Donzuan powiatowy, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MICHAŁBAŁUCKI DONŻUAN POWIATOWYKOMEDYJKA       e-editionŠwww.e-biblioteka.comA.D. MMV*         **   Zapewne nieraz zdarzyło się wam, piękne czytelniczki, w przejedzie przez jakie miasteczko prowincjonalne widzieć defilujšcych na stacji kolei elegantów, których można by nazwać skarykaturowanš kopiš stołecznych mód i szyku. Nie mylcie, że jaki ważony interes sprowadził ich w czasie nadejcia pocišgu - przychodzš, aby widzieć i być widzianymi; toteż kiedy jaka ładna twarzyczka pokaże się w którym oknie wagonu, elegant tego rodzaju, jakby go dama spojrzeniem na munsztuk wzięła, wnet kryguje się, przebiera nogami niby koń na paradzie, układa się w coraz inne malownicze pozy, wystudiowane przedtem dobrze przed zwierciadłem, dobywa co chwila zegarka, muska wšsy, poprawia szkiełka na nosie i rzuca przez nie donżuańskie spojrzenia w stronę ładnej twarzyczki. Odważniejsi polujš przy tej sposobnoci na awantury miłosne, a sš nawet tacy, którzy tš drogš poszukujš korzystnej posady małżonka przy jakiej posażnej pannie lub wdówce.  Każde prawie miasteczko posiada jeżeli nie kilka, to przynajmniej jeden okaz takiego prowincjonalnego donżuana.  Miasteczko R., do którego omielam się wprowadzić was, szanowne czytelniczki, posiadało podobny okaz w osobie pana EugeniuszaUmizgalskiego .  Czym właciwie był pan Genio (tak go nazywano powszechnie), nie mógłbym wam dokładniepowiedzieć. Był niby włacicielem kamienicy w rynku, którš dostał w spadku po ciotce, a która była tak mała, że zaledwie jednš połowę jej mógł odnajmować, zostawiajšc drugš dla siebie, utrzymywał się ze skromnego kapitaliku, który także odziedziczył po matce; bywał rano na gazetach w cukierni, po południu grywał w bilard w kasynie, a wieczór w karty. Jeżeli się zjawił w miasteczku jaki cyrk z małpami, jaki wędrujšcy teatrzyk, panorama lub woskowe figury - pan Genio bywał stałym gociem i jedynym z najpierwszych protektorów tych sztuk wyzwolonych. Miał więc, jak widzimy,najrozliczniejsze zajęcia, które jednak nie dadzš się podcišgnšć pod żadnš rubrykę przyjętš w wiecie.  Najgłówniejszym jednak zajęciem pana Genia była miłoć - a raczej miłostki, którym się oddawał ze szczególniejszym zamiłowaniem. Wszystkie miejscowe pięknoci iniepięknoci przeszły przez jego serce i on królował we wszystkich sercach niewiecich. Nie było to znowu tak trudno, jeżeli wam powiem, że był jedynym prawie przedstawicielem młodzieży w owym miasteczku. Temu należy przypisać owš łatwoć zwycięstw. Najdłużej opierała się jego morderczym pociskom miłoci córka jakiegoekskapitana , mieszkajšcego tu na emeryturze, ale i ta w końcu zapisała się do liczby ofiar romansowego Genia. Romanse te były bardzo niewinnej natury - ograniczały się na spojrzeniach, na sekretnych uciskach ršczek przy grach towarzyskich, westchnieniach, czułych rozmowach. Dalsze usiłowania Genia rozbijały się o małomiejskie pojęcia panien, które nie mogły jako zrozumieć, że można kochać się dlatego tylko, aby kochać; a że Genio nie miał wcale zamiaru żenić się, więc pierwej, nim go spotkać miały niedyskretne pytania rodziców o powód bywania, cofał się dyplomatycznie, by nie był zmuszony powiedzieć co stanowczego.  W taki sposób wszystkie 37 panien, jakie były w miecie, trzymał w szachu, żadna z nich nie traciła nadziei zostania kiedy panišUmizgalskš . Niepokoiły je tylko zbyt częste, bo prawie codzienne wycieczki pana Genia na stację kolei w czasie przybycia pocišgu. Zapytywany nieraz o to, odpowiadał z bardzo poważnš minš, że siedzšc na partykularzu, potrzebuje koniecznie od czasu do czasu otrzeć sięo wiat ucywilizowany, do czego mu się na stacji kolei najłatwiejsza zdarzała sposobnoć.- Koleje bowiem mówił - sš to arterie, które ze stolicy roznoszš ożywcze soki po wszystkich zakštkach kraju.  Aspirantki do stanu małżeńskiego nie miałyby nic przeciwko takiemu ocieraniu się pana Genia o wiat ucywilizowany, gdyby nie były się za porednictwem żywych gazet miejskich dowiedziały, że z tego ucywilizowanego wiata pan Genio upodobał sobie szczególnie rodzaj żeński. Utwierdzało je w tych przekonaniach i to, że zwykle na to ocieranie się o wiat ucywilizowany wybierał się w najstaranniejszej toalecie, wyfryzowany, wyczerniony, wypomadowany, wykrochmalony i wyperfumowany tak, że całe ulice zapowietrzał woniš.  Zwykle o czwartej godzinie po południu można go było widzieć idšcego w stronę kolei - co dzień w innego koloru krawacie stosownie do pory i wewnętrznego usposobienia. Miejscowe panny z zazdrociš i żalem patrzały zza firanek lubgeranijek na tę wykwintnš toaletę, którš niestały donżuan niósł na ofiarę obcym bogom, a raczej boginiom.  Ale jednego dnia ku wielkiemu zdziwieniu wszystkich, pan Genio nie pokazał się o zwykłej godzinie na ulicy. Jedne przypisywały to chorobie, drugie skrusze, a żadnej nie wpadło na myl, że przyczynš opónienia się był krawiec, który nie stawił się w oznaczonym czasie z nowym garniturem. To wstrzymało wyjcie naszego bohatera o całe dziesięć minut. Mówię:wstrzymało , gdyż pomimo opónienia nie dał za wygrane i wierny przyzwyczajeniu, poszedł jak zwykle w stronš kolei, tylko przyspieszonym krokiem.  Popiech był daremny, gdyż jeszcze nie doszedł do dworca kolei, gdy gwizd odjeżdżajšcego pocišgu rozległ się w powietrzu. Już miał wracać ku domowi, gdy wtem na drodze wiodšcej z kolei do miasta spostrzegł jakš młodš kobietę w podróżnym ubraniu.  Pan Genio nagle, jakby mu kto nowe sprężyny powprawiał, ożywił się, wyprostował, zasadził szkiełka na nos i poczšł z daleka już przeszywać zbliżajšcš się damę swymipodbójczymi spojrzeniami. Dama jednak minęła go doć obojętnie i weszła w ulicę miasta. Genio zauważył, że była brunetkš, że miała twarz bladš, ogniste spojrzenie, popielatš woalkę i obršczkę na palcu. Tej szybkoci orientowania się nabył przez wprawę. Szczególniej zaintrygowała go obršczka.- Mężatka - pomylał sobie - i do tego sama. To lubię. Awanturka gotowa.  A Genio spragniony był niesłychanie awanturek, bo znał je dotšd zaledwie zesłyszenia. Mieszczański żywioł nie nadawał się do nich.Na to - mawiał -trzeba kobiety wielkiego wiata . A ubiór damy pachniał włanie szykiem stolicy; Genio więc na pewniaka wietrzył awanturkę - i co prędzej zwrócił się za owš damš ze stałym postanowieniem zapoznania się z niš.  Sama mu to ułatwiła, gdyż zatrzymawszy się na rogu ulicy, rozglšdała się, jakby czego szukała. Genio w kilku zręcznych susach już był przy niej.- Pani zdajesz się kogo szukać. Czy nie mógłbym być pomocnym?- Szukam jakiego hotelu lub oberży. Prawdopodobnie jest tu jaka?- Mogę pani wskazać, służę pani.  Poszła za nim bez wahania. Ta odwaga podobała się naszemu donżuanowi - i dawała mu wiele nadziei.- Zaraz poznać damę z wielkiego wiata - to nie prowincjonalna gšska, która boi się każdego kroku z mężczyznš sam na sam.  Idšc próbował z niš zawišzać rozmowę.- Pani zapewne pierwszy raz w tym miecie.- I zapewne ostatni.- Słusznie pani mówisz. To dziura, która nie zasługuje na nazwę miasta. Cóż paniš skłoniło zatrzymać się tutaj?- Koniecznoć, mój panie - odrzekła z lekkim westchnieniem.  Geniowito słowo i westchnienie dało wiele do mylenia.- I czy wolno spytać, jak długo pani tu zabawi?- To nie zależy ode mnie. Ale gdzież ta oberża?- Oto włanie jestemy już przed niš.- Dziękuję panu za tę przysługę.  Genio jednak nie mylał wcale skończyć swojej znajomoci z nieznajomš damš na tej jednej przysłudze i postanowił nie odstępować jej - zapewne w celu oddania jej innych jeszcze przysług.- Czy pani nie pozwoli towarzyszyć sobie? -spytał wchodzšc z niš odważnie w bramę oberży.  Dama zmierzyła go zdziwionym spojrzeniem.- Gdzie mi pan chcesz towarzyszyć?- No...do domu - odparł, nieco zmieszany tonem tego zapytania.- A to w jakim celu?- No, bo...bo może pani będzie jeszcze czego potrzebowała. Jestem miejscowy.- A, pan może jeste faktorem hotelowym?  Genio wyprostował się dumnie, poprawił kołnierzyków, szkiełek na nosie i odrzekł:- Dla takich dam, jak pani, chętnie podjšłbym się zostać faktorem - z grzecznoci.  Zaczyna mnie bawić ten kawaler swojš grzecznociš- pomylała dama, miejšc się w duszy z zabawnych min prowincjonalnego donżuana, i rzekła: - Jeżeli tak, to pozwolę sobie korzystać z pańskiej grzecznoci...  Genio uszczęliwiony chciał jej już podać rękę, gdy dama, cofajšc się, dodała prędko:- ...gdybędzie tego potrzeba.- Kiedyż więc będę mógł stawić się na rozkazy pani?- Pozwól mi pan przynajmniej trochę wypoczšć po podróży - rzekła z lekkim odcieniem ironii.- O, pani, umiem być delikatnym.  Ukłonił się z elegancjš, na jakš go stać było, do ukłonu dorzucił sentymentalne spojrzenie i cofnšł się dyskretnie.  Tymczasem dama weszła do hotelu i zażšdała gocinnego pokoju o dwóch łóżkach. Genio, wychodzšc z hotelu, ujrzał jš już w oknie otwartym i jeszcze raz ukłonił się, uszedł kilka kroków, obrócił się i znowu się ukłonił - i byłby bez końca tak obracał się i kłaniał, gdyby się nie był potknšł o dyszel wózka i przewrócił jak długi. Damawybuchnęła głonym miechem, a Genio, skonfundowany, zebrał co prędzej wszystkie członki z ziemi i zniknšł na zakręcie ulicy.  W kilka minut potem w okolicy oberży pojawił się jaki mężczyzna w podróżnym ubraniu. Był czego zachmurzony, gniewny i niecierpliwie oglšdał się na wszystkie strony, jakby kogo szukał.-Adasiu ! -zawołała na niego dama z okna oberży.  Mężczyzna zwrócił swe kroki do oberży.- Moja kochana - rzekł kwano, wszedłszy do pokoju - przyznam ci się, że to nie miało wcale sensu.- Co takiego?- Dlaczegoż nie zaczekała, aż odbiorę rzeczy?... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl