Dramat w meksyku, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Juliusz VerneDramat w Meksykuczyli pierwsze okręty marynarki meksykańskiejTytuł oryginału francuskiego:Un drame au MexiqueLes premiers navires de la marine mexicaineTłumaczenie:BARBARA SUPERNAT (2003)Sześć ilustracji Jules-Descartesa Fératazaczerpnięto z XIX-wiecznego wydania francuskiego.Natronie tytułowej okręt wojenny z 1850 roku.Opracowanie komputerowe ilustracji: Andrzej ZydorczakKorekta i przypisy: Krzysztof Czubaszek, Andrzej ZydorczakOpracowanie graficzne: Andrzej Zydorczak© Andrzej ZydorczakWstęp(pochodzi z wydania broszurowego)rezentowane w niniejszym tomie Biblioteki Andrzeja opowiadanie pt. Dramat wMeksyku trafia do rąk polskiego czytelnika po raz drugi. Jednak z co najmniejkilkupowodów edycję tę można uznać za premierową. Pierwszy i jednocześnie ostatni razbowiem utwór ten został opublikowany w 1877 r. Ukazywał się w odcinkach wczasopiśmie Przyjaciel Dzieci. Autorką przekładu była Joanna Belejowska, znana ztłumaczeń, często niepełnych, jeszcze wielu innych pozycji Verne’a. Obecnewydanie natomiast jest pierwszą edycją „książkową” tego opowiadania, wzbogaconąw dodatku o oryginalne, XIX-wieczne ilustracje. Tekst ukazuje się też w nowym,pełnym tłumaczeniu.Dramat w Meksyku należy do grona wczesnych utworów Verne’a. Napisany zostałw 1850 r., a więc na długo przed pierwszą powieścią z cyklu Niezwykłych podróży,czyli Pięcioma tygodniami w balonie (1863). W opowiadaniu tym widać już jednakwyraźnie kierunek, w którym Verne będzie podążał w całej swojej dalszejtwórczości, tj. pragnienie popularyzacji wiedzy, głównie z takich dziedzin jakgeografia, nauki przyrodnicze, a nawet antropologia. W niektórych partiachtekstupojawiają się miniwykłady o wyraźnym zacięciu popularyzatorsko-edukacyjnym,niekiedy wmontowane w narrację w sposób nieco sztuczny, zważywszy na niewielkierozmiary utworu oraz dominującą w nim żywą akcję. W późniejszych powieściach,dających autorowi szersze pole do popisu, nie będą one już tak razić.Oprócz owych nowatorskich tendencji znaleźć też można w Dramacie w Meksykuwiele cech typowych dla wczesnej twórczości Verne’a, tj. swoistą dramaturgięrodemze sztuk teatralnych, od których zaczęła się pisarska kariera autora Tajemniczejwyspy, pewną schematyczność (np. zakończenie utworu w pewnym sensie powielamotyw wykorzystany w napisanym rok wcześniej opowiadaniu pt. Martin Paz), atakże fascynację atmosferą grozy, napięcia, tajemniczości, wywodzącą sięniewątpliwie z utworów Edgara Poego, którego Verne był zagorzałym wielbicielem.Abstrahując od widocznych w tekście inspiracji i motywów, należy przyznać, iżopowiadanie potrafi czytelnika zafrapować i zapewnić interesująca lekturę aż doostatniej strony.Krzysztof CzubaszekIZ wyspy Guajan do Acapulcosiemnastego października 1825 roku Azja, hiszpański okręt wojenny orazConstanzia,bryg o ośmiu działach, zatrzymały się dla odpoczynku na Guajan,1 jednej z wyspnależącej do archipelagu Marianów.2 Sześć miesięcy po tym, jak te statkiopuściłyHiszpanię, ich załogi, źle żywione, kiepsko opłacane, wyczerpane ze zmęczenia,przygotowywały po kryjomu plany buntu. Oznaki braku dyscypliny dało się wyraźniezauważyć szczególnie na pokładzie Constanzii, dowodzonej przez kapitana donOrtevę, człowieka z żelaza, którego nic nie było w stanie ugiąć. Brygzatrzymywaływ czasie tego rejsu pewne poważne uszkodzenia, do tego stopnia nieoczekiwane,takbardzo nieprzewidzialne, że można je było przypisać jedynie jakimś złymzamiarom.Azja, dowodzona przez don Roque de Guzuarte’a, była zmuszona zatrzymywać się napostój razem z brygiem. Jednej nocy – nie wiadomo w jaki sposób – strzaskał siękompas. Podczas innej – zniknęły wanty przedniego masztu, jakby zostały odcięte,imaszt przewrócił się z całym swoim wyposażeniem. Na koniec, w trakciewykonywania skomplikowanego manewru, dwa razy zerwały się łańcuchyporuszające sterem.Wyspa Guajan, podobnie jak całe Mariany, podlegała kapitanatowi generalnemu3Wysp Filipińskich. Hiszpanie, będąc tam gospodarzami, mogli szybko naprawićawarie.Podczas tego przymusowego pobytu na lądzie don Orteva powiadomił don Roque’ao rozprężeniu, jakie zauważył na swoim statku, i obaj kapitanowie postanowilipodwoić czujność i dyscyplinę.Don Orteva miał szczególnie zwracać uwagę na dwóch ludzi ze swojej załogi, tojest porucznika Martineza i marynarza Josego.Porucznik Martinez, skompromitowany udziałem w tajnych naradach załogi wkubryku na przednim pomoście, kilka razy został skazany na areszt. W czasie jegonieobecności w obowiązkach pierwszego oficera Constanzii zastępował go kadetPablo. Jeśli idzie o marynarza Josego był to człowiek nikczemny i godny pogardy,który ważył uczucia tylko na wagę złota. Zdawał też sobie sprawę, że jestobserwowany przez bosmana Jacopa, człowieka uczciwego, do którego don Ortevamiał absolutne zaufanie.Kadet Pablo był jedną z tych natur wyśmienitych, otwartych i odważnych, którychszlachetność prowadzi do wielkich rzeczy. Sierota, przygarnięty i wychowanyprzezkapitana don Ortevę, dałby się zabić dla swojego dobroczyńcy. W czasie długichrozmów prowadzonych z bosmanem Jacopem pozwalał sobie, ogarnięty żaremmłodości i uniesieniem swojego serca, mówić o swoich synowskich uczuciach, jakieżywił do kapitana Ortevy. Zacny Jacopo ściskał mu mocno dłoń, bo dobrze rozumiałto, co kadet czuł i o czym tak pięknie mówił. Tak więc don Orteva miał dwóchoddanych sobie ludzi, na których mógł całkowicie liczyć. Ale cóż mogli zdziałaćwtrzech przeciw gwałtownym namiętnościom rozzuchwalonej załogi? Mimo że całyczas, dzień i noc, starali się zapanować nad duchem niezgody, Martinez, Jose iinnimarynarze coraz bardziej dążyli do buntu i zdrady.Dzień poprzedzający podniesienie kotwicy porucznik Martinez spędził w jednym znajgorszych szynków na wyspie Guajan, wraz z kilkoma bosmanami i dwudziestkąmarynarzy z obu okrętów.– Towarzysze – powiedział Martinez – dzięki awariom, które zdarzyły się wewłaściwym czasie, bryg i okręt wojenny musiały zatrzymać się na Marianach, a jamogłem przybyć tu, aby potajemnie z wami porozmawiać!– Brawo! – odezwali się jednym głosem zgromadzeni.– Proszę mówić, panie poruczniku! – krzyknęło kilku marynarzy. – Chcemypoznać pański projekt!– Oto mój plan – odrzekł Martinez. – Kiedy tylko zawładniemy obydwomaokrętami, skierujemy się ku brzegom Meksyku. Wiecie zapewne, że nowaKonfederacja nie posiada marynarki wojennej. Kupi więc nasze okręty zzamkniętymi oczami i tym sposobem nie tylko otrzymamy zaległe wynagrodzenie,ale także równo podzielimy między wszystkich nadwyżkę osiągniętą ze sprzedaży.– To nam odpowiada!– Co będzie sygnałem do jednoczesnego rozpoczęcia działań na pokładach obustatków? – zapytał marynarz Jose.– Raca wystrzelona z Azji – odrzekł Martinez. – Wszystko będzie trwało jednąchwilę! Jest nas dziesięciu na jednego, więc zanim oficerowie brygu i okrętu sięspostrzegą, już będą więźniami.– Gdzie i kiedy będzie dany ten sygnał? – zapytał jeden z bosmanów Constanzii.– Za kilka dni, jak tylko znajdziemy się na wysokości wyspy Mindanao.4– Ale czy Meksykanie nie przyjmą naszych statków pociskami z dział? – wyraziłwątpliwość marynarz Jose. – Jeśli się nie mylę, Konfederacja wydała dekret,którynakazuje kontrolę wszystkich statków hiszpańskich. Może tak się stać, że zamiastzłota, zasypią nas żelazem i ołowiem!– Nie martw się tym, Jose! Zostaniemy rozpoznani, i to z daleka – odparłMartinez.– Jakim sposobem?– Podnosząc na naszych bezangaflach5 flagę Meksyku.Mówiąc to, porucznik Martinez rozwinął na oczach buntowników zielono-biało-czerwoną flagę.Ponurym milczeniem przyjęto ukazanie się tego symbolu niepodległościmeksykańskiej.– Już żałujecie barw Hiszpanii? – zawołał drwiącym tonem porucznik. – A więcdobrze! Niech ci, którzy odczuwają wyrzuty sumienia, odłączą się od nas ipopłynąpod wiatr, pod rozkazy kapitana don Ortevy lub komendanta don Roque’a! Natomiastmy, którzy nie chcemy być już im posłuszni, potrafimy zmusić ich do uległości!– Tak jest! Tak jest! – odwrzasnęli jednym głosem wszyscy zgromadzeni.– Towarzysze! – mówił dalej Martinez. – Nasi oficerowie zamierzają,wykorzystując wiejące pasaty, popłynąć ku Wyspom Sundajskim;6 ale my impokażemy, że i bez nich potrafimy popłynąć lewym czy prawym halsem,7 niezważając na monsuny szalejące na Pacyfiku!Marynarze, którzy byli obecni podczas tej tajnej narady, rozeszli się po tymoświadczeniu i różnymi drogami powrócili na swoje okręty.Nazajutrz o świcie Azja i Constanzia podniosły kotwice i, obierając kurs napołudniowy zachód, skierowały się pod pełnymi żaglami ku Nowej-Holandii.8Porucznik Martinez podjął swoje czynności, ale zgodnie z rozkazami kapitanaOrtevybył bacznie obserwowany.Niemniej jednak don Orteva ogarnięty był ponurymi przeczuciami. Rozumiał, jakbardzo nieuchronny był upadek marynarki hiszpańskiej, jak niesubordynacjaprowadziła do jej zguby. Poza tym jego patriotyzm nie pozwalał mu pogodzić się zkolejno następującymi po sobie nieszczęściami spadającymi na jego ojczyznę,których dopełnienie stanowiła rewolucja stanów meksykańskich. Czasamidyskutował z kadetem Pablem o tych poważnych problemach, szczególnie jeślidotyczyły dawnego panowania floty hiszpańskiej na wszystkich morzach świata.– Moje dziecko! – powiedział mu któregoś dnia. – Wśród naszych marynarzy niema już dyscypliny. Oznaki buntu są szczególnie widoczne na moim statku i możesięzdarzyć – takie mam przeczucie – że wskutek jakiejś haniebnej zdrady postradamżycie! Ale ty mnie pomścisz, nieprawdaż? Pomścisz też zaraze... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl