Drogi musza byc w ruchu, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Robert HeinleinDrogi musz� by� w ruchuKto sprawia, �e drogi s� w ruchu?M�wca na trybunie znieruchomia� i czeka� na odpowied� s�uchaczy. Przysz�a w postaci nieskoordynowanych okrzyk�w wybuchaj�cych na tle wymownego szmeru niezadowolenia p�yn�cego po sali. � My! My! A kt� by?� Kto robi brudn� robot� �tam w dole�?� Aby szanowna publiczno�� mog�a porusza� si� wygodnie?Tym razem odpowiedzi� by� zbiorowy ryk: � My!M�wca spieszy� si�, by wyzyska� nastr�j, s�owa p�yn�y mu z ust gwa�townym potokiem. Pochyli� si� w stron� t�umu, oczyma wbija� si� w poszczeg�lnych s�uchaczy i ciska� w nich s�owami.� Komu przemys� zawdzi�cza istnienie? Drogom! Jak dostarczaj� �ywno��, kt�r� jedz�? Drogami! Jak si� dostaj� do pracy? Drogami! Jak wracaj� do domu, do �on? Drogami! � Przerwa� dla wi�kszego efektu i zni�y� glos. � Co by�oby ze spo�ecze�stwem, gdyby nie wy, ch�opcy, gdyby nie ci�g�y ruch dr�g? Diabli by je wzi�li i wszyscy o tym wiedza. Ale kto nasz� prac� docenia? Czy mamy za ni� uznanie? Do licha! Czeg� my chcemy? Czy wysun�li�my jakie� dzikie ��dania? �Prawa opuszczenia pracy, kiedy tego zechcemy�. Ale� byle p�tak z innego resortu ma to prawo! �R�wnej p�acy z in�ynierami�. A dlaczego by nie? Kto tutaj jest prawdziwym in�ynierem? Czy trzeba by� kadetem w �miesznej czapeczce, �eby umie� wyczy�ci� �o�ysko, czy zatrzyma� rotor? Kto tu jest wa�niejszy: panowie w salach kontroli czy wy, ch�opcy, tu w dole? O co jeszcze nam chodzi? O �prawo wyboru w�asnych in�ynier�w�. Do licha, czemu nie? Kto lepiej potrafi wybra� in�ynier�w: pracownicy techniczni czy jaka� g�upia komisja egzaminacyjna, kt�ra nigdy nie by�a na dole i nie potrafi odr�ni� �o�ysk rotorowych od zwoju zwyczajnego drutu?Z talentem urodzonego m�wcy zni�y� g�os jeszcze bardziej i m�wi� teraz dobitnie, urywaj�c zdania: � Powiadam wam, ch�opcy, czas ju� przesta� si� patyczkowa� z Zarz�dem Transportu i pomy�le� o bezpo�rednim dzia�aniu. Niech sobie wrzeszcz� o demokracji! My wiemy, �e to zawracanie g�owy. Ale my mamy si��, a to jest najwa�niejsze!W ko�cowych rz�dach sali podni�s� si� jaki� cz�owiek. Gdy m�wca przerwa�, zapyta�: � Bracie przewodnicz�cy, czy mog� wtr�ci� dwa s�owa?� G�os ma brat Harvey.� Chcia�em zada� jedno pytanie: o co ten ca�y krzyk? Mamy najwy�sz� stawk� ze wszystkich mechanik�w, pe�ne ubezpieczenia, pe�n� emerytur�, no i bezpiecze�stwo pracy, tyle �e ka�dy z nas mo�e og�uchn��. � Zsun�� z uszu he�m przeciwha�asowy. Na sobie mia� kombinezon, widocznie przyszed� tu prosto z pracy. � To prawda, �e nas obowi�zuje trzymiesi�czne wypowiedzenie. Ale, ch�opcy, wiedzieli�my o tym zg�aszaj�c si� do pracy. A drogi musz� przecie� by� w ruchu bez przerwy� Nie mog� stawa�, kiedy jakiemu� leniuchowi znudzi si� robota� Ale przychodzi Mydlarz � przewodnicz�cy zadzwoni� i m�wca si� poprawi� � przepraszam, brat Mydlarz� I m�wi nam, �e jeste�my pot�ni i �e powinni�my przej�� do akcji bez po�redniej. Bzdury! Naturalnie mo�emy zatrzyma� drogi i narobi� bigosu na ca�y kraj� ale to samo potrafi byle �obuz z puszk� nitrogliceryny. Do tego nie trzeba by� technikiem� I sk�d ta my�l, �e my jeste�my p�pkiem �wiata? Nasza praca jest bardzo wa�na, to prawda. Ale co robiliby�my na przyk�ad bez farmer�w� albo hutnik�w� czy dziesi�tka innych jeszcze zawod�w?Przerwa� mu chudy cz�owiek o stercz�cych g�rnych z�bach: � W kwestii formalnej, bracie przewodnicz�cy, chc� o co� zapyta� brata Harveya � po czym zwracaj�c si� do tego ostatniego ci�gn�� z chytrym b�yskiem w oku: � Czy brat Harvey przemawia w imieniu zwi�zku, czy tylko we w�asnym? A mo�e nie wierzy w og�le w zwi�zek? A mo�e � urwa� i od st�p do g��w przyjrza� si� wyprostowanej postaci Harveya � mo�e jest przypadkiem agentem, co?Harvey popatrzy� na pytaj�cego takim wzrokiem, jakby st�pn�� na ropuch�.� Sikes � powiedzia� � gdyby� nie by� takim mikrusem, wbi�bym ci twoje z�by w jadaczk�. Pomaga�em zak�ada� ten zwi�zek. Strajkowa�em w roku sze��dziesi�tym. A gdzie ty wtedy by�e�? Z ��tymi?Przewodnicz�cy zacz�� gwa�townie dzwoni�.� Dosy� tego! � powiedzia�. � Nikt, kto zna cho� troch� histori� naszego zwi�zku, nie w�tpi w lojalno�� brata Harveya. Wracamy do porz�dku dziennego. � Odchrz�kn�� i m�wi� dalej. � Zazwyczaj nie wpuszczamy obcych na trybun�; w dodatku niekt�rzy z was wyrazili si� bardzo ujemnie o cz�ci in�ynier�w, kt�rzy nami kieruj� w pracy. Ale jest jeden in�ynier, kt�rego ch�tnie s�uchamy, ilekro� zdo�a oderwa� si� od swoich ci�kich obowi�zk�w. Mo�e zreszt� dlatego, �e tak d�ugi czas mia� za paznokciami ten sam brud co i my. Kr�tko m�wi�c, oddaje g�os in�ynierowi Van Kleeck�� Bratu Van Kleeck! � zawo�a� kto� na sali.� Zgoda! A wi�c brat Van Kleeck, zast�pca naczelnego in�yniera.� Dzi�kuj�, bracie przewodnicz�cy. � Go�� szybko wszed� na trybun� i u�miechn�� si� serdecznie do t�umu. Ca�y a� si� rozp�ywa� na widok ich uznania. � Dzi�kuj�, bracia. My�l�, �e nasz przewodnicz�cy ma racje. Zawsze czu�em si� lepiej tu, w sali zwi�zkowej sektora Sacramento � czy w ka�dej innej sali zwi�zkowej � ni� w klubie in�ynier�w. Te smarkate in�ynierskie kadety wy�a�� mi ju� bokiem. Mo�e gdybym by� sko�czy� jaki� elegancki instytut techniczny, mia�bym dobrze widziany spos�b my�lenia. Ale ja wyszed�em z samych do��w� A teraz, je�li chodzi o wasze ��dania, kt�re Zarz�d Transportu odrzuci� bez �adnych wyja�nie� Czy mog� m�wi� swobodnie?� A naturalnie! Nam mo�na zaufa�!� Mo�e nie powinienem m�wi� o tych sprawach, ale to trudno! Bardzo was dobrze rozumiem. Drogi s� wielkim osi�gni�ciem naszych czas�w, a dzi�ki wam przecie� s� one w ruchu. Logicznie my�l�c, wasze zdanie zawsze powinno by� wys�uchane, a wasze �yczenia spe�nione. Wi�c mo�na si� by�o spodziewa�, �e nawet politycy b�d� mieli do�� oleju w g�owie, aby to zrozumie�. Czasami, gdy nie �pi� w nocy, zastanawiam si�, dlaczego my, technicy, nie przejmujemy tego wszystkiego i�� �ona dzwoni, panie in�ynierze.� Dobrze. � Wygasi� biurowy telekomunikator i chwyci� s�uchawk� telefonu na biurku. � Tak, moja droga, wiem, �e obieca�em, ale� Masz zupe�n� racj�, kochanie, ale Waszyngton domaga si� stanowczo, �eby Blekinsopowi pokaza� wszystko, co tylko zechce zobaczy�. A nie wiedzia�em, �e przyje�d�a dzisiaj� Nie, nie mog� go nikomu podrzuci� �adnemu z podw�adnych, to by�oby niegrzecznie. M�wi�em ci, �e jest australijskim ministrem transportu� Tak, kochanie, wiem, �e grzeczno�� zaczyna si� w domu, ale drogi musz� by� w ruchu. Tak� ju� mam prac�. Wiedzia�a�, wychodz�c za mnie� A to w�a�nie nale�y do mojej pracy� Tak, to dobrze. Na �niadanie b�d� na pewno w domu. Wiesz co? Przygotuj �niadanie w koszyczku i urz�dzimy sobie piknik. Spotkamy si� w Bakersfield� W zwyk�ym miejscu� Dobranoc, kochanie. Uca�uj ma�� ode mnie.Od�o�y� s�uchawk�, a �adna, cho� bardzo niezadowolona twarz �ony znik�a z ekranu. Do gabinetu wesz�a m�oda dziewczyna. Gdy otwiera�a drzwi, przelotnie ukaza�y si� s�owa wypisane na ich zewn�trznej stronie: �Centrala Drogowa Diego�Reno, Biuro G��wnego In�yniera�. Spojrza� na ni� zm�czonym wzrokiem.� Ach, to ty, Dolores. Pami�taj, nie wychod� za in�yniera, wyjd� za artyst�. Maj� wi�cej czasu dla domu.� Dobrze, szefie. Pan Blekinsop czeka, szefie.� Ju�? Nie spodziewa�em si� go tak pr�dko. Statek z Antypod�w musia� wcze�nie przylecie�.� Tak, szefie.� Dolores, czy ciebie co� kiedy wzrusza? � Tak, szefie.� Hm, to brzmi niewiarygodnie, ale ty nigdy si� nie mylisz. Popro� Blekinsopa.� Dobrze, szefie.Larry Gaines wsta� na powitanie go�cia. �Nie wygl�da imponuj�co� � pomy�la� podaj�c mu r�k� i wymieniaj�c wst�pne uprzejmo�ci. Melonik ministra i pi�knie zwini�ty parasol m�wi�y same za siebie� Oksfordzki akcent cz�ciowo tylko skrywa� tward�, szorstk�, nosow� wymow� Australijczyka.� Mi�o mi pana tu widzie�, panie ministrze. Chcia�bym, aby pan by� zadowolony ze swego pobytu.� Co do tego nie ma w�tpliwo�ci � odpar� z u�miechem t�u�cioszek. � Pierwszy raz jestem w waszym wspania�ym kraju, a czuj� si� ju� jak w domu. Pan rozumie, eukaliptusy i te brunatne pag�rki�� Ale pan przyje�d�a w sprawach s�u�bowych?� A, tak! Moim g��wnym celem jest zbadanie waszych central drogowych i poinformowanie rz�du, czy wasze zadziwiaj�ce metody dadz� si� zastosowa� w naszych warunkach spo�ecznych. My�l�, �e uprzedzono pana, po co tu przyje�d�am.� Tak, w sensie og�lnym. Ale nie wiem dok�adnie, co pan chce w szczeg�lno�ci zobaczy�. Przypuszczam, �e wie pan z grubsza o naszych centralach drogowych, jak powsta�y, jak dzia�aj� i tak dalej.� Czyta�em o tym sporo. Ale, prosz� pana, nie jestem technikiem ani in�ynierem. M�j zakres pracy to sprawy spo�eczne i polityczne. Chcia�bym zobaczy�, jak ta nadzwyczajna przemiana techniczna wp�yn�a na wasz� ludno��. Wi�c mo�e powie mi pan par� s��w o drogach, jak gdybym by� zupe�nym ignorantem. A ja b�d� zadawa� pytania.� My�l�, �e to praktyczny plan. Nawiasem m�wi�c, z ilu os�b sk�ada si� pa�ska delegacja?� Tylko ze mnie. M�j sekretarz pojecha� do Waszyngtonu.� Rozumiem. � Gaines spojrza� na zegarek. � Jest prawie pora obiadu. Mo�e wi�c pojedziemy na obiad do sektora Stockton. Jest tam dobra restauracja chi�ska, do kt�rej czasem zagl�dam. Mo�emy tam by� za godzin� i przez ten czas przyjrzy si� pan funkcjonowaniu dr�g.� �wietnie.Gaines nacisn�� guzik na biurku i na du�ym ekranie, wbudowanym w przeciwleg�� �cian�, ukaza�a si� ja kas posta�. By� to nieco kanciasty, ros�y, m�ody cz�owiek siedz�cy przy p�okr�g�ym stole kontrolnym. Obok widnia�a skomplikowana tablica rozdzielcza. Z k�cika ust stercza� mu papieros.M�ody cz�owiek spojrza� z ekranu, u�miechn�� si� i zamacha� r�k�: � Dobry wiecz�r, szefie. Czym mog� s�u�y�?� Jak si� masz, Dave. Wi�c ty dzisiaj dy�urujesz? Wybieram si� do sektora Stockton na obiad. A gdzie Van Kleeck?� Poszed� na jakie� zebranie. Nie m�wi� dok�d.� Nic do zameldowania?� Nie, szefie. Drogi w ruchu i publiczno�� ju� ruszy�a do domu na obiad.� Dobra. Baczy� na ruch!� Tak jest, szefie.Gaines wygasi� po��czenie i zwr�ci� si� do Blekinsopa.� Van Kleeck jest moim g��... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl