Droga z ktorej sie nie wraca, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
<Rysunek: AS ZONE: ><Rysunek><Rysunek: OPOWIADANIA>"Droga, z kt�rej si� nie wraca" by Andrzej Sapkowski[DROGA.TXT]Droga, z kt�rej si� nie wraca[Fantastyka 8/1988; Reporter 1990: "Wied�min"; Antologia "Co wi�ksze muchy" 1992;]IPtak o pstrokatych pi�rkach, siedz�cy na ramieniu Visenny,zaskrzecza�, zatrzepota� skrzyde�kami, z furkotem wzbi� si� i poszybowa�mi�dzy zaro�la. Visenna wstrzyma�a konia, nas�uchiwa�a chwil�, potemostro�nie ruszy�a wzd�u� le�nej dr�ki.M�czyzna zdawa� si� spa�. Siedzia� opieraj�c si� plecami o s�uppo�rodku rozstaju. Z bli�szej odleg�o�ci Visenna zobaczy�a, �e oczy maotwarte. Ju� wcze�niej spostrzeg�a, �e jest ranny. Prowizorycznyopatrunek, pokrywaj�cy lewe rami� i biceps, przesi�kni�ty by� krwi�, kt�rajeszcze nie zd��y�a sczernie�.- Witaj m�odzie�cze - odezwa� si� ranny, wypluwaj�c d�ugie �d�b�otrawy. - Dok�d zmierzasz, je�li wolno spyta�?Visennie nie spodoba� si� "m�odzieniec". Odrzuci�a kaptur z g�owy.- Spyta� wolno - odpowiedzia�a - ale wypada�oby uzasadni� ciekawo��.- Wybaczcie, pani - rzek� m�czyzna, mru��c oczy. - Nosicie m�skistr�j. A co do ciekawo�ci, to jest ona uzasadniona, a jak�e. To jestniezwyk�e rozdro�e. Spotka�a mnie tu interesuj�ca przygoda...- Widz� - przerwa�a Visenna, patrz�c na nieruchomy, nienaturalnieskr�cony kszta�t, le��cy na wp� zagrzebany w poszyciu nie dalej ni�dziesi�� krok�w od s�upa.M�czyzna pod��y� za jej spojrzeniem. Potem ich oczy spotka�y si�.Visenna, udaj�c, �e odgarnia w�osy z czo�a, dotkn�a diademu, ukrytego podopask� z w�owej sk�ry.- A tak - rzek� ranny spokojnie. - Tam le�y nieboszczyk. Bystre macieoczy. Pewnie uwa�acie mnie za rozb�jnika? Mam racj�?- Nie masz - powiedzia�a Visenna, nie odejmuj�c r�ki od diademu.- A... - zaj�kn�� si� m�czyzna. - Tak. No...- Twoja rana krwawi.- Wi�kszo�� ran ma tak� dziwn� w�a�ciwo�� - u�miechn�� si� ranny.Mia� �adne z�by.- Pod opatrunkiem, zrobionym jedn� r�k�, b�dzie krwawi� d�ugo.- Czy�by�cie chcieli zaszczyci� mnie swoj� pomoc�?Visenna zeskoczy�a z konia, dr���c obcasem mi�kk� ziemi�.- Nazywam si� Visenna - powiedzia�a. - Nie zwyk�am robi� nikomuzaszczyt�w. Poza tym, nie cierpi�, kiedy kto� zwraca si� do mnie w liczbiemnogiej. Zajm� si� twoj� ran�. Mo�esz wsta�?- Mog�. A musz�?- Nie.- Visenna - powiedzia� m�czyzna, unosz�c si� z lekka, by u�atwi� jejodwini�cie p��tna. - �adne imi�. M�wi� ci ju� kto�, Visenna, �e maszpi�kne w�osy? Ten kolor nazywa si� miedziany, prawda?- Nie. Rudy.- Aha. Jak sko�czysz, ofiaruj� ci bukiet z �ubinu, o, tego, co ro�niew rowie. A w czasie operacji opowiem ci, ot tak, dla zabicia czasu, comi si� przydarzy�o. Widzisz, nadszed�em t� sam� drog�, co i ty. Widz�,stoi na rozstaju s�up. O, w�a�nie ten. Do s�upa przymocowana deska. Toboli.- Wi�kszo�� ran ma tak� dziwn� w�a�ciwo��. - Visenna oderwa�aostatni� warstw� p��tna, nie staraj�c si� by� delikatn�.- Prawda, zapomnia�em. O czym ja... Ach, tak. Podchodz�, patrz�, nadesce napis. Strasznie ko�lawy, zna�em kiedy� �ucznika, kt�ry potrafi��adniejsze litery wysika� na �niegu. Czytam... A to co ma by�, moja panno?Co to za kamyk? O, do licha. Tego si� nie spodziewa�em.Visenna powoli przesun�a hematyt wzd�u� rany. Krwawienie usta�omomentalnie. Zamkn�wszy oczy, uchwyci�a rami� m�czyzny obur�cz, mocnodociskaj�c brzegi skaleczenia. Odj�a r�ce - tkanka zros�a si�,pozostawiaj�c zgrubienie i szkar�atn� pr�g�.M�czyzna milcza�, bacznie si� jej przypatruj�c. Wreszcie zdj��ostro�nie rami�, rozprostowa� je, potar� szram�, pokr�ci� g�ow�. Naci�gn��skrwawiony strz�p koszuli i kubrak, wsta�, podj�� z ziemi pas z mieczem,kies� i manierk�, spinany klamr� w kszta�cie smoczego �ba.- Tak, to si� nazywa mie� szcz�cie - powiedzia�, nie spuszczaj�c zVisenny oka. - Trafi�em na uzdrowicielk� w samym �rodku puszczy, w wid�achIny i Jarugi, gdzie zwykle �atwiej o wilko�aka, albo, co gorsza, pijanegodrwala. Jak b�dzie z zap�at� za leczenie? Chwilowo cierpi� na brakgot�wki. Wystarczy bukiet z �ubinu?Visenna zignorowa�a pytanie. Podesz�a bli�ej do s�upa, zadar�a g�ow�- deska przybita by�a na wysoko�ci wzroku m�czyzny.- "Ty, kt�ry nadejdziesz od zachodu - przeczyta�a na g�os. - W lewop�jdziesz, wr�cisz. W prawo p�jdziesz, wr�cisz. Wprost p�jdziesz, niewr�cisz". Bzdury.- Dok�adnie to samo pomy�la�em - zgodzi� si� m�czyzna, otrzepuj�ckolana z igliwia. - Znam te okolice. Prosto, to jest na wsch�d, idzie si�ku prze��czy Klamat, na kupiecki trakt. Niby dlaczego nie mo�na stamt�dwr�ci�? Takie �adne dziewcz�ta spragnione zam��p�j�cia? Tania gorza�ka?Wakuj�ce stanowisko burmistrza?- Nie trzymasz sie tematu, Korin.M�czyzna otworzy� usta zdumiony.- Skad wiesz, �e nazywam si� Korin?- Sam mi to m�wi�e� przed chwil�. Opowiadaj dalej.- Tak? - M�czyzna spojrza� na ni� podejrzliwie. - Doprawdy? No,mo�e... Na czym sko�czy�em? Aha. Czytam wi�c, i dziwi� si�, co za baranwymy�li� ten napis. Naraz, s�ysz�, kto� be�koce i mruczy za moimi plecami.Ogl�dam si�, babule�ka, siwiute�ka, zgarbiona, z kijaszkiem, a jak�e.Pytam grzecznie, co jej jest. Ona mamroce: "G�odnam, cny rycerzyku, od�witania na z�b nie by�o co wzi��". Zgaduj�, ma babule�ka jeszcze minimumjeden z�b. Wzruszy�em si� jak nie wiem co, bior� wi�c z sakwy chleba k�seki po�ow� w�dzonego leszcza, kt�rego dosta�em od rybak�w nad Jarug� i daj�starowince. Ta siada, mamle, chrz�ka, wypluwa o�ci. Ja nadal ogl�dam tendziwny drogowskaz. Naraz babcia odzywa si�: "Dobry�, rycerzyku,poratowa�e� mnie, nagroda ci� nie minie". Chcia�em jej powiedzie�, gdziemo�e sobie wsadzi� swoj� nagrod�, a babka m�wi: "Zbli� si�, mam ci co�rzec do ucha, wa�n� tajemnic� odkry�, jak wielu dobrych ludzi odnieszcz�cia wybawi�, s�aw� zyska� i bogactwo".Visenna westchn�a, siad�a obok rannego. Podoba� jej si�, wysoki,jasnow�osy, z poci�g�� twarz� i wydatnym podbr�dkiem. Nie �mierdzia�, jakzwykle m�czy�ni, kt�rych spotyka�a. Odp�dzi�a natr�tn� my�l, �e za d�ugow��czy si� samotnie po lasach i go�ci�cach. M�czyzna ci�gn��:- Ha, pomy�la�em sobie, klasyczna okazja si� trafia. Je�li babka, niema sklerozy, a ma wszystkie klepki, to mo�e i b�dzie z tego zysk dlabiednego wojaka. Schylam si�, nadstawiam ucha, jak kto g�upi. No i gdybynie refleks, dosta�bym prosto w grdyk�. Odskoczy�em, krew sika mi zramienia jak z fontanny pa�acowej, a babka sunie z no�em, wyj�c, parskaj�ci pluj�c. Ci�gle jeszcze nie uwa�a�em, �e to powa�na sprawa. Poszed�em wzwarcie, by pozbawi� j� przewagi, i czuj�, �e to �adna staruszka. Piersitwarde jak krzemienie...Korin zerkn�� w strone Visenny, by sprawdzi�, czy si� nie czerwieni.Visenna s�ucha�a z grzecznym wyrazem zaciekawienia na twarzy.- O czym to ja... Aha. My�la�em, zwal� j� z n�g i rozbroj�, ale gdzietam. Silna jak ry�. Czuj�, za moment wysmyknie mi si� jej r�ka z no�em. Coby�o robi�? Odepchn��em j�, cap za miecz... Nadzia�a si� sama.Visenna siedzia�a milcz�c, z r�k� u czo�a, niby w zadumie poprawi�aw�ow� opask�.- Visenna? M�wi�, jak by�o. Wiem, �e to kobieta i g�upio mi, ale nichskonam, je�li to by�a normalna kobieta. Natychmiast po tym, jak upad�a,odmieni�a si�. Odm�odnia�a.- Iluzja - rzek�a Visenna w zamy�leniu.- �e co?- Nic - Visenna wsta�a, podesz�a do zw�ok le��cych w paprociach.- Tylko popatrz. - Korin stan�� obok. - Baba jak pos�g w pa�acowejfontannie. A by�a zgarbiona i pomarszczona jak zad stuletniej krowy. Niechmnie.- Korin - przerwa�a Visenna - nerwy masz mocne?- H�? A co maj� do tego moje nerwy? Owszem, je�li ci� to interesuje,nie narzekam.Visenna zdj�a opask� z czo�a. Klejnot w diademie rozjarzy� si�mlecznym blaskiem. Stan�a nad zw�okami, wyci�gn�a r�ce, zamkn�a oczy.Korin przygl�da� si� z p�otwartymi ustami. Visenna pochyli�a g�ow�,szepta�a co�, czego nie rozumia�.- Grealghane! - krzykn�a nagle.Paprocie zaszele�ci�y gwa�townie. Korin odskoczy� dobywaj�c miecza,zamieraj�c w obronnej pozycji. Zw�oki zatrzepota�y.- Grealghane! M�w!- Aaaaaaaaa! - rozleg� si� z paproci narastaj�cy ochryp�y wrzask.Trup wygi�� si� w kab��k, nieledwie lewitowa�, dotykaj�c ziemi plecami iczubkiem g�owy. Wrzask �cich�, zacz�� si� rwa�, przechodzi� w gard�owybe�kot, urywane j�ki i krzyki, stopniowo nabieraj�ce kadencji, aleabsolutnie niezrozumia�e. Korin poczu� na plecach zimn� stru�k� potu,dra�ni�c� jak pe�zn�ca g�sienica. Zaciskaj�c pi�ci, by powstrzyma�mrowienie w przedramionach, ca�� si�� woli walczy� z przemo�nympragnieniem ucieczki w g��b lasu.- Oggg... nnnn...nngammm - wybe�kota� trup, dr�c ziemi� paznokciami,bulgoc�c krwawymi ba�kami, p�kaj�cymi na wargach. - Nam... eeeggg...- M�w!Z wyci�gni�tych d�oni Visenny s�czy� si� m�tnawy strumie� �wiat�a, wkt�rym wirowa� i k��bi� si� kurz. Z paproci frun�y w g�re suche listki i�d�b�a. Trup zach�ysn�� si�, zamlaska� i nagle przem�wi�, zupe�niewyra�nie.- ...rozstajach sze�� mil od Klucza w po�udnie najdalej. Poo...Posy�a�. Kr�gu. Ch�opaka. Spra...... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl