townie odwr�ci�a si� plecami do domu i popatrzy�a w dal,ocieraj�c sobie oczy wierzchem d�oni.D�ugo b��dzi�a po zapuszczonym ogrodzie i trawniku, obejrza�a te� jeziorozaro�ni�te sitowiem, podw�rze przed stajni� i wozowni�. Kul�c si� przed wichur�usi�owa�a otworzy� najpierw drzwi frontowe, potem tylne, ale bez przekonania,domy�la�a si� bowiem, �e b�d� zamkni�te. Wreszcie wesz�a na taras z ty�u domu,sk�d roztacza� si� widok na jezioro. By� to wspania�y dom: dziki, opuszczony,zamkni�ty w swojej przesz�o�ci. Joss westchn�a, odwr�ci�a si� i spojrza�a na�lepe, zamkni�te okna. Kiedy� by� to jej dom, chocia� jedynie przez par�miesi�cy. Zapewne jakie� nieszcz�cie sprawi�o, �e matka postanowi�a j� odda�.To w�a�nie tkwi�o w niej, dr�cz�c j� od dawna.* * *Robi� to wszystko dla Toma, u�wiadomi�a sobie jad�c przez p�nocny Essex,poci�ty g�st� sieci� cichych dr�g. Dla mojego synka. Tak, tylko dla niego.Dop�ki nie spojrza�a na drobn�, pomarszczon� i czerwon� twarzyczk�, tak bardzopodobn� do twarzy jego ojca, by�a zadowolona, �e jej pochodzenie osnuwa mroktajemnicy.Przybrani rodzice dali jej poczucie szcz�cia i bezpiecze�stwa. By�a przecie�dla nich kim� specjalnym: dzieckiem wybranym. W chwilach, kiedy zastanawia�a si�nad prawdziwymi rodzicami, my�li te ogranicza�y si� do do�� mglistych istereotypowych wyobra�e�; wed�ug nich matka by�a raz ksi�niczk�, kiedy indziejs�u��c�, potem z kolei poetk�, artystk�, a nawet prostytutk�. Mo�liwo�ciwydawa�y si� nieograniczone i dawa�y okazj� do niewinnej zabawy. Nie ulega�ow�tpliwo�ci, �e kt�rego� dnia trzeba b�dzie zacz�� poszukiwa� prawdy, ale Josswiedzia�a w g��bi duszy, �e zwleka z tym, poniewa� l�ka si�, i� prawda oka�e si�10T)om echzbyt prozaiczna. Dopiero gdy spojrza�a na twarzyczk� Toma, kiedy zrozumia�a,jakie to uczucie trzyma� w ramionach w�asne dziecko, poj�a, �e musi odkry� nietylko, kto jest jej biologiczn� matk�, ale r�wnie�, jak i dlaczego owa kobietazdecydowa�a si� odda� w�asn� c�rk� obcym ludziom. I nagle, w jednej chwili,tamta do�� niesprecyzowa-na ciekawo�� przerodzi�a si� w dr�cz�c� obsesj�.Pocz�tkowo sprawa wydawa�a si� �atwa, nawet zbyt prosta. Jej matka, jak wynika�oz akt, nazywa�a si� Laura Ca-therine Duncan, z domu Manners, jej ojcem by�Philip George Henry Duncan. Zmar� na siedem miesi�cy przed jej narodzinami. Aona przysz�a na �wiat w Belheddon Hall, w Essex, 21 czerwca 1964 roku.Jej przybrani rodzice, Alice i Joe, od dawna ju� przygotowani na t� chwil�,radzili uda� si� do jednej z agencji, kt�re specjalizuj� si� w odszukiwaniurodzin dzieci oddanych do adopcji, ale Joss nie chcia�a nawet o tym s�ysze�; t�spraw� chcia�a za�atwi� sama. Nawet gdyby si� mia�o okaza�, �e matka nie mieszkaju� w Belheddon Hall, zamierza�a przekona� si� o tym na w�asne oczy, zwiedzi�miejscowo��, gdzie przysz�a na �wiat; upewni� si�, czy zdo�a wyczu� w�asnekorzenie.Na mapie Belheddon figurowa�o jako ma�a mie�cina na wybrze�u wschodniej Anglii,pomi�dzy Suffolk a Essex, zaskakuj�co daleko na p�nocy po drugiej stronierozleg�ego obszaru wodnego, tam gdzie Stour wpada do Morza P�nocnego, jakie�pi�� mil od niewielkiego miasteczka Manningtree.Joss spodziewa�a si� ujrze� miejsce bardziej romantyczne ni� Essex, co� wrodzaju Szkocji, postanowi�a jednak nie kierowa� si� �adnymi uprzedzeniami, leczzaakceptowa� wszystko, z czymkolwiek si� zetknie.Kiedy wyje�d�a�a do Belheddon, z wra�enia zasch�o jej w gardle. Zatrzyma�a si�przed niedu�ym sklepem o oknach oklejonych na kraw�dziach po��k�ym celofanem.Poczta w Belheddon i sklep. Zamkn�a oczy, zaci�gn�a r�czny hamulec i zgasi�asilnik. Zaskoczona spostrzeg�a, jak mocno dr�� jej r�ce.Gwa�towne porywy wiatru gna�y w stron� auta kupki zesch�ych li�ci, tarmosi�y nawszystkie strony tabliczk� nad'Dom ecH11wej�ciem do sklepu. Joss wysiad�a z samochodu prostuj�c si� z trudem. Mia�a zasob� d�ug� podr�. Je�li wyobra�a�a sobie do tej pory ca�y Essex jako co� wrodzaju przedmie�� p�nocno-wschodniego Londynu, to teraz zrozumia�a, i� by�a wb��dzie. Odk�d wyjecha�a z Kensington, gdzie mieszka�a z Lukiem, up�yn�y ju�dwie i p� godziny, a przynajmniej przez ostatni� godzin� krajobraz, jaki mija�a,nie mia� nic wsp�lnego z miastem.Ulica wygl�da�a na opustosza��; ani przechodni�w, ani aut. Na tym odcinku bieg�apomi�dzy dwoma rz�dami �adnych, schludnych domk�w i dopiero nieco dalej skr�ca�aw stron� uj�cia rzeki. By�a to ma�a mie�cina - nie wi�cej ni� tuzin domk�w,w�r�d nich par� krytych strzech�, a dwa lub trzy podparte s�upkami, zko�ysz�cymi si� na wietrze malwami w ogr�dkach. Joss nie dostrzeg�a nigdzieko�cio�a.Odetchn�a g��boko i pchn�a drzwi sklepu. Ze zdumieniem stwierdzi�a, i� oferujeon wi�cej ni� zapowiada� to skromny wygl�d z zewn�trz. Po lewej stronie okienkoma�ego urz�du pocztowego gin�o niemal za stosem kart pocztowych i artyku��wpi�mienniczych oraz wy�o�onymi na p�kach s�odyczami, po prawej natomiastznajdowa� si� imponuj�cy i dobrze zaopatrzony dzia� delikatesowy. Stoj�ca zakontuarem ekspedientka by�a drobn�, korpulentn� kobiet� w wieku oko�osze��dziesi�ciu lat, o siwych wiotkich w�osach i szarych, przenikliwych oczach.Si�ga�a w�a�nie d�oni� w plastykowej r�kawiczce do lady ch�odniczej po kawa�eksera, ale podnios�a wzrok na Joss i u�miechn�a si� do niej.- Za chwil� pani� obs�u��, z�ociutka.Kobieta stoj�ca w kolejce przed Joss obejrza�a si� z zainteresowaniem. By�awysoka, ciemne niesforne w�osy wymyka�y jej si� spod chustki zawi�zanej nag�owie, a ogorza�a twarz zdradza�a d�ugie lata obcowania z ostrym wschodnimwiatrem. U�miechn�a si� przyja�nie.- Przepraszam, wygl�da to tak, jakbym wykupywa�a ca�y sklep. Ale naprawd� ju�odchodz�.- Nie szkodzi. - Joss odwzajemni�a u�miech. - W�a�ciwie wesz�am tu tylko, abyzapyta� o drog� do Belheddon Hall.Na twarzach obu kobiet odmalowa�o si� zdumienie.121)om ecH- To tu� obok ko�cio�a - odpar�a kupuj�ca i zmru�y�a oczy.- Ale tam nie ma czego szuka�. W Hall nie ma teraz nikogo.Joss zagryz�a warg�, staraj�c si� ukry� rozczarowanie.- Czy to znaczy, �e nie mieszkaj� ju� tam Duncanowie? Kobiety potrz�sn�yg�owami.- Ju� od lat nikt tam nie mieszka. - ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl