Dorothy Uhnak - Policjantka, Ebooki (książki)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
DOROTHY Uhnak
POLICJANTKA
Tę książkę dedykuję Tony'emu - z powodów, które oboje znamy, a wśród
których na pierwszym miejscu znajdują się wzajemna miłość i
zrozumienie. I jeszcze dlatego, że żyje moim życiem równie intensywnie
jak ja i wie, ilu rzeczy musiałam się nauczyć
Wstęp
Jestem detektywem w nowojorskiej jednostce policji odpowiedzialnej za
ochronę komunikacji miejskiej. Najczęstszą reakcją na takie stwierdzenie
bywa pełen zdumienia okrzyk: „Ależ pani nie wygląda na policjantkę!".
Przez dziesięć lat pracy w policji zawsze straszliwie mnie irytowało, że
okrzyk ten miał być czymś w rodzaju komplementu, i to zarówno ze
strony oskarżonych, jak i znajomych nie znajdujących się w tarapatach.
Najwyraźniej, zgodnie z pokutującym u nas stereotypem, policjantka
powinna być rosła, ciężka, nieczuła, rzucająca się w oczy, powinna mieć
twarz naznaczoną doświadczeniem, które powinno także wyzierać z jej
oczu czy brzmieć w jej głosie.
Poza tym dziwiono się również, że wybrałam tę pracę, ponieważ
kształciłam się w innych kierunkach - w dziedzinie pedagogiki, pracy
społecznej, by pomagać na różne sposoby ludziom. Przyjaciele, którzy
podjęli pracę w tych dziedzinach, odnosili się do mojego zawodu z
uprzejmą lekką pogardą, a znajomi, dowiadując się o moim zajęciu,
uważali za swój obowiązek wygłaszać tyrady, narzekając na niesłusznie
wymierzone mandaty lub bezpodstawną demonstrację władzy ze strony
jakiegoś pewnego siebie policjanta. W tych opowieściach zawsze cierpiał
niewinny,
7
który był niewłaściwie potraktowany przez tego, kto powinien służyć
obywatelom.
Zaczęłam pracować w zawodzie jako dwudziestojednoletnia dziewczyna,
niezwykle oddana pracy, co wydawało się trudne do zrozumienia dla
innych. Dla mnie wybór mego zajęcia był sprawą oczywistą - zawsze
interesowały mnie stosunki międzyludzkie, ludzie, a nie produkty. W
policji miałam do czynienia z surowcem, jaki stanowiło życie, tak bardzo
różne od życia, z jakim stykałabym się w innej pracy.
Moja edukacja w dziedzinie życia zaczęła się naprawdę nie w salach
wykładowych City College, lecz pierwszego dnia pracy w charakterze
czynnej funkcjonariuszki policji. Sądziłam, raczej niepewnie, że zostanę
pracownikiem opieki społecznej, toteż właśnie z tą myślą studiowałam
socjologię, psychologię, kryminologię i pedagogikę. Jednakże od
wczesnego dzieciństwa w głębi duszy marzyłam, żeby pracować w policji,
a moimi bohaterami byli prawdziwi detektywi z dzielnicowego
komisariatu. Wydawało mi się, że posiedli wszystkie tajemnice, ponieważ
bez przerwy przychodzili i wychodzili w niejasnych misjach do nie
ujawnionych miejsc z nieznanych przyczyn. Dla mnie znajdowali się w
samym centrum wszystkich podniecających i ważnych wydarzeń.
Obserwowałam ich, zazdroszcząc im sekretnej wiedzy o świecie.
Gdy zauważyłam nieduże ogłoszenie zamieszczone przez jedną ze szkół
przygotowawczych administracji państwowej w sprawie zbliżających się
egzaminów na policjantki, poczułam, że moja przyszłość może wiązać się
właśnie z pracą w policji, a nie w opiece społecznej. Mimo to, zamiast
chodzić na zajęcia w celu przyswojenia ogromnej ilości nieistotnego
materiału, co jest charakterystyczne dla wszystkich egzaminów
administracji państwowej, po-
który byt niewłaściwie potraktowany przez tego, kto powinien służyć
obywatelom.
Zaczęłam pracować w zawodzie jako dwudziestojednoletnia dziewczyna,
niezwykle oddana pracy, co wydawało się trudne do zrozumienia dla
innych. Dla mnie wybór mego zajęcia był sprawą oczywistą - zawsze
interesowały mnie stosunki międzyludzkie, ludzie, a nie produkty. W
policji miałam do czynienia z surowcem, jaki stanowiło życie, tak bardzo
różne od życia, z jakim stykałabym się w innej pracy.
Moja edukacja w dziedzinie życia zaczęła się naprawdę nie w salach
wykładowych City College, lecz pierwszego dnia pracy w charakterze
czynnej funkcjonariuszki policji. Sądziłam, raczej niepewnie, że zostanę
pracownikiem opieki społecznej, toteż właśnie z tą myślą studiowałam
socjologię, psychologię, kryminologię i pedagogikę. Jednakże od
wczesnego dzieciństwa w głębi duszy marzyłam, żeby pracować w policji,
a moimi bohaterami byli prawdziwi detektywi z dzielnicowego
komisariatu. Wydawało mi się, że posiedli wszystkie tajemnice, ponieważ
bez przerwy przychodzili i wychodzili w niejasnych misjach do nie
ujawnionych miejsc z nieznanych przyczyn. Dla mnie znajdowali się w
samym centrum wszystkich podniecających i ważnych wydarzeń.
Obserwowałam ich, zazdroszcząc im sekretnej wiedzy o świecie.
Gdy zauważyłam nieduże ogłoszenie zamieszczone przez jedną ze szkół
przygotowawczych administracji państwowej w sprawie zbliżających się
egzaminów na policjantki, poczułam, że moja przyszłość może wiązać się
właśnie z pracą w policji, a nie w opiece społecznej. Mimo to, zamiast
chodzić na zajęcia w celu przyswojenia ogromnej ilości nieistotnego
materiału, co jest charakterystyczne dla wszystkich egzaminów
administracji państwowej, po-
8
zwoliłam, by moja nauka przebiegała dość typowo. Przystąpiłam do
egzaminu pisemnego z dziecinnym zaufaniem - to dla mnie drobiazg,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]