Droga do Kolchidy, eBooks txt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Andrzej ZimniakDROGA DO KOLCHIDYWoda p�yn�a ulic�, omywa�a �ciany dom�w, burzy�a si� na skrzy�owaniach. Na jejpowierzchni unosi�y si� d�ugie �odzie sterowane dr�gami. W �odziach by�o pe�no ludzi stoj�cych�miesznie blisko, w kolorowych ubraniach, kt�re wygl�da�y zupe�nie jak nowe. Ale najdziwniejszewra�enie sprawia�y twarze tych ludzi, co� niepokoj�cego kry�o si� w ich mimice, u�o�eniu warg, wszybkich spojrzeniach.Gdy obraz zamigota� i zgas�, jeszcze zanim rozpali�y si� �ar�wki pod sufitem, Leo zakl��dosadnie, lecz kr�tko. Potem, oddychaj�c ustami, poczeka�, a� zwolni si� przej�cie.Na zewn�trz by�o jeszcze widno. Trotuary zn�w pokry�a cienka warstwa szkliwa, p�kaj�ca poduderzeniami obcas�w. Ludzie szli lekko pochyleni, zachowuj�c odst�py, nie spiesz�c si�, ale te�niepotrzebnie nie zatrzymuj�c. Ich twarze by�y normalne, zwyczajne, nie takie jak tamte w kinie.Na �rodku placu sta� czo�g. Lufa mierzy�a wysoko ku niebu, za� wn�trze pojazdu zapad�o si�,prze�arte rdz�, jego burty zbli�y�y si� do siebie tak, �e gdyby pojawili si� bojownicy i zaj�limiejsca po przeciwnych stronach, mogliby bez trudu poda� sobie r�ce ponad �elaznym truch�em.Gdyby potrafili.Leo zignorowa� straszyd�o. By�o w zwyczaju odby� pierwsze intymne zbli�enie we wn�trzutego reliktu przesz�o�ci, a potem, je�li u�ywa�o si� prezerwatywy, wspi�� si� na armat� i wrzuci�gum� do lufy. On mia� ju� za sob� takie szczeniackie fanfaronady jak modny seks, kolczyki natwarzy czy fizjologiczn� muzyk�. By� doros�y � przecie� powzi�� decyzj�.Ko�o ko�cio�a zwolni�; gdzie� blisko us�ysza� ciurkanie wody. Przy�o�y� ucho do szorstkiegotynku, opuka� mur. Co� si� tam dzia�o, w �rodku jakby p�yn�y strumyki, mo�e w �cianach, a mo�epod t�ej�cymi trotuarami. I chocia� sklepienie bramy zaprasza�o, nie wszed� do wn�trza.Kto� chwyci� go za r�kaw bluzy. Szarpn�� si� i odskoczy�, aby cios przeszed� bokiem, dopieropotem spojrza�. Na stopniach schod�w siedzia�a �ebraczka.� Grosika od panicyka, noo�Zme�� przekle�stwo, ale popatrzy� uwa�niej.� Zr�b co� dobrego, sybciej za�nies!� I tak dobrze �pi� � burkn�� nie spuszczaj�c z niej wzroku. Mia�a w twarzy co� z filmu, aleco? Dziwnie rozci�gni�te usta, podniesione policzki, zw�one oczy, przed�u�one kurzymi �apkamizmarszczek.� Z czego pani si� tak cieszy?� Bo mam jus to wsystko z g�owy.� Co?� A to. � Unios�a z wysi�kiem r�ce, jakby zapragn�a wzlecie� w powietrze. � Umr� jutro,mo�e pojutse, cy to wa�ne? On mnie wys�ucha, nie b�dzie bola�o.Powia�o cmentarzem. Zatka� nos i uciek�, byle dalej i pr�dzej. Nie z nim takie numery!W domu spakowa� najpotrzebniejsze rzeczy, jeszcze raz przejrza� puste p�ki. Wszystkosprzeda� ju� wcze�niej. Przypi�ta pinezk�, podwini�ta, zosta�a fotografia ojca z okr�g�ymniemowlakiem na r�ku.��adnych go�ych bab w �azience.��W�asne mieszkanie to twoja sprawa, od czego masz r�ce i �eb na karku?�B�dzie mia� mieszkanie. Dom z dwiema �azienkami, a w nich tyle wody, ile zapragnie on sam ijego kobieta. Basen, ulice jak rzeki, woda z nieba. On im jeszcze poka�e, tym gnu�nym staruchom!Wymkn�� si� cichcem, bo o czym tu gada�? Stawia� wielkie kroki, kruszy� szkliwo wieczniezastygaj�cych trotuar�w, potem zacz�� biec. Dworzec, cuchn�cy dym, ob�oki bia�o �wiec�cej pary.Otar� d�oni� suche, spierzchni�te usta. Zd��y�.Wskoczy� do pustego przedzia�u. Poci�g zaraz ruszy� �omocz�c blachami, skrzypi�c i szarpi�c.Czu� serce gdzie� w gardle, puls d�awi�. Nareszcie! Niewa�ne wszystkie kontrole, wa�ny jedenjedyny urz�dnik w dobrze skrojonym, niedbale rozpi�tym mundurze. Tam, po tamtej stronie, gdziecodziennie pada deszcz. Dopiero jemu wr�czy podanie, nad kt�rym pracowa� przez ostatni rok.Urz�dnik wzi�� pismo w dwa palce i cisn�� je na stos wymi�tych kwestionariuszy.� Imi� nazwisko� wiek� ci�ar cia�a� syfilis?� AIDS?� Dobra, zobaczymy. Przej��do lekarza, tutaj obok. Aha, zgoda na kurs adaptacyjny. Tu podpisa�. Czytelnie! Do widzenia.Czysta glazura, niklowane por�cze, biel b�yszcz�cych powierzchni. M�oda twarz piel�gniarki,przyuczona do grymasu zadowolenia, zro�ni�ta z nim na sta�e tak, �e nie wyra�a�a niczego. Zaoknem powoli pada� deszcz.Wyszed� potem na ten deszcz, podni�s� g�ow�, pozwoli� kroplom wilgoci wpada� do ust i oczu.Od lat marzy�, aby w takim momencie dozna� ekstazy. Nie zd��y�.� Ty� nowy? � Kto� z ty�u szturchn�� go ko�cistym palcem. Okaza�o si�, �e facet by�ciemny, jaszczurowaty. Za nim sta�o jeszcze dw�ch: Indus i pryszczaty bielas.� Przejedziemy si�, kole�. � Jaszczurowaty wskaza� do po�owy zalan� ��dk�. � My tu ju�miesi�c. Poka�emy wod�, du�o wody. � Zamacha� r�kami i ods�oni� klawiatur� ��tych z�b�w.P�yn�li bokiem, z daleka od motor�wek i jacht�w. Gdy wjechali w zakole pe�ne zielonegoszlamu i butelek po piwie, dw�ch chwyci�o go pod ramiona. By� silny, mo�e da�by im rad�, alejeden wyci�gn�� zardzewia�y n�.Policjant na brzegu kana�u splun�� i odwr�ci� si�. Za�o�y� r�ce do ty�u, Leo widzia�, �e mia�bia�e r�kawiczki i z�ote epolety, a potem odszed� ko�ysz�cym krokiem. Na pewno nie zauwa�y�no�a, bo przecie� inaczej�Jaszczurowaty przywi�za� mu link� do nogi i we trzech wypchn�li ofiar� do wody. Wios�owalico si�, wrzeszcz�c i bij�c si� po udach, a on na pr�no usi�owa� z�apa� haust powietrza.to by�o dawno jeszcze przed urynkowieniem obrotu wod� wod� wtedy sprzedawano natalony nauczyciel przyni�s� do klasy ca�� szklank� by�a zimna bo szk�o zasz�o mg��powiedzia� �e kto odpowie na pytanie otrzyma j� w nagrod� on zna� odpowied� zg�osi� si�ale nauczyciel tylko patrzy� w szklank� powiedzia� g�o�niej potem krzycza� ale nauczycieltylko roz�o�y� r�ce wzi�� szklank� i pi� d�ugo wida� by�o jak grdyka chodzi�a mu podzmarszczon� sk�r�.Mia� wod� w gardle i nosie, dusi� si�. Podci�gn�� kolana pod brod�, zdo�a� uchwyci� link�.Wynurzy� si� z�apa� oddech. Zacz�� windowa� si� do ��dki. Wtedy jaszczurowaty uci�� sznur.Leo nie umia� p�ywa�, ale ten brak nadrobi� si�� mi�ni: gwa�townie przebieraj�c r�koma zdo�a�dotrze� do kamiennego nabrze�a. Wczepi� si� palcami w porowat� powierzchni� i zwymiotowa�.By�o mu zimno. I w wodzie, i potem, gdy wspi�� si� po kamiennych blokach i przysiad� na�awce. Od tego czasu by�o mu zimno zawsze, w pomieszczeniach i na dworze, w deszczu i nawietrze, a nawet w urz�dach, gdzie wysiadywa� godzinami, odpowiadaj�c na pytania. By�o muzimno a� do chwili, w kt�rej rozpocz�� si� kurs adaptacyjny na Kolchidzie.� Kolchida to pustynna planeta � obja�nia� urz�dnik. � Wybrali�my ciebie, bo pochodzisz zkraju ubogiego w wod�. Nale�y zminimalizowa� wstrz�s psychiczny � t�umaczy� cierpliwie,rutynowo, patrz�c gdzie� za okno.� Ale ja w�a�nie� czy nie da�oby si� gdzie indziej? � j�ka� si� Leo.� Nie. Podpisa�e� zobowi�zanie, miejsce i czas okre�lamy my. Potem, po kursie � rozci�gn��usta w powszechnym tutaj grymasie zadowolenia � zobaczymy.Wywie�li go wahad�owcem, dalej polecia� promem planetarnym. Podawano go sobie z r�k dor�k jak przesy�k�, nie widzia� ani skrawka nieba, tylko w�skie, ekonomiczne korytarze, kajuty zkojami jak p�ki, niemo�liwie ciasne jad�odajnie. Przed za�adowaniem do kontener�w promugwiazdowego pasa�er�w poddano anabiozie. W ten spos�b Leo szcz�liwie dostarczony zosta� naplanet� przeznaczenia.Pr�bnik wyl�dowa� mi�kko i wypchn�� go na zewn�trz. Tutaj te� by�o zimno. Po niebie obarwie sepii przewala�y si� brunatne chmury, piasek mia� kolor rdzy. Poza tym nic, tylko pustka a�po zamglony horyzont.Wypr�bowuj� mnie, pomy�la�. Sangwinizm o optymistycznym odcieniu i ca�kowity brakkompleks�w otrzyma� w wyposa�eniu genetycznym.Postanowi� pospacerowa�. Nogi zag��bia�y si� w rdzawym piasku po kolana, nieraz popachwiny. Marsz by� ci�g�ym wydobywaniem cia�a z suchego bagna. Wreszcie da� za wygran� izawr�ci�.Zatrzyma� si� zdziwiony. Co� sta�o si� z �adownikiem: rozsypa� si� na cz�ci, brzydkonieregularne, kt�re jaka� si�a (wybuch?) rozrzuci�a w kilku kierunkach. Teraz te cz�ci porusza�ysi� jak monstra, ros�y, zmienia�y kszta�ty. Blachy wydyma�y si� w walcowate twory, zwysi�gnik�w p�czkowa�y pr�ty, a�urowe konstrukcje wyplata�y si� same nie wiadomo z czego.�elastwo �y�o, roi�o si�, przepoczwarza�o. Po up�ywie kilkunastu minut g��wne pomieszczenieby�o gotowe, z jego prawej strony wype�z� barak mieszkalny, a z ty�u ros�y magazyny. Wraz zzawarto�ci�, jak stwierdzi� Leo, zwiedzaj�c wci�� komplikuj�cy si� obiekt.� Technika, psiakrew � mrukn�� z podziwem.W g��wnym pomieszczeniu w kszta�cie kopu�y z przydymionego szk�a umieszczony zosta�imponuj�cych rozmiar�w st� konferencyjny z bateri� kolorowych butelek i r�nokszta�tnychszklanek przy ka�dym stanowisku. Nad fotelami wisia�y reflektorki w oprawachprzypominaj�cych kapelusze, a na �rodku polerowanego blatu sta�a plakietka z napisem: �Witamyuczestnik�w Kursu Adaptacyjnego�.Leo bez wahania zasiad� w pierwszym fotelu. Elastyczna wy�ci�ka mi�kko obj�a jegopo�ladki i plecy, poza tym zasz�a jaka� wyra�na zmiana w otoczeniu. Przez d�ug� chwil� nie by� wstanie okre�li� jej charakteru, wi�c wsta�. Reflektor nad jego fotelem zgas� i przenikliwy ch��dzdawa� si� dociera� a� do szpiku kostnego. Gdy zn�w usiad�, lampa zap�on�a przyjaznymblaskiem i zrobi�o si� ciep�o! By�o mu ciep�o, po raz pierwszy od niefortunnej przeja�d�ki �odzi� ztrzema azylowymi wygami.Wzi�� do r�ki butelk� z etykiet� pe�n� czerwonych, nie znanych mu owoc�w. Kapsel samodskoczy� i sam trafi� do popielniczki.� Psiakrew � powt�rzy� Leo, z trudem utrzymuj�c �yw� flaszk�. Nala� sobie troch�musuj�cego p�ynu, chocia� czu� ucisk w �o��dku.By�o mu tak ciep�o i b�ogo, �e chyba si� zdrzemn��, a mo�e nawet zasn�� na d�u�ej. Przebudzi�si� nagle, ze strachem, ale wok� nie zauwa�y� niczego niepokoj�cego. Lamp...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]