Douglas Coupland - Pokolenie X, Ebooki - Różne Dziedziny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Sło
ı
ce twym wrogiem
Pod koniec lat siedemdziesi
Ģ
tych, kiedy miałem pi
ħ
tna
Ļ
cie lat, wydałem wszystkie oszcz
ħ
dno
Ļ
ci
na przelot jumbo jetem na drugi koniec Ameryki, do Brandon w prowincji Manitoba, w samym sercu
kanadyjskich prerii, by z obaczy
ę
pełne za
ę
mienie sło
ı
ca. To musiał by
ę
dziwny widok: taki smar-
kacz, chudy jak ołówek, prawie albinos, bierze pokój w tanim motelu,
Ň
eby sp
ħ
dzi
ę
w nim samotn
Ģ
noc, z zadowoleniem ogl
Ģ
daj
Ģ
c to, co na za
Ļ
nie
Ň
onym ekranie miała wówczas do zaoferowania telewi-
zja kablowa i popijaj
Ģ
c wod
ħ
ze szklanek o grubym dnie, tyle razy mytych i owijanych w papierowe to-
rebki,
Ň
e wygl
Ģ
dały, jakby kto
Ļ
potraktował je papierem
Ļ
ciernym. Ale noc wkrótce si
ħ
sko
ı
czyła. Rano,
gdy miało nast
Ģ
pi
ę
za
ę
mienie, zrezygnowałem ze specjalnie podstawianych autobusów i zwykł
Ģ
lini
Ģ
miej-
sk
Ģ
dojechałem na skraj miasta. Tu ruszyłem przed siebie boczn
Ģ
, wiejsk
Ģ
drog
Ģ
przez czyje
Ļ
pole - pole
jakiego
Ļ
zbo
Ň
a, si
ħ
gaj
Ģ
cego mi do piersi, zielonego, z szelestem parz
Ģ
cego mnie w skór
ħ
potr
Ģ
canymi
Ņ
d
Ņ
błami. I na tym wła
Ļ
nie polu, gdy nadeszła oznaczona godzina, minuta i sekunda ciemno
Ļ
ci, poło
Ň
y-
łem si
ħ
na ziemi w
Ļ
ród wysokich, j
ħ
drnych kłosów i cichego bzykania owadów; wstrzymałem oddech,
doznaj
Ģ
c uczucia, od którego ju
Ň
nigdy nie miałem si
ħ
wyzwoli
ę
tak do ko
ı
ca - uczucia ciemno
Ļ
ci, nie-
uchronno
Ļ
ci i fascynacji - uczucia, jakie musiało by
ę
udziałem wszystkich młodych ludzi od zarania dzie-
jów, którzy wykrzywiali szyje, by spojrze
ę
w gór
ħ
i patrzyli, jak ga
Ļ
nie im niebo.
*****
Półtora dziesi
ħ
ciolecia pó
Ņ
niej moje uczucia s
Ģ
równie ambiwalentne. Siedz
ħ
na frontowej werandzie
wynaj
ħ
tej chatki w kalifornijskim Palm Springs, głaszcz
Ģ
c moje dwa psy, wdychaj
Ģ
c nocno-cynamonow
Ģ
wo
ı
lwich paszczy i rzeczowy zapach chloru z basenu w ogrodzie, które docieraj
Ģ
tu, gdy czekam na
Ļ
wit.
Spogl
Ģ
dam na wschód, ku le
ŇĢ
cemu po
Ļ
rodku doliny jak kawał przegotowanego mi
ħ
sa Uskokowi
Ļ
w.
Andrzeja. Ju
Ň
wkrótce nad uskokiem i prosto w mój dzie
ı
wybuchnie sło
ı
ce, jak rz
Ģ
d
showgirls
z Las Ve-
gas, wpadaj
Ģ
cych na scen
ħ
. Moje psy te
Ň
patrz
Ģ
. Wiedz
Ģ
,
Ň
e zaraz stanie si
ħ
co
Ļ
wa
Ň
nego. Mówi
ħ
wam, one
s
Ģ
takie m
Ģ
dre. Tylko,
Ň
e czasem mnie martwi
Ģ
. Na przykład, kiedy
Ļ
cieram im z pysków t
ħ
blado
Ň
ółt
Ģ
,
serowat
Ģ
ma
Ņ
, jak ser na odgrzanej w kuchence mikrofalowej pizzie, zaczynam podejrzewa
ę
,
Ň
e moje pieski,
(cho
ę
ich urocze, czarne, kundle oczy zdaj
Ģ
si
ħ
zaprzecza
ę
) znowu grzebały w
Ļ
mietniku pobliskiej kliniki
chirurgii plastycznej, a te ozdoby na ich pyskach to nic innego, jak, nie bójmy si
ħ
tego słowa, odessany
tłuszcz jakiego
Ļ
yuppie.
Nie mam zielonego poj
ħ
cia, jak im si
ħ
udaje dobra
ę
do regulaminowych, czerwo-
nych plastikowych worków, które podobno maj
Ģ
nie da
ę
si
ħ
nawet kojotom. To pewnie albo zła wola, albo
lenistwo tych lekarzy. Albo jedno i drugie.
Pi
ħ
kny
Ļ
wiat.
Mówi
ħ
wam.
Z gł
ħ
bi chatki dochodzi mnie trza
Ļ
niecie drzwi kredensu. Chyba mój kolega, Dag, niesie naszej kole-
Ň
ance, Claire, jaki
Ļ
skrobiowy albo cukrowy przysmak. Albo, co bardziej do nich podobne, d
Ň
inie z to-
niczkiem. Maj
Ģ
swoje nałogi.
Dag pochodzi z Toronto (ma podwójne obywatelstwo), Claire z Los Angeles. Ja, skoro ju
Ň
o tym
mowa, z Portland w stanie Oregon. Zreszt
Ģ
, kogo dzisiaj obchodzi, kto sk
Ģ
d jest („skoro i tak wszyscy maj
Ģ
te same sklepy", jak mawia mój młodszy brat Tyler). Jest nas troje; wszyscy nale
Ň
ymy do biednej złotej
młodzie
Ň
y, wielkiej, mi
ħ
dzynarodowej grupy społecznej, której członkiem stałem si
ħ
, jak ju
Ň
wspomniałem,
w wieku lat pi
ħ
tnastu podczas mojej wyprawy do Manitoby.
W ka
Ň
dym razie, poniewa
Ň
wieczór nie udał si
ħ
ani Dagowi, ani Claire, przywlokło ich do mnie na
koktajle i sorbety. Obojgu tego było trzeba. Oboje mieli swoje powody.
Dag, na przykład, sko
ı
czył o drugiej w nocy zmian
ħ
w barze „U Larry'ego", gdzie razem barma-
nujemy. Kiedy wracali
Ļ
my piechot
Ģ
do domu, w
Ļ
rodku rozmowy zostawił mnie i pobiegł na drug
Ģ
stron
ħ
drogi, a tam podniesionym z ziemi kamieniem przejechał po pokrywie silnika i przedniej szybie jakiego
Ļ
cutlassa supreme. To ju
Ň
nie pierwszy raz nachodzi go takie wandalstwo. Samochód był koloru masła, a na
zderzaku miał nalepk
ħ
PUSZCZAMY SPADEK NASZYCH DZIECI; to chyba wła
Ļ
nie ten napis tak
wkurzył Daga, wynudzonego i dra
Ň
liwego jak
Ļ
mierdz
Ģ
ce jajo po o
Ļ
miu godzinach tej naszej McPracy
(„słaba płaca, słaby presti
Ň
, słabe uprawnienia socjalne, słaba przyszło
Ļę
").
Szkoda,
Ň
e nie potrafi
ħ
zrozumie
ę
tych destrukcyjnych ci
Ģ
got Daga; to sk
Ģ
din
Ģ
d naprawd
ħ
dusza czło-
wiek - raz na przykład przez tydzie
ı
si
ħ
nie k
Ģ
pał, bo nie chciał niszczy
ę
nici jakiemu
Ļ
paj
Ģ
czkowi, które ten
uplótł sobie na jego wannie.
- Sam nie wiem, Andy - powiedział, zatrzaskuj
Ģ
c za sob
Ģ
i pieskami siatkowe drzwi mojego domku;
w przekrzywionym krawacie, w białej koszuli, mokrej od potu pod pachami, z dwudniowym zarostem, w
szarych spodenkach („nie spodniach, tylko
spodenkach")
wygl
Ģ
dał jak mormon, który zszedł na psy; niczym
atakuj
Ģ
cy ło
Ļ
pochylił łeb, by zaraz wrazi
ę
go do mojej lodówki, gdzie zacz
Ģ
ł odlepia
ę
zwi
ħ
dłe li
Ļ
cie sałaty z
omszałej butelki taniej wódy. - Sam nie wiem, czy bardziej chodzi mi o to,
Ň
eby ukara
ę
jakiego
Ļ
starego
pryka za roztrwonienie mojego
Ļ
wiata, czy po prostu wkurza mnie,
Ň
e
Ļ
wiat zrobił si
ħ
taki du
Ň
y. Tak du
Ň
y,
Ň
e ju
Ň
nie potrafimy o nim opowiada
ę
i
Ň
e zostały nam tylko te wszystkie urywki, skrawki, strz
ħ
pki i te dow-
cipasy na zderzakach. - Poci
Ģ
ga z butelki. - Tak czy siak, dopiekli mi. Czyli musiała by
ę
jaka
Ļ
trzecia w nocy.
Dag był na wandalskim haju. Siedzieli
Ļ
my obaj na kanapach w moim salonie, gapi
Ģ
c si
ħ
w ogie
ı
w
kominku, i zaraz wpadła Claire (bez pukania), powiewaj
Ģ
c t
Ģ
swoj
Ģ
kruczoczarn
Ģ
, rozczochran
Ģ
, krótk
Ģ
fryzurk
Ģ
, imponuj
Ģ
ca mimo niskiego wzrostu; niemała w tym zasługa szyku, jakiego nabrała, pracuj
Ģ
c na
stoisku Chanel w miejscowym I. Magnin.
McPRACA: Nisko płatna, mato presti
Ň
owa, niekorzystna i bez przyszło
Ļ
ci praca w sektorze
usługowym. Cz
ħ
sto uwa
Ň
ana za zadowalaj
Ģ
c
Ģ
alternatyw
ħ
kariery zawodowej przez osoby,
które nigdy nie splamiły si
ħ
prac
Ģ
.
Piekielna randka - o
Ļ
wiadczyła, wi
ħ
c wymienili
Ļ
my z Dagiem znacz
Ģ
ce spojrzenia. Porwała z kuchni
szklank
ħ
red bulla i rzuciła si
ħ
na mniejsz
Ģ
kanap
ħ
, nie bacz
Ģ
c,
Ň
e grozi to nieuchronn
Ģ
katastrof
Ģ
odzie-
Ň
ow
Ģ
- na jej czarnej, wełnianej sukience zaraz znajd
Ģ
si
ħ
liczne psie włoski.
Słuchaj, Claire. Je
Ň
eli trudno ci o tym mówi
ę
, to mo
Ň
e odegrasz nam to na kukiełkach?
Bardzo
Ļ
mieszne, Dag, bardzo
Ļ
mieszne. Bo
Ň
e. Znowu makler i znowu
nouvelle cuisine:
kiełki i woda
Evian. Oczywi
Ļ
cie, jest równie
Ň
ekologiem. Cały wieczór nawijał o tym, jak to przeniesie si
ħ
do Montany i co
te
Ň
b
ħ
dzie dolewał do baku,
Ň
eby mu si
ħ
nie rozpu
Ļ
cił. Ja ju
Ň
nie mog
ħ
. Niedługo sko
ı
cz
ħ
trzydzie
Ļ
ci lat. Czu-
j
ħ
si
ħ
jak posta
ę
z komiksu.
BIEDNA ZŁOTA MŁODZIE
ņ
: Grupa społeczna oddaj
Ģ
ca si
ħ
nieustannym podró
Ň
om kosztem stałej
pracy lub stałego miejsca zamieszkania. Członkowie jej cz
ħ
sto pozostaj
Ģ
w z góry skazanych na
niepowodzenie i niezwykle kosztownych zwi
Ģ
zkach telefonicznych z osobami o imionach takich
jak Serge czy IIiana. Na przyj
ħ
ciach dyskutuj
Ģ
zwykle o punktach frequent flyer.
Rozgl
Ģ
dn
ħ
ła si
ħ
po funkcjonalnym (i mało zachwycaj
Ģ
cym) umeblowaniu pokoju, którego główne
urozmaicenie stanowi
Ģ
tanie, nierzucaj
Ģ
ce si
ħ
w oczy kilimy nawajskie. Potem twarz jej si
ħ
rozlu
Ņ
niła.
Ale kompletne dno było pó
Ņ
niej. W Cathedral City przy drodze 111 jest sklep, w którym mo
Ň
na do-
sta
ę
wypchane kury. Przeje
Ň
d
Ň
ali
Ļ
my tamt
ħ
dy i o mało nie zemdlałam, tak chciałam mie
ę
tak
Ģ
kur
ħ
. Były
takie milutkie! Ale Dan (tak ma na imi
ħ
) mówi: „Ale
Ň
Claire, po co ci taka kura?", na co ja: „Nie o to
chodzi, Dan. Chodzi o to,
Ň
e ja chc
ħ
j
Ģ
mie
ę
". A on wtedy paln
Ģ
ł mi pora
Ň
aj
Ģ
co nudne kazanie o tym,
Ň
e
chc
ħ
t
ħ
kur
ħ
tylko, dlatego,
Ň
e ładnie wygl
Ģ
da na wystawie, a gdybym j
Ģ
dostała, zaraz zacz
ħ
łabym kombi-
nowa
ę
, jak by j
Ģ
tu wyrzuci
ę
do rowu. Racja. Usiłowałam wyja
Ļ
ni
ę
mu,
Ň
e taka kura to wła
Ļ
nie to, o co
chodzi w
Ň
yciu i
Ň
e po to wła
Ļ
nie poznaje si
ħ
nowych ludzi, ale jako
Ļ
zdechło mi to wyja
Ļ
nienie analogie mi
si
ħ
popl
Ģ
tały i w efekcie uraczył mnie tym tragicznym milczeniem, typowym dla pedanta, któremu wydaje
si
ħ
,
Ň
e rozmawia z półgłówkiem. Chciałam go udusi
ę
.
-
Czyli poszło wam o kury? - zapytał Dag.
-Tak, o kury.
-No, no.
-No wła
Ļ
nie.
Wtedy zrobiło si
ħ
nam i głupio, i smutno, i po paru godzinach przeniosłem si
ħ
na werand
ħ
, gdzie te-
raz jestem, czyszcz
Ģ
c pyski moich psów z tego, co jest, by
ę
mo
Ň
e, tłuszczem
yuppie,
i wypatruj
Ģ
c pierw-
szych ró
Ň
ów sło
ı
ca na dolinie Coachella, tam gdzie le
Ň
y Palm Springs. Na jednym ze wzgórz widz
ħ
sio-
dłowaty zarys domu pana Boba Hope'a, słynnego komika, wtapiaj
Ģ
cy si
ħ
w skały jak zegar u Dalego.
Jestem spokojny, bo jestem w
Ļ
ród przyjaciół.
-Pogoda na polipy - oznajmia Dag, wchodz
Ģ
c na werand
ħ
i sadowi
Ģ
c si
ħ
przy mnie; przedtem
zmiótł pyłki szałwi z ko
Ļ
lawego, drewnianego progu werandy.
-To obrzydliwe, Dag - mówi Claire, siadaj
Ģ
c obok mnie z drugiej strony i okrywaj
Ģ
c mnie kocem
(jestem w samej bieli
Ņ
nie).
-Wcale nie. Zreszt
Ģ
wystarczy,
Ň
e si
ħ
przejdziesz w okolice restauracji w Rancho Mirage, tak około
południa. Z ludzi lec
Ģ
polipy, zupełnie jak łupie
Ň
. Kiedy si
ħ
po tym idzie, to tak, jakby si
ħ
szło po chrup-
kach ry
Ň
owych.
Mówi
ħ
: „Ciii..." i cał
Ģ
pi
Ģ
tk
Ģ
(nie zapominajmy o psach) gapimy si
ħ
na wschód. Chwytaj
Ģ
mnie dresz-
cze, wi
ħ
c szczelniej owijam si
ħ
kocem. Jest mi zimniej, ni
Ň
si
ħ
spodziewałem, i zaczynam si
ħ
zastanawia
ę
,
dlaczego tyle rzeczy nazywamy teraz „piekielnymi": randki, prace, imprezy, pogod
ħ
... Czy to, dlatego,
Ň
e ju
Ň
nie wierzymy w piekło? A mo
Ň
e obiecywano nam wszystkim raj ju
Ň
za
Ň
ycia, wi
ħ
c wszystko, co mamy,
jest znacznie gorsze - w porównaniu.
Mo
Ň
e kto
Ļ
tu kogo
Ļ
wyjajał. Ciekawe.
Wiecie, Dag i Claire du
Ň
o si
ħ
u
Ļ
miechaj
Ģ
, podobnie jak wielu innych moich znajomych. Ja zawsze po-
dejrzewałem,
Ň
e jest w tym co
Ļ
mechanicznego albo nawet maniakalnego, bo te ich wykrzywione w gór
ħ
k
Ģ
ciki ust to gest, no, mo
Ň
e nie obłudny, ale jakby obronny. Siedz
Ģ
c tak mi
ħ
dzy nimi, dokonuj
ħ
drobnego
odkrycia: u
Ļ
miechy, które codziennie przylepiaj
Ģ
sobie na twarz s
Ģ
idealnie takie same jak u
Ļ
miechy ludzi,
którzy dali si
ħ
oskuba
ę
- z humorem, ale mimo wszystko oskuba
ę
- przez nowojorskich szulerów, a którym
konwenans nie pozwala okaza
ę
gniewu, bo wyszliby na jeszcze wi
ħ
kszych głupków. Taka ulotna my
Ļ
l.
Spoza lawendowej góry Joshua wychyla si
ħ
pierwszy r
Ģ
bek sło
ı
ca, ale cała nasza trójka jest zbyt
cool,
Ň
eby to zostawi
ę
w spokoju. Dag nie wytrzymuje pierwszy, ma dla nas pytanie, tak
Ģ
ponur
Ģ
pie
Ļı
porann
Ģ
:
O czym my
Ļ
licie, kiedy widzicie sło
ı
ce? Tylko szybko, zanim zaczniecie si
ħ
zastanawia
ę
i wykrzy-
wicie pierwsz
Ģ
reakcj
ħ
. No, szczerze a
Ň
do bólu. Claire, ty pierwsza.
NIEDOSYT HISTORII:
ņ
ycie w czasach, w których nic si
ħ
nie dzieje. Główne objawy to uzale
Ň
nienie
od gazet, czasopism wiadomo
Ļ
ci telewizyjnych.
Claire zaraz si
ħ
załapuje:
-No wła
Ļ
nie, Dag. Widz
ħ
chłopa w Rosji. Prowadzi traktor przez pole zbo
Ň
a, ale sło
ı
ce nie grze-
je go i muzyk zaczyna od niego blakn
Ģę
, jak te czarno-białe zdj
ħ
cia w starych „Life'ach". I dzieje si
ħ
jesz-
cze co
Ļ
równie dziwnego: sło
ı
ce wysyła teraz nie promienie, ale smród starych egzemplarzy „Life'a",
który niszczy plony. Zbo
Ň
e marnieje w oczach. Chłop opiera si
ħ
o kierownic
ħ
i płacze, a jego zbo
Ň
e
dalej zatruwa historia.
-Dobre, Claire, niesamowite. A ty, Andy?
PRZESYT HISTORII:
ņ
ycie w czasach, w których dzieje si
ħ
zbyt du
Ň
o. Gtówne objawy to uzale
Ň
-
nienie od gazet, czasopism i wiadomo
Ļ
ci telewizyjnych.
-Daj mi jeszcze chwil
ħ
.
-Dobra, to w takim razie teraz ja. Kiedy my
Ļ
l
ħ
o sło
ı
cu, my
Ļ
l
ħ
o lasce z Australii, powiedzmy,
osiemnastoletniej, zapalonej surfistce, która gdzie
Ļ
na Bondi Beach odkrywa na swojej łydce pierwsz
Ģ
zmian
ħ
zrogowaceniow
Ģ
. W gł
ħ
bi mózgu drze si
ħ
ze strachu i ju
Ň
zaczyna kombinowa
ę
, jak podprowadzi
ę
mamie valium. A teraz ty mi powiedz, Andy, o czym my
Ļ
lisz, kiedy widzisz sło
ı
ce?
Nie chc
ħ
bra
ę
udziału w tym okropie
ı
stwie. Nie chc
ħ
dopuszcza
ę
innych do moich marze
ı
.
-Ko ko ko.
-My
Ļ
l
ħ
o Jeziorze Vanda na Antarktydzie, gdzie deszcz nie padał od przeszło dwóch milionów lat.
-No dobra. To wszystko?
-Tak, wszystko.
Chwila ciszy. Nie powiedziałem,
Ň
e to samo sło
ı
ce przywodzi mi na my
Ļ
l wielkie mandarynki, ot
ħ
piałe
motyle i leniwe karpie. I krople krwi granatów, s
Ģ
cz
Ģ
ce si
ħ
w ekstazie przez sp
ħ
kane skórki owoców gnij
Ģ
-
cych na gał
ħ
zi w ogrodzie s
Ģ
siada - krople, które jak rubiny zwieszaj
Ģ
si
ħ
ze swych starych, br
Ģ
zowych,
skórzastych
Ņ
ródeł, p
ħ
kaj
Ģ
cych w szwach od tej przemo
Ň
nej, jajniczej płodno
Ļ
ci.
Claire równie
Ň
nie wytrzymuje tej beznami
ħ
tnej maski. Przerywa milczenie, mówi
Ģ
c,
Ň
e to niezdrowo
traktowa
ę
Ň
ycie jako ci
Ģ
g odr
ħ
bnych
cool
momentów.
- Albo nasze
Ň
ycie stanie si
ħ
opowie
Ļ
ci
Ģ
, albo b
ħ
dzie nie do wytrzymania.
Zgadzam si
ħ
z ni
Ģ
. Dag równie
Ň
. Wiemy,
Ň
e wła
Ļ
nie, dlatego ka
Ň
de z nas porzuciło własne
Ň
ycie i prze-
niosło si
ħ
na pustyni
ħ
- by snu
ę
opowie
Ļ
ci i w ten sposób przemienia
ę
to
Ň
ycie w co
Ļ
, co warto opowiada
ę
.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]