Drugi brzeg, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jerzy JesionowskiDrugi brzegTomCa�o�� w tomachPolski Zwi�zek NiewidomychZak�ad Wydawnictw i Nagra�Warszawa 1989T�oczono w nak�adzie 20 egz.pismem punktowym dla niewidomychw Drukarni PZN.Warszawa ul. Konwiktorska 9Pap. kart. 140 g kl. III_B�1Ca�o�� nak�adu 100 egz.Przedruk z wydawnictwa MON,Warszawa 1983Pisa� A. GalbarskiKorekty dokonali:U. MaksimowiczJ. Andrzejewska.nvWst�pPowie�� ta zaczyna si� wostatnich dniach lipca 1944roku, gdy front przetacza si�przez wschodnie ziemie Polski,wyzwalaj�c je spod okupacji.Ko�czy - w sierpniu 1945 roku.Jest to zatem powie�� o finalewojny i pierwszym roku wolno�ci.Okres ten nie znalaz� dot�d wliteraturze tak bogategoodzwierciedlenia, jak okupacja.A by� to czas wielkich zmianzar�wno w �yciu ca�egospo�ecze�stwa, jak ipojedynczych ludzi. Trwa�ajeszcze wojna ze wszystkimi jejci�arami, nar�d polskiuczestniczy� w niej - lecz ju�inaczej ni� pod okupacj�.Nieomal od nowa - bo ca�aprzedwojenna struktura zosta�azdruzgotana - powsta�oniepodleg�e pa�stwo. O jegoustrojowy kszta�t toczy�y si�spory, a nawet walka. Dawne si�yschodzi�y z areny politycznej;wkracza�y nowe, nie maj�cedo�wiadczenia w sprawowaniu w�adzy.By� zapa� i rado�� z wyzwolenia- a jednocze�nie pi�trzy�y si�trudno�ci, gdy� kraj znajdowa�si� w ruinie i brakowa�o niemalwszystkiego. Zmieni�y si�granice pa�stwa, zaczyna�awielka w�dr�wka ludzi. Tenpierwszy rok mia� tyle samo dni,co wszystkie p�niejsze. Leczje�li mierzy� go niekalendarzem, tylko zmianami -trudno wprost zrozumie�, jak si�to wszystko mog�o dokona� w takkr�tkim czasie.Od wrze�nia 1944 rokuprzebywa�em na terenaachwyzwolonych. �y�em w tej rzecezdarze�. By�em w ostatnichmiesi�cach wojny �o�nierzemdobijaj�cej Trzeci� Rzesz�armii. Czu�bym si� nie wporz�dku wobec siebie i megopokolenia, gdybym - b�d�cpisarzem - nie podj�� pr�byutrwalenia tamtego roku pi�rem.St�d ta powie��."Drugi brzeg" jestsamodzieln� ca�o�ci� fabularn�.Historycznie stanowi jednakkontynuacj� mej powie�ci "Przeddrugim brzegiem", traktuj�cej olatach 1939-1944.AutorIKanonad� na wschodzie s�ycha�by�o z ka�dym dniem g�o�niej.Nawet Niemcy nie taili ju�faktu, �e Rosjanie sforsowaliBug w wielu miejscach i posuwaj�si� naprz�d szerokim frontem.Zreszt� i bez tego sytuacja by�ajasna - wystarczy�o podej�� doszosy i zobaczy�, co si� na niejdzieje. Ju� nie tylko skot�owanetabory przewala�y si� na zach�d.Coraz g�ciej przeplata�y jezbrojne oddzia�y w niesk�adnychszykach, niczym nieprzypominaj�ce tych, co przedtrzema laty par�y w przeciwn�stron�.Stacjonuj�ca we wsi odwodowakompania wehrmachtu trwa�a namiejscu w oczekiwaniu na rozkaz,kt�ry m�g� j� pchn�� b�d� doprzodu, przeciwko Rosjanom, b�d�ku Wi�le, na kolejn� lini�obrony. Podenerwowani Niemcynagabywali gospodarzy o bimber,lecz nikt ju� nie chcia�wyzbywa� si� go za pieni�dze,kt�re lada dzie� mog�y straci�warto��. Chowano zreszt� alkoholna wielkie pija�stwo powyzwoleniu. Niekt�rzy obiecywalisobie nie trze�wie� przez trzydni, co w normalnym czasiezdarza�o si� tylko nanajbogatszych weselach.Tymczasem zelektryzowa�a wie�wiadomo��, �e wycofuj�cy si�Niemcy rekwiruj� konie. Sztuknaprawd� zdatnych dla armiidawno ju� w gospodarstwach nieby�o, wymiot�y je kolejnepobory, lecz w odwrocie mog�asi� przyda� ka�da nadaj�ca si�do zaprz�gu chabeta. Powoli, bynie rzuca�o si� to Niemcom woczy, zacz�y wi�c znika� zzagr�d konie, chocia� w �niwnymczasie trudno si� by�o bez nichobywa�. Utykano je w lesie, podopiek� dy�uruj�cych na zmian�w�a�cicieli.Zamelinowany we wsi odprzesz�o trzech tygodni WiktorZapa�a dochodzi� powoli dozdrowia. Przywieziono go tu nafurmance noc� po d�ugimtransporcie spod PuszczySolskiej, w kt�rej pobli�u niem�g� zosta�, bo nie by�by tambezpieczny. Nale�a�o si�przecie� liczy� z tym, �e pozniszczeniu partyzant�w wpuszczy Niemcy przetrz�sn�okoliczne wsie, by wy�owi�rozbitk�w, kt�rym uda�o si� uj��z okr��enia. Wiktor gor�czkowa�ju� wtedy tak silnie, �e samratowa� si� nie m�g�. Pami�ta�,�e kapral Mi� doprowadzi� go dojakiej� zagrody i poleci�gospodarzowi zawiadomi�najbli�szy garnizon akowski ochorym oficerze. Dwie czy trzyp�niejsze doby rozmaza�y si� w�wiadomo�ci Wiktora. Tu, wWygodzie, sprowadzony z Turzycakowski lekarz rozpozna�rozwini�te zapalenie p�uc.Pierwsze jego sygna�y pojawi�ysi� jeszcze w puszcza�skichbagnach, ju� tam do�wiadczy�Wiktor nocnych dreszczy. Poprzeprawie przez rzek� mokreubranie dope�ni�o miary. No istan psychiczny, lek lubtrucizna w ka�dej chorobie.Odk�d wr�ci�a Wiktorowiprzytomno��, rozmy�la�nieustannie o tym, co si� sta�o,mimo �e lekarz kategorycznietego zabroni�. Za� co nocnawiedzali go we �nie polegli -ci, co zostali nad Sopotem.Przed samym wyzwoleniem straci�oto prawie ca�y oddzia�, tylkoczterech si� uratowa�o. Czymusia�o do tego doj��? Odpowied�by�a druzgocz�ca: nie musia�o.Jego osobista odpowiedzialno��za tragedi� sprowadza�a si�tylko do tego, �e s�ucha�rozkaz�w majora Kaliny.Formalnie go to rozgrzesza�o.Czy jednak nie m�g� wcze�niejpoprosi� o zgod� na od��czeniesi� oddzia�u, jak to uczyni�potem, zbyt ju� p�no niestety?Mo�e jeszcze o dob� wcze�niej,kiedy pier�cie� okr��enia nieby� tak g�sto zaci�ni�ty, da�obysi� trafi� na szczelin� wkordonie albo przynajmniej naogie� nie a� tak morderczy.Dotychczas doktor Wydrzy�skidogl�da� go na miejscu,przyje�d�aj�c rowerem. Dopieroostatnim razem zgodzi� si�, byna nast�pne badanie Wiktorprzyszed� do Turzyc, ale bezforsowania si�, powoli. To mia�aby� pierwsza wyprawa Wiktorapoza wie�. Postanowi� podj�� j�o dwa dni wcze�niej, ni�uzgodnili, �eby zd��y� przedszybko nadci�gaj�cym frontem.- Mo�e postara� si� panu orower? - spyta� w poprzedzaj�cywiecz�r gospodarz meliny, Zubek.- P�jd� spacerkiem -odpowiedzia� Wiktor.- To jednak cztery kilometry.- Podo�am. W chodzie jestemzaprawiony, a od roweruodwyk�em. M�g�by mnie zmordowa�bardziej ni� marsz.- Te� racja - zgodzi� si�Zubek.Noc� wida� by�o na wschodzie ip�nocy �uny, za� artyleriadudni�a jeszcze bli�ej. Ponadr�wny jej bulgot wybija�y si� odczasu do czasu silne eksplozje.Pewnie Niemcy wysadzali co� wpowietrze. Wiktor spa� �le,dopiero nad ranem zapad� wg��bszy sen. Kiedy wsta� iwyjrza� oknem, przez wie�przeci�ga�a kolumna za�adowanychwysoko furmanek, powo�onychprzez czarnych. Tak - od kolorumundur�w - nazywano naZamojszczy�nie niemieckichosadnik�w, zwiezionych tu wpoprzednim roku na gospodarstwapo wysiedlonych Polakach.Uciekali ju� od pierwszych dniradzieckiej ofensywy. Ci obecninale�eli chyba do ostatnich,najbardziej ufnych w niemieckior�. Wnet si� jednak wyja�ni�o,�e nie dlatego zwlekali.- To z G�oskowa - powiedzia�do Wiktora przechodz�cy podoknem Zubek. - Maj� twardegonaczelnika, jeszcze do wczorajnie pozwala� im si� pakowa�.- Szybko si� w takim razieuwin�li z tym pakowaniem. Wozyczubate, a� konie st�kaj�.- Tak, ograbili gospodarstwa.Nasi wr�c� do pustych kom�r.- Nasi... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl