Don Wollheim proponuje - 1987, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Don Wollheim - proponuje1987- Roger Żelazny - Wieczna marzłoć- Doris Egan - Chronoskoczek- Pat Cadigan - Rozterki ładnego chłopca- Lucius Shepard - Przepustka- Suzette Haden Elgin - Hej, zakwitła nam dębina- Jerry Meredith & D. E. Smirl - Sen w butelce- Tanith Lee - Złota Czarownica- Howard Waldrop - Lwy piš dzisiejszej nocy- Robert Silverberg - Przeciwko Babilonowi- Damon Knight - Sonet z ParadiseRoger Żelazny - Wieczna marzłoćWysoko na zachodnim stoku góry Kilimandżaro leży wyschłe i zamarznięte truchło lamparta. Trzeba, by kto wyjanił, skšd się tamwzięło, ponieważ martwe lamparty nie sš zbyt rozmowne.CZŁOWIEK. Wydaje się, że muzyka przychodzi i odchodzi wedle własnego uznania. W każdym razie kręcenie gałkš przy stojšcymobok łóżka odbiorniku nie ma żadnego wpływu na to, czy muzyka pojawia się, czy znika. Nieomal znajoma, obca jednak melodia, naswój sposób drażnišca. Dzwoni telefon; on podnosi słuchawkę. Nikt się nie odzywa. Znowu.To już czwarty raz w cišgu ostatniej godziny, kiedy to zajmował się porannš toaletš, wkładał ubranie i przygotowywał argumenty,odzywa się ten głuchy telefon. Gdy pytał w recepcji, mówiono mu, że nikt do niego nie dzwonił. Ale ten cholerny autorecepcjonistamusi być niesprawny - tak samo jak wszystko tutaj.Wiatr, już silny, wzmaga się jeszcze ciskajšc kawałkami lodu o budynek, z dwiękiem, który przypomina drapanie setek pazurków.Zaskakuje go jęk zasuwajšcych się stalowych okiennic. Najgorsze jednak, że wydaje mu się, iż przemykajšc wzrokiem po szybienajbliższego okna dostrzegł w nim jakš twarz.To, oczywicie, niemożliwe. Jego pokój znajduje się na trzecim piętrze. Załamanie wiatła w kryształkach lodu. Nerwy.Tak. Denerwuje się cały czas, od kiedy tu przylecieli dzi rano. Nawet wczeniej...Odsuwa na bok stojšce na kredensie rzeczy Dorothy i wród swych własnych znajduje maleńki pakiecik. Odwija go; w rodkuznajduje się płaski czerwony prostokšt wielkoci mniej więcej dużego paznokcia. Podwija rękaw i przykleja płytkę w zagłębieniulewego łokcia.rodek uspokajajšcy rozchodzi się natychmiast po jego układzie krwiononym. Oddycha kilka razy głęboko, po czym odkleja płytkę iwyrzuca do spalarki. Odwija rękaw i sięga po marynarkę.Muzyka jest coraz głoniejsza, jakby chciała zagłuszyć wycie wiatru, łoskot kawałków lodu. W drugim końcu pokoju sam z siebieożywa wideoekran.Twarz. Ta sama twarz. Tylko na moment. Jest pewien. A potem szum i falujšce linie na ekranie. nieg. Chichocze.No dobrze, moje nerwy, niech wam będzie, myli. Macie prawo. Ale barbiturany zrobiš z wami porzšdek. Lepiej zabawcie się jużteraz, bo wkrótce się was przytłumi.Na ekranie pojawia się jaki pornos. Umiechajšc się kobieta dosiada mężczyzny...Obraz zmienia się znowu; jaki pozbawiony głosu dziennikarz komentuje to czy owo.Przeżyje i to - jest wszak niezniszczalny. On, Paul Plaige, ryzykował już przedtem wiele razy i zawsze wychodził z tego cało. To tylkoobecnoć Dorothy sprawia, że dowiadcza swoistego deja w, które go rozstraja. Nieważne.Ona czeka na niego w barze. Niech czeka. Po paru kieliszkach łatwiej będzie jš namówić - chyba że alkohol wprawi jš w kłótliwynastrój. To też się czasem zdarza. Tak czy inaczej, musi jš od tego odcišgnšć.Cisza. Wiatr milknie. Drapanie ustaje. Muzyki już nie słychać. Szmer. Odsuwajš się okiennice ukazujšc opustoszałe miasto. Cisza,pod niebem całkowicie zasnutym chmurami. Miasto otacza piercień lodowych gór. Nic się nie porusza. Nawet wideoekran zgasł.Aż się kurczy, gdy gdzie po lewej stronie, na drugim końcu miasta błyska urzšdzenie peryferyjne. Promień lasera uderza w staranniewybrany punkt na lodowcu, którego całe czoło rozpada się na kawałki.Po chwili słyszy pusty, dudnišcy odgłos kruszšcego się lodu. U stóp lodowej góry unosi się obłok pyłu niczym grzebień fali. Umiechasię na myl o potężnej energii, wyliczeniu czasu, atrakcyjnoci oglšdanego widoku. Andrew Aldon... zawsze na stanowisku, walczšcy zżywiołami, zmagajšcy się z samš przyrodš, niemiertelny strażnik Miasta Rozrywek. Przynajmniej Aldon nigdy się nie psuje.Powraca cisza. Kiedy obserwuje, jak osiada poderwany nieg, czuje już działanie rodka uspokajajšcego. Dobrze będzie nie mu siećjuż się martwić o pienišdze. Ostatnie dwa lata wiele go kosztowały. Widział, jak wszystkie jego inwestycje pożera Wielki Kryzys - iwtedy po raz pierwszy siadły mu nerwy. Mięczak się teraz z niego zrobił - nie to, co przed wiekiem, kiedy był młodym, wygłodniałymłowcš przygód, który czekał na umiech losu. I doczekał się go. Teraz musi zrobić to ponownie, choć tym razem pójdzie mu łatwiej...jeli nie liczyć Dorothy.Myli o niej. Młodsza od niego o cały wiek, nie ma jeszcze trzydziestki; czasem lekkomylna, przywykła do wszelkich wygód, jakiemoże dać życie. W Dorothy jest co niezdrowego; bywa, iż popada w tak silnš zależnoć od niego, że on czuje się osobliwie poruszony.Kiedy indziej irytuje go to jak wszyscy diabli. Może tak wyglšda u niego teraz miłoć - rzadki odzew na to, że jest jej potrzebny. No,oczywicie, Dorothy ma kupę forsy, co sprawia, że on traktuje jš z odpowiednim szacunkiem. Przynajmniej dopóki nie będzie miałwłasnej. Ale to nie dla żadnego z tych powodów nie może dopucić, aby towarzyszyła mu w wyprawie. To nie kwestia miłoci czypieniędzy. Tu chodzi o życie.Laser błyska znowu, tym razem na prawo. Czeka na łoskot. STATUA. Nie wyglšda zbyt ładnie. Leży zamarznięta w lodowej jaskini,niczym jedna z mniej wygodnie upozowanych modelek Rodina: na pół wsparta na lewym boku, prawy łokieć uniesiony nad głowš, rękazwisa w pobliżu twarzy, ramiona oparte o cianę, lewa noga całkowicie skryta pod niegiem.Ubrana jest w futrzany skafander; kaptur zsunšł się w tył odsłaniajšc zwinięte pasma jasnych włosów. Ma niebieskie spodnie, a naodkrytej nodze widać czarny but z cholewš.Ciało jej pokrywa warstewka lodu; w wielokrotnie odbitym i rozproszonym wewnštrz jaskini wietle widać, że twarz jej nie jestodrażajšca, ale też i niezbyt atrakcyjna. Jej wiek można okrelić na dwadziecia parę lat.ciany i dno jaskini pokrywajš liczne pęknięcia. Z góry zwieszajš się niezliczone stalaktyty, skrzšce się w odbitym wietle niczymdrogocenne klejnoty. Dno jaskini jest nieco pochyłe, a statua znajduje się w wyższym końcu, tak że wnętrze przypomina niecowištynię.Kiedy o zachodzie pęka nieco warstwa chmur, leżšcš postać zalewa czerwone wiatło.Statua, mówišc szczerze, przesunęła się nieco w cišgu minionego stulecia - o kilkanacie centymetrów, w wyniku ruchów warstwlodowych. Jednak efekty wietlne sprawiajš wrażenie, że porusza się znacznie częciej.Cała ta scena mogłaby sprawiać wrażenie, że jest to jedynie jaka nieszczęsna kobieta, która nie znalazła stšd wyjcia i zamarzła namierć; nikt nie pomylałby, iż to statua żywej bogini znajdujšca się w miejscu, gdzie się to wszystko zaczęło.KOBIETA. Siedzi w barze nieopodal okna. Podwórko na zewnštrz ma kolor szary, jest kwadratowe, zasnute niegiem. Donicewypełniajš martwe kwiaty: sztywne, spłaszczone, zamarznięte. Jej ten widok nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie. Zima to pora mierci ichłodu, a ona lubi, jak jej o tym przypominać. Podoba się jej perspektywa opierania się kruchym i widocznym szponom mierci. Nadpodwórkiem przemyka słaby błysk wiatła, po którym rozlega się daleki grzmot. Kobieta sšczy drinka, zwilża wargi i wsłuchuje się włagodne dwięki muzyki wypełniajšcej powietrze.Jest sama. Barman i inni pracownicy to urzšdzenia mechaniczne. Gdyby wszedł tu kto poza Paulem, zapewne krzyknęłaby ze strachu.Oboje sš tu, w hotelu, jedynymi ludmi podczas tego długiego martwego sezonu. Poza pišcymi sš jedynymi ludmi w całym MiecieRozrywek.A Paul... Wkrótce nadejdzie, by zabrać jš do jadalni. Tam będš mogli wezwać holowidma, które zapełniš inne stoliki - jeli przyjdzieim na to ochota. Ona nie życzy sobie tego. Woli być sama z Paulem w takim dniu, w przeddzień wielkiej przygody.Przy kawie opowie jej o swych planach i może nawet tego popołudnia wybiorš sprzęt potrzebny do rozpoczęcia poszukiwań tego, copozwoli mu finansowo ponownie zdobyć szacunek dla siebie samego. Kobieta kończy drinka, podnosi się i idzie do baru po następnšszklankę.A Paul... Trafiła się jak spadajšca gwiazda, poszukiwacz przygód w stanie załamania psychicznego, człowiek ze wspaniałšprzeszłociš o krok od całkowitej klęski. Ta hutawka była już w ruchu, gdy poznali się dwa lata temu, co sprawiło, że wszystkowyglšdało jeszcze bardziej fascynujšco. Oczywicie, że potrzebował kobiety takiej jak ona, by w podobnej chwili móc się na niejwesprzeć. Nie chodziło tylko o pienišdze. Nigdy nie potrafiła uwierzyć w to, co o nim mówili jej zmarli rodzice. Nie, jemu zależy naniej. Jest tak słaby i uzależniony od innych.Chciałaby zmienić go z powrotem w człowieka, którym na pewno był kiedy, a potem, oczywicie, ten człowiek nadal będzie jejpotrzebował. Musiał być taki - to znaczy taki, jakim chciała go widzieć najbardziej - że gdyby sięgnšł i mocno się zamachnšł, księżycwyskoczyłby z orbity jak piłka do golfa. Pewnie taki był, wiele lat temu.Próbuje drugiego drinka.Mógłby się sukinsyn pospieszyć; zgłodniała już nieco.MIEJSCE. Miasto Rozrywek znajduje się na planecie zwanej Balfrost, na wierzchołku góry wieńczšcej przylšdek, spadajšcej wzamarznięte obecnie morze. Miasto Rozrywek zawiera wszystko, co jest potrzebne w wesołym miasteczku dla dorosłych, i nale...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]