Dom westalek, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
STEVEN SAYLORDOM WESTALEKThe House of the VestalsPrzekład: Janusz SzczepańskiWydanie oryginalne: 1992, 1993, 1994, 1995, 1997 by Steven SaylorWydanie polskie: 2004Trzem tajemniczym kobietom, które były inspiracjš do stworzenia tych opowiadań: Janet Hutchings, Hildegarde Withers i (ku pamięci) Lillian de la Torre, powięcam. Jedna z nich (co najmniej) jest postaciš fikcyjnš choć nie mam pewnoci która...PRZEDMOWAPostać Gordianusa Poszukiwacza, detektywa ze starożytnego Rzymu, została wprowadzona w Rzymskiej krwi, pierwszej z cyklu kilku powieci, który póniej zatytułowałem Roma sub rosa.Rzymska krew osadzona jest w realiach roku 80 p.n.e., po krwawej wojnie domowej, w wyniku której dyktator Sulla został tymczasowym panem Rzymu. Powieć opowiada o procesie, w którym młody orator Cycero po raz pierwszy zabłysnšł jako prawnik, bronišc człowieka oskarżonego o ojcobójstwo. To włanie Gordianusa, wówczas trzydziestoletniego mężczyznę o szczególnym talencie do wygrzebywania na wiatło dzienne ludzkich brudnych sekretów, poczštkujšcy adwokat wezwał do pomocy przy szukaniu prawdy.Akcja następnej powieci, Ramiona Nemezis, toczy się w 72 r. p.n.e., podczas buntu niewolników pod wodzš Spartakusa. Tak więc między obiema pozycjami mamy omioletniš białš plamę w karierze Gordianusa. Zaciekawieni czytelnicy zasypywali autora pytaniami o poczynania bohatera w tych brakujšcych latach. Odpowied, przynajmniej częciowš, znajdš oni w tej ksišżce. Chronologicznie powinna ukazać się jako druga w cyklu, opisuje bowiem ledztwa prowadzone przez Gordianusa w owym czasie. I tu nie zabraknie zbrodni, porwań, tajemniczych zniknięć, egzekucji, więtokradztw, fałszowania testamentów, zwykłych kradzieży i upiornych historii.W kilku opowiadaniach przewija się postać Ekona, niemego chłopca, którego bohater poznał w Rzymskiej krwi. Spotykamy też Bethesdę, nałożnicę pochodzenia egipsko-żydowskiego, która również wykazuje się zdolnociami detektywistycznymi. Jedno z opowiadań mówi o tym, w jaki sposób Gordianus zyskał swego wiernego ochroniarza Belbona, w innym poznajemy najwczeniejsze jego przygody jako młodzieńca-obieżywiata w Aleksandrii. Ważne role odgrywajš Cycero i Katylina, a tuż za kulisami akcji czujemy obecnoć Marka Krassusa i młodego Juliusza Cezara. Dowiemy się też, jakie ródło miała przyjań Gordianusa z jego dobroczyńcš, patrycjuszem Lucjuszem Klaudiuszem. Gospodarstwo w Etrurii, które Poszukiwacz odwiedza w Królu pszczół i miodzie, jest tš samš posiadłociš, którš miał póniej odziedziczyć po Lucjuszu w Zagadce Katyliny. Podobnie willa na Palatynie z opowiadań Zniknięcie srebra Saturnaliów i Kot z Aleksandrii kiedy będzie należała do niego.Opowiadania ułożone sš w porzšdku chronologicznym. Czytelnicy, którzy ceniš historię na równi z sensacjš, znajdš na końcu ksišżki szczegółowe kalendarium oraz kilka uwag na temat ródeł historycznych.MIERĆ NOSI MASKĘEkonie, czy to znaczy, że jeszcze nigdy nie oglšdałe żadnej sztuki? spytałem.Spojrzał na mnie swoimi wielkimi bršzowymi oczami i potrzšsnšł głowš.Nigdy nie miałe się z kłótni pary ofermowatych niewolników? Nigdy nie mdlałe na widok młodziutkiej bohaterki uprowadzonej przez piratów? Nie czułe tego dreszczyku emocji, kiedy okazywało się, że nasz bohater jest spadkobiercš olbrzymiej fortuny?Oczy Ekona zrobiły się jeszcze większe i potrzšsnšł głowš jeszcze gwałtowniej.W takim razie musimy to naprawić powiedziałem. I to jeszcze dzisiaj!Działo się to w idy wrzeniowe. Jesienny dzień był tak piękny. Bogowie chyba nigdy dotšd nie stworzyli tak pięknego jesiennego dnia. Słońce słało ciepłe promienie na wšskie uliczki i szemrzšce fontanny; znad Tybru dolatywał lekki wietrzyk, przyjemnie chłodzšc siedem wzgórz miasta; niebo było jak misa najczystszego lazuru, bez najmniejszej chmurki. Był to dwunasty z szesnastu dni wyznaczonych na doroczne obchody więta Rzymu, najstarszego w historii miasta. Kto wie, czy to nie sam Jowisz zarzšdził, by pogoda była tak doskonała; przecież więto odbywało się na jego czeć.Dla Ekona ten czas okazał się nieskończonym pasmem fascynujšcych odkryć. Pierwszy raz w życiu zobaczył wycig rydwanów w Circus Maximus, walki zapaników i bokserów na miejskich placach; zjadł też pierwszy w swoim życiu cielęcy móżdżek z migdałowš kiełbaskš z ulicznego straganu. Wycigi ogromnie go podekscytowały, głównie ze względu na konie; był oczarowany ich pięknem. Pięciarze za to szybko go znudzili, widział bowiem w swym życiu już niejednš ulicznš bójkę. Kiełbaska za wyranie mu nie posłużyła, choć niewykluczone, że wina leżała po stronie zielonych jabłek smażonych z korzennymi przyprawami, na które skusił się tuż po niej.Minęły już cztery miesišce od chwili, kiedy uratowałem Ekona z ršk zgrai chłopaków cigajšcych go z kijami i okrutnymi szyderstwami na ustach po zakamarkach Subury. Niewiele jeszcze wtedy o nim wiedziałem; poznałem go tylko przelotnie tamtej wiosny, kiedy prowadziłem ledztwo dla Cycerona. Owdowiała matka zdecydowała się, najwyraniej w akcie desperacji, porzucić małego Ekona, pozostawiajšc go własnemu losowi. Czyż mogłem nie zabrać go do siebie?Od razu uderzyła mnie w nim jego niezwykła, jak na dziesięcioletniego chłopca, mšdroć. Wiedziałem, w jakim jest wieku, ponieważ zapytany o to, pokazywał dziesięć palców. Nie był niemowš od urodzenia, lecz został nim w wyniku przebytej choroby tej samej, która wczeniej zabrała jego ojca. Eko miał bardzo dobry słuch, potrafił też liczyć, ale jego język pozostawał bezużyteczny. Poczštkowo jego niezdolnoć mówienia stanowiła dla nas obu olbrzymiš przeszkodę. Eko jest na pewno zdolnym mimem, jednak gestami nie da się przekazać wszystkiego. Kto nauczył go alfabetu, ale chłopiec umiał czytać i pisać tylko najprostsze słowa. Zaczšłem sam go uczyć, lecz jego niemota znacznie ograniczała postępy w nauce.Jego praktyczna znajomoć rzymskich ulic była dogłębna, ale za to bardzo wšska. Znał tylne wejcia do wszystkich sklepów Subury i dobrze wiedział, w którym miejscu nad Tybrem handlarze mięsa i ryb wyrzucali wieczorem resztki towaru. Nigdy jednak nie był na Forum ani w Circus Maximus, nie słyszał przemowy żadnego polityka (szczęciarz!) ani nie oglšdał przedstawienia w teatrze. Tego lata spędziłem wiele godzin, pokazujšc mu miasto; na nowo odkrywałem wspaniałoci Rzymu, patrzšc na nie oczami dziesięciolatka.Dwunastego dnia wišt, kiedy przebiegł koło nas herold, ogłaszajšc, że za godzinę zespół Kwintusa Roscjusza będzie dawać przedstawienie, zdecydowałem, że nie możemy przegapić takiej okazji.Ach, trupa Roscjusza Komedianta! powiedziałem. Organizatorzy wišt nie poskšpili pieniędzy. Nie ma dzi słynniejszego aktora niż Kwintus Roscjusz ani bardziej znanej trupy aktorskiej!Zeszlimy z Subury na Forum, gdzie więtujšce tłumy wypełniały otwarte place. Między wištyniš Jowisza a łaniš Seniusza rozstawiono prowizoryczny teatr. Drewnianš scenę wzniesiono na wšskiej przestrzeni między ceglanymi murami, której resztę wypełniały rzędy ławek.Pewnego dnia jaki szukajšcy popularnoci wród plebsu polityk zbuduje pierwszy stały teatr w Rzymie zauważyłem. Wyobra sobie: prawdziwy kamienny amfiteatr w greckim stylu, niewzruszony jak wištynia! Konserwatyci będš zbulwersowani. Nienawidzš teatru, ponieważ pochodzi z Grecji, a według nich wszystko, co greckie, jest dekadenckie i niebezpieczne. Dobra nasza, Ekonie! Jestemy na miejscu wczenie. Powinnimy dostać dobre miejsca.Porzšdkowy przydzielił nam siedzenia tuż przy rodkowym przejciu, zaledwie pięć rzędów od sceny. Pierwsze cztery rzędy, oddzielone od reszty purpurowym sznurem, zarezerwowane były dla senatorów i wyższych urzędników miejskich. Od czasu do czasu ten sam porzšdkowy kroczył przejciem, prowadzšc jakiego ważnego gocia w todze z osobami towarzyszšcymi, opuszczał sznur i z szacunkiem wskazywał miejsca. Kiedy widownia z wolna się zapełniała, pokazywałem Ekonowi poszczególne elementy tego prowizorycznego teatru. Niewielka wolna przestrzeń przed pierwszym rzędem krzeseł, zwana orchestrš, była przeznaczona dla muzyków. Na scenę prowadziło kilka schodków umieszczonych po obu jej stronach. Samš scenę z trzech stron zamykały drewniane ciany zaopatrzone w drzwi dla aktorów. Gdzie zza niej dobiegały dwięki instrumentów; muzycy przygotowywali się do występu, grajšc urywki znanych melodii.Gordianusie!Odwróciłem się i ujrzałem górujšcš nad nami wysokš i chudš sylwetkę.Statiliusie, miło cię widzieć! przywitałem go.Ciebie też. Ale kogóż to masz ze sobš? Statilius wycišgnšł dłoń i poczochrał kasztanowš czuprynę Ekona.To jest Eko przedstawiłem chłopca.Dawno nie widziany siostrzeniec?Niezupełnie.Ach, a zatem... błšd młodoci? Statilius uniósł brwi.Również nie. Poczułem, że się rumienię, ale jednoczenie przemknęło mi przez głowę pytanie, jak czułbym się, mogšc odpowiedzieć: Tak, to mój syn.Nie pierwszy już raz zastanawiałem się nad możliwociš prawnej adopcji Ekona... i szybko odepchnšłem od siebie tę myl. Kto taki jak ja, kto często ryzykuje życie, nie ma co marzyć o ojcostwie; tak sobie w każdym razie powtarzałem. Gdybym rzeczywicie pragnšł synów, ożeniłbym się z odpowiedniš kobietš... Rzymiankš... i dzi miałbym już ich całš gromadkę. Zmieniłem temat.Statiliusie, gdzie twoja maska i strój? Dlaczego nie jeste za kulisami, szykujšc się do występu?Znałem go od dzieciństwa. Statilius został aktorem jako młodzieniec; przystał do jakiej trupy, potem do innej, starajšc się uczyć rzemiosła aktorskiego od znanych komediantów. Przed rokiem przyjšł go pod swoje skrzydła Wielki Roscjusz.Och, mam jeszcze sporo czasu.A jak tam życie w ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl