Don Camillo - Guareschi, EBooki

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
^^ (C5 "o-n SD, a� � � � Ihi fl.Ma�y fw^ialdf�-2;ylihlat���*la ��<>elzleunvli ktopot^*^�lo� familia.* * *tom IMa�y �wiatekdon Camilla(w sprzeda�y)tom IIDon Camilloi jego trz�dka(w sprzeda�y)tom IIITowarasysadon Camillo(w sprzeda�y)tom IVDon Camilloi dzisiejsza m�odzie�(w sprzeda�y)tom VLudziska(w sprzeda�y)tom VIBlady wymoczek(w sprzeda�y)(^y u. ar� s c IT. irysunkamiAutoraprze�o�y�aMagdalena Dutkiewicz-- L i fw i n i u kPALABRAWydawnictwo Misjonarzy Klaretyn�w&Instytut Wydawniczy PAX* * *Warszawa 1995Tytu� orygina�u:L'anno di don Camillo� by Rizzoll Edltore, Milano 1986for the Polish Translatlonby Magdalena Dutk�ewicz-LitwInIukfor the Polish editionby Wydawnictwo Misjonarzy Klaretyn�w PALABJA'Warszawa 1995Ok�adk� projektowa�:Edward LutasynRedaktor:Joanna DygaKorekta:Zesp�ISBN 83-85482-55-5PALABRAWyd.Misjonarzy Klaretyn�wul. Poborzariska 703-368 WarszawaInstytut Wydawniczy PAXul. Nablelaka 1600-743 WarszawaOd WydawcyW Roncole Verdi, w domu, gdzie Giovannino Guareschisp�dzi� ostatnie lata i gdzie wci�� jeszcze istniej� �ywe �wiadect-wa jego obecno�ci, na obszernym i zalanym �wiat�em poddaszukryje si� ca�y dorobek tw�rczy, jaki powsta� podczas jego bardzointensywnej dzia�alno�ci pisarskiej.Ka�dego, kto przekracza pr�g tego domu i wchodzi na podda-sze, ogarnia stopniowo trudne do opisania wra�enie ��cz�ce w so-bie niejako paradoksalne odczucie nies�ychanej skromno�ci a jed-nocze�nie niezmiernej wielko�ci Guareschiego.Tu na g�rze jasnym staje si� pow�d owego oczarowania.Na dw�ch du�ych sto�ach stoj�cych po�rodku i w wielu szafachotaczaj�cych pomieszczenie ze wszystkich stron le�� w najle-pszym porz�dku setki i tysi�ce cierpliwie skatalogowanych stro-nic, na kt�re Guareschi przelewa� przez lata swoj� nami�tno�� dopisania, do swoich bohater�w, do swojego �wiata. Tego �wiata,kt�ry lubi� nazywa� ma�ym �wiatkiem (mo�e to w�a�nie z owejskromno�ci?), i kt�ry narzuci� ca�emu wielkiemu �wiatu, od Ame-ryki po Japoni�, omijaj�c granice ideologii niczym bariery celne,dzi�ki okruchem wiecznej prawdy obecnym w jego tw�rczo�ci- a osi�gn�� to jako jedyny z wielkich pisarzy.To, co dzi� mo�emy nazywa� �archiwum Guareschiego" za-wdzi�czamy pe�nemu mi�o�ci wysi�kowi jego dzieci. Z uwagi nabogactwo materia�u (ca�e roczniki czasopism, wycinki z gazet,maszynopisy i r�kopisy) uporz�dkowanie ca�o�ci zabra�o lata pra-cy. I teraz, kiedy dobiega ona ju� ko�ca, wydawca dost�pi� za-szczytu wzi�cia udzia�u w otwarciu owego archiwum.W ten w�a�nie spos�b narodzi� si� pomys� powstania niniejszejksi��ki.Wi�ksza cz�� z obszernej spu�cizny Guareschiego zosta�a opu-blikowana w czasopismach i gazetach. W por�wnaniu z tym sto-sunkowo niewiele materia�u doczeka�o si� wydania w formieksi��kowej. Przegl�d kolejnych smakowitych epizod�w z tocz�cejsi� odwiecznej braterskiej walki mi�dzy don Camillem a Peppo-nem nasun�� my�l, �e jest tu zgromadzony materia� wystarczaj�cydo stworzenia ksi��ki, kt�ra w spos�b ca�o�ciowy mog�aby stano-wi� wyraz ho�du dla �ycia �Niziny" i jej bohater�w, tak lubianychprzez czytelnik�w, oraz dla samego autora.St�d te� wzi�� si� tytu�, maj�cy w sobie co� od�wi�tnego: �Czte-ry pory roku don Camilla".Brzmi on tak r�wnie� z innego powodu. Podczas tworzeniawyboru opowiada�, kt�re mog�yby si� z�o�y� w jeden ci�g, oka-za�o si�, �e w�a�nie przedstawienie historii roku kalendarzowego,z nast�puj�cymi po sobie jego porami, b�dzie najlepszym sposo-bem uczczenia pami�ci Autora i wyj�ciem naprzeciw jego ewen-tualnym oczekiwaniom. Tak jak �Don Camillo" z 1948 r., taki ten tom opisuje wydarzenia, kt�re mia�y miejsce mi�dzy grud-niem jednego a grudniem nast�pnego roku.Przedstawiaj�c czytelnikom niniejsz� ksi��k�, wydawca jestpewien, �e sprawi� ni� przyjemno�� Autorowi, Jego Dzieciomi milionom czytelnik�w, kt�rzy wci�� niezmiennie kochaj� Gua-reschiego.Mediolan, kwiecie� 1986Droga DobraAtmosfera nagle zacz�a si� rozgrzewa�. Tak si� zawsze dzia�ow tych stronach: miesi�cami wszystko sz�o jak po ma�le i zdawa�osi�, �e ju� b�dzie trwa�o wiecznie. A� nagle Pepponowi skaka�oci�nienie i zaczyna�y si� k�opoty.Peppone zosta� wezwany przez szefa z miasta, a po powrociemin� mia� roze�lon�, co zwiastowa�o burz�. Najpewniej obarczyligo kampani� wyborcz�; wraca�a ta sama �piewka, co przed pi�ciulaty.Pierwszy wiec wyborczy zosta� starannie zorganizowany i pew-nego sobotniego popo�udnia plac by� zapchany czerwonymi,kt�rzy zwalili si� ze wszystkich stron.Don Camillo znalaz� si� w �rodku tego zamieszania zupe�nienieszcz�liwym trafem: mia� odebra� worek m�ki kukurydzianejw Castelletto, wi�c zaprz�g� do ma�ego w�zka swoj� star� szkap�,kt�ra nazywa�a si� Peppo. To te� by� przypadek, bo don Camilloprzyczepi� jej to imi� bez najmniejszego zamiaru czynienia aluzjii, jak opowiada� wszem i wobec, nieraz by�o mu przykro, �ez powodu dialektu, kt�ry nie robi� r�nicy mi�dzy Pep�-koniema Pep�-Pepponem, mo�na by sobie pomy�le� o B�g wie jakichukrytych zamiarach.T�umaczy�, �e sto razy pr�bowa� zmieni� imi� zwierz�ciu, aleko�, je�li si� na niego nie wo�a�o Pep�, nie reagowa�.- Trzeba by by�o, �eby pan w�jt zmieni� imi� - mawia� zaka�dym razem don Camillo.Tak wi�c don Camillo zaprz�g� szkap� do dwuk�ki, zarzuci� naplecy obowi�zkow� baranic� i wyszed� z podw�rza plebanii zeszczerym zamiarem przejechnia przez plac i skr�cenia na drog� doCastelletto.Ale natkn�� si� na mrowie ludzi, i kiedy don Camillo m�wi��przepraszam", oni odwracali si� i obrzucali go spojrzeniem,kt�re m�wi�o: �Kim jest ten przekl�ty, co chcia�by, �ebym si�przesun��?"A potem nagle pojawi� si� Chudy b�d�cy w s�u�bie porz�dko-wej.- Sta�! - powiedzia�.- Musz� jecha� do Castelletto - wyja�ni� don Camillo. - Je�elim�g�by� mi powiedzie�, jak mog� tam dotrze�, nie przecinaj�cplacu...- Poczekajcie, a� sko�czy si� wiec, a potem pojedziecie! - od-par� kategorycznym tonem Chudy.Don Camillo roz�o�y� r�ce i sta� spokojniutko, pal�c po��wk�swojego toska�skiego i czekaj�c, a� go przepuszcz�.W�a�nie zabra� g�os Peppone; to jasne, �e dostrzeg� don Camillaprzyblokowanego w t�umie, wi�c nie pozwoli� sobie na zmarnowa-nie okazji i da� mu do zrozumienia, jakie to czasy teraz nadesz�y.- Nawet je�li jaki� reakcjonista, kt�ry ma zatkane uszy i niedostrzega tego, to jednak bliski jest jak nigdy czas odwetu proleta-riatu! Wielu �udzi si� widz�c, �e lud pracuj�cy od jakiego� czasunie burzy si� i nie robi wrzawy. Proletariat jest jak dzia�o, kt�restrzela nie dla przyjemno�ci strzelania, ale tylko wtedy, kiedywybrany zosta� obiekt ostrza�u! Wkr�tce us�yszycie huk armatni!Tak zwana klasa rz�dz�ca, kt�ra wyzyskuje i tyranizuje proletariat,w�a�nie ko�czy swoj� dochodow� gierk�. Klas� rz�dz�c� jest lud,kt�ry pracuje i produkuje i kt�ry musi mie� nale�ne sobie miejsce...Peppone przemawia� jeszcze dobr� chwil� w tym samym tonie,a w pewnym momencie zakrzykn��:- Nikt nigdy nie potrafi zatrzyma� tryumfalnego pochodu ideiproletariackiej, nikt! Nawet je�eli umie my�le� po ameryka�skui m�wi� po �acinie! Kto ma uszy, niechaj s�ucha!Wszyscy chichocz�c odwr�cili si� w stron� don Camilla, a onspyta� g�o�no, zwracaj�c si� w kierunku trybuny:- Do mnie pan m�wi?- Nie, m�wi� do pa�skiego konia, kt�ry ma lepszy s�uch i le-piej rozumie! - wykrzykn�� Peppone.Don Camillo przesta� si� czymkolwiek przejmowa�, bo stwier-dzi�:- To logiczne: konie �atwo si� rozumiej�...Po Pepponie zabra� g�os kto� inny, wi�c don Camillo zobaczyw-szy, �e to si� chyba nigdy nie sko�czy, uruchomi� Peppa i wr�ci�na podw�rze plebanii.Po kwadransie sko�czy�y si� przem�wienia, ale ludzie stali naplacu i gadali, a Peppone i jego sztab generalny prowadzili uzu-pe�niaj�cy wiec w cieniu trybuny.A� tu nagle pojawi� si� don Camillo, ale nie mia� ju� swojejdwuk�ki, tylko w�zek z wysokimi burtami i mi�dzy dyszlami nieby�o konia, tylko on sam. Ko� sta� na w�zku, a na karku mia�zawi�zan� wielk� czerwon� chust�.Ludzie stan�li z rozdziawionymi g�bami zadziwieni tym wido-kiem, a don Camillo w dalszym ci�gu ci�gn�c sw�j w�zek, rozpocz��przejazd przez plac. Kiedy dotar� do trybuny, zatrzyma� si�, opar� si�na dyszlu i wyci�gn�� z kieszeni chusteczk� do wytarcia potu.Napotka� spojrzenie Peppona.- Widzi pan? - t�umaczy� don Camillo, sapi�c z wysi�ku -jak�si�� ma propaganda, kiedy jest tak dobrze robiona jak pa�ska?Ko�, kt�ry ma dobry s�uch, po us�yszeniu pa�skiego przem�wie-nia nie chce wi�cej s�ysze� o ci�gni�ciu dwuk�ki. Teraz na ciebiekolej! - m�wi. No i musia�em stan�� przy dyszlu. Trzeba si� z tympogodzi�, �e �wiat schodzi nieuchronnie na lewo.Peppone zbli�y� si� na kilka krok�w i uj�wszy si� pod boki,stan�� z gro�n� min� przed don Camillem.- No w�a�nie - powiedzia� don Camillo u�miechaj�c si� - k�o-pot z tym, �e teraz trudno poj��, dok�d chce zmierza� ko�.Peppone odsun�� kapelusz na ty� g�owy.- A wi�c dla was proletariat to byd�o? - spyta� z�owrogo Pep-pone.- Nie mam pewno�ci - odpar� don Camillo. - Niech panspr�buje zapyta� konia, kt�ry ma lepszy s�uch od mojego i rozu-mie wi�cej ode mnie.Na szcz�cie w tym momencie przyby� sier�ant karabinier�wi nie sta�o si� to, co si� mia�o sta�. Sier�anta a� zatka�o, kiedyzobaczy� don Camilla tak umiejscowionego.- Co to za rozr�ba? - spyta� sier�ant.- �adna rozr�ba - odpowiedzia� don Camillo, staj�c ponowniemi�dzy dyszlami i manewruj�c, �eby zawr�ci� na podw�rze ple-banii. - To rewolucja proletariacka, kt�ra wsiad�a na dwuk�k�,zaj�a miejsce starej klasy rz�dz�cej i prowadzi kraj do promien-nego celu.Po odstawieniu... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl