Drugie stadium, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Roman JarowDrugie stadiumBudowlani odjechali, sko�czyli swoje prace drogowcy i mieszka�cy nowegodziewi�ciopi�trowego domu zostali sam na sam ze swoimi k�opotami. Oczywi�cie, �ewyb�r �yrandola czy wbijanie gwo�dzika, na kt�rym zawisn�� ma portret dziadunia,to sprawy jak najbardziej osobiste, zaj�cia niezmiernie mi�e. By�o jednak co�, zczym mo�na si� by�o upora� tylko wsp�lnymi si�ami. Najdalszy dom na najdalszejulicy miasta, wielki, bia�y, przywodz�cy na my�l transatlantyk, musia� stawi�czo�o wszystkim suchym wiatrom i burzom piaskowym nadci�gaj�cym z obrzyd�ejpostaci, tak rozleg�ej, �e nawet z najwy�szych pi�ter nie mo�na by�o dojrze� jejko�ca. Niekt�rzy laicy s�dzili nawet, �e to pustkowie ko�czy si� tam dopiero,gdzie si� ko�czy ca�a w og�le geografia, czyli na wybrze�u Oceanu Lodowatego. Wdodatku ca�e otoczenie domu upstrzone by�o pozostawionymi przez budowlanychzwa�ami. Nawet najlepsi archeologowie �wiata nie znale�liby, kopi�c tu, niczegopoza rozbitymi ceg�ami, zardzewia�ym drutem, a w najlepszym razie podeszw�.Ka�da z tych rzeczy mog�aby ich wprawi� w zachwyt, nie wcze�niej jednak ni� zajakie� pi�� tysi�cy lat. Tymczasem jednak dobry smak mieszka�c�w domunieustannie by� obra�any. Jedynie las, kt�ry zast�pi�by drog� wiatrom, ciesz�coko swym pierwotnym pi�knem, kt�re niepodw�adne jest wp�ywom abstrakcjonizmu,m�g�by zapewni� nowym lokatorom sto lub wi�cej procent r�wnowagi duchowej. Ideazasadzenia lasu unosi�a si� w powietrzu, dyskutowano ten problem na ka�dej zsze�ciu klatek schodowych i na chodniku przed domem, w zimie, wiosn� i napocz�tku lata. By�o nawet w tej sprawie zebranie, ale nikt go nie protoko�owa�,nie podj�to te� �adnej uchwa�y, w ka�dym razie nikt jej nie pami�ta�. Tymczasemnadesz�o lato. A w�wczas niem�oda ju� nauczycielka historii, Lidia Pietrowna,kobieta towarzyska i zapobiegliwa, przypomnia�a sobie, �e na trzecim pi�trzemieszka naukowiec Chromosomow. Jest pono� nawet profesorem i pracuje w jakim�ogrodzie botanicznym. Skoro ju� za p�no, by posadzi� topole, klony, akacje czyjakiekolwiek inne drzewa, to mo�e poradzi�by, co jeszcze da�oby si� zasadzi�.Niezw�ocznie wdrapa�a si� ze swojego parteru na trzecie pi�tro. Rozmowa nietrwa�a d�ugo, nast�pnego dnia na wszystkich klatkach pojawi�y si� og�oszenia:"Jutro sadzimy las. Prosimy o stawienie si� z �opatami o dziesi�tej rano".Ludzie czytali i dziwili si� - kt� to widzia�, by w czerwcu sadzi� drzewa? Aleskoro tak jest napisane, to znaczy, �e ma to jaki� sens. Stawimy si� oczywi�cie.Samoch�d osobowy przejecha� kilka metr�w po trotuarze. "Przyjechali�my" -powiedzia� do kierowcy Chromosomow. Obaj wysiedli. Kierowca otworzy� baga�nik,wyj�� worek, podni�s� go. Na chodnik posypa�y si� cieniutkie, delikatne ga��zki."Dzi�kuj� - powiedzia� Chromosomow - jeste�cie wolni". Kierowca odjecha�,Chromosomow za� przykucn�� i zacz�� przebiera� badyle. Ze wzgl�du na tusz�bardzo by�o mu w tej pozycji niewygodnie, ale tylko chrz�ka�. Po obu stronach�ysej czaszki uczonego kr�ci�y si� resztki w�os�w, wygl�da�o to jak bokobrody,przeniesione nagle na skronie. Okulary spada�y mu z nosa, przytrzymywa� je jedn�r�k�, a drug� sortowa� ga��zki wed�ug wielko�ci.Zebrani patrzyli z niedowierzaniem na rozsypane na asfalcie badyle. Przygotowanibyli na to, �e nadjad� przynajmniej ze dwie ci�ar�wki wy�adowane drzewami,kt�rych rozpostarte korzenie wraz z ziemi� poowijane b�d� workami. Wielkie tedrzewa nale�a�oby ostro�nie pozdejmowa� z ci�ar�wek, potem kopa� pod nie do�y,jak to si� zawsze robi. A tu tymczasem... Nawet ma�e dzieci, kt�re ze swoimi�opatkami do piasku przysz�y pomaga� doros�ym, by�y naprawd� zdziwione.Chromosomow rozprostowa� si� i zwyk�� uczniowsk� linijk�, kt�r� wymierza�patyki, dono�nie poklepa� si� po d�oni. By� to sygna�, wszyscy si� ucieszyli.- Ro�lina ta - Chromosomow wskaza� posortowane kupki - pojawi�a si� przed paromalaty w d�unglach Ameryki Po�udniowej. Czy pami�tacie ten olbrzymi wybuch naS�o�cu?- By�o co� takiego - g�o�no przytakn�� stoj�cy obok profesora mniej wi�cejczterdziestopi�cioletni cz�owiek.Szarooki, o prostych w�osach, z doln� szcz�k� tak pot�n�, �e m�g�by ni� gnie��orzechy, jako jedyny spo�r�d obecnych nie mia� �opaty.- Potok cz�steczek o kolosalnej energii przenikn�� do atmosfery i nie wiadomo,czy to dzi�ki temu, czy te� kilka okaz�w jakich� ro�lin - teraz ju� nie spos�bustali�, jakie to pierwotnie by�y ro�liny - by�o szczeg�lnie dobrzeprzygotowanych do mutacji - nagle wyros�y drzewa o zgo�a zdumiewaj�cychw�a�ciwo�ciach. W specjalistycznych czasopismach ukaza�o si� na ten tematzaledwie kilka artyku��w, dlatego te� ma�o kto o tym s�ysza�. Stajecie pod takimdrzewem - jego wysoko�� zale�y od d�ugo�ci sadzonki, dlatego w�a�nie jesortowa�em - w bardzo z�ym nastroju. Macie za sob� m�cz�cy dzie�, jeste�ciepodenerwowani, przygn�bieni, rozdra�nieni. Mija kilka minut i w waszych my�lachzaczyna panowa� �ad, zaczynacie odczuwa� spok�j, b�ogo��. Wydajecie si� sobiecz�stk� przyrody i spo�eczno�ci ludzkiej, bez �adnego, ma si� rozumie�,uszczerbku dla waszych cech indywidualnych. Sk�d si� bierze szczeg�lnaw�a�ciwo�� tych drzew, jaki tu dzia�a mechanizm - nie wiadomo. Przyroda nietworzy niczego specjalnie na u�ytek cz�owieka, przyroda nie jest ani dobra, aniz�a, jest po prostu celowa. Jest w tym jaki� sens... Zreszt� to moja sprawa, niewasza. Nazwano te drzewa "drzewami rado�ci". Przys�ano nam kilka okaz�w, nadkt�rymi prowadzimy badania. A te nam pozosta�y. Rosn� szybko, o tej porze rokumo�na je jeszcze sadzi�, dobrze znosz� klimat umiarkowany - za miesi�c b�dzie tuszumia� zagajnik.- Hura! - zawo�a�a siwa nauczycielka, z okazji niedzielnego czynu spo�ecznegoprzyodziana w granatowy str�j narciarski. - Nie b�d� nam nawet potrzebne du�e�opaty. We�miemy �opatki dzieci. Albo nie. Niech dzieci same je zasadz�. Tob�dzie takie symboliczne, uroczyste...- Chwileczk�, chwileczk� - Chromosomow odda� dziecku �opatk�, kt�r� to mu ufniepoda�o, pog�aska� je po g�owie. - Drzewa rado�ci musz� mie� bardzo g��bokiedo�y. Im g��bszy d�, tym wy�sze, tym pot�niejsze wyro�nie drzewo. Im wi�kszyjest op�r pocz�tkowy, tym aktywniej zaczynaj� dzia�a� utajone si�y, kt�re drzewozachowa tak�e i potem, po ust�pieniu oporu. A zatem - zaczynajmy kopa�.I pod naciskiem jego stopy �opata zag��bi�a si� w ziemi�.Rozpocz�to prac� o dziesi�tej rano, a przed dwunast� ludzie, dla kt�rych kopaniedo��w by�o r�wnie codziennym zaj�ciem, jak rozniecanie ognia za pomoc�pocierania dw�ch kawa�k�w drewna, zupe�nie opadli z si�. Po plecach sp�ywa�y imstrumyczki potu, s�one krople zalewa�y oczy.- To nie b�dzie las, lecz trawa bagienna - mrucza� zmartwiony Chromosomow.Lidia Pietrowna ruszy�a od mieszkania do mieszkania w poszukiwaniu posi�k�w.Zako�czywszy obch�d ogarn�a spojrzeniem pustkowie i ko�o male�kiej, drewnianej,obitej blach� budki gara�u zobaczy�a samoch�d i stercz�ce spod niego czyje�nogi. To by�o wyzwanie - niezw�ocznie podesz�a do samochodu, schyli�a si� ipopatrzy�a na cz�owieka, kt�ry sprawy osobiste stawia� wy�ej ni� interes og�u.Pod samochodem le�a� m�czyzna, kt�ry tak solidnie przytakn�� relacjiChromosomowa o wybuchu na S�o�cu. Chyba spod osiemdziesi�tego sz�stego, zdajesi�, �e jaki� in�ynier, nazywa� si� bodaj Machorkin.- Pan tutaj? - zapyta�a �yczliwie. - Dlaczego nie z nami?M�czyzna nic jej na to nie odpowiedzia�, by�o tylko s�ycha�, jak stukaze�lizguj�cy si� z mutry klucz.- Jak�e to tak? Wszyscy s� ju� tacy zm�czeni.- Przeprowadzam wielki eksperyment naukowy - powstrzymuj�c z wysi�ku oddechpowiedzia� in�ynier Machorkin.- Ale przecie� dzi� niedziela...- W poznawaniu prawdy nie mo�e by� �adnych przerw.Milcza�a zbita z tropu. Teza o kolektywnej pracy, o obowi�zkach wobecspo�ecze�stwa zdawa�a si� nie znajdowa� w tym wypadku zastosowania, podnios�o��bowiem pobudek, kt�rymi kierowa� si� in�ynier Machorkin, bi�a na g�ow� motywykieruj�ce Lidi� Pietrowna. Ale przecie� szkoda jej by�o, aby tak silny fizyczniem�czyzna marnowa� si� bez po�ytku dla spo�ecznej sprawy. Powiedzia�a wi�c:- Chromosomow jednak kopie. A podobno jest profesorem...- Mo�e by� nawet cz�onkiem Akademii Nauk - g�os spod wozu brzmia� jak wyrok - tonic nie ma do rzeczy i niczego nie dowodzi. Chromosomow przeprowadza sw�jeksperyment i oto znalaz� stu dobrowolnych pomagier�w. Gdyby by�o inaczej, niedaliby mu tych sadzonek! Na pewno kupujemy je za dewizy. A ja mam wytkni�t�w�asn� �cie�k� badawcz� i niczyim laborantem nie b�d�. - Wygramoli� si� spodsamochodu, �ci�gn�� brezentowe spodnie i kurtk�, okaza�o si�, �e ma na sobieelegancki jasny garnitur. Lidia Pietrowna patrzy�a na niego w milczeniu, niewiedzia�a, co powiedzie�. Tak g��bokie my�li nie przychodzi�y i - dobrze o tymwiedzia�a - nigdy by nie mog�y przyj�� jej do g�owy. Ale c� robi�, w ko�achnaukowych lepiej si� zna rzeczywiste motywy post�powania cz�onk�w Akademii Nauki laborant�w. In�ynier Machorkin wsiad� do samochodu, wykr�ci� w�z, ruszy� iznikn��. To oczywista nie jest zwyczajny samoch�d. Gdzie� tam w jego g��biach,w�r�d ca�kowicie niepoj�tych pokr�tnych �elastw kryje si� eksperyment. Ludzie,kt�rzy maj� co� wsp�lnego z kast� pracownik�w nauki, staj� si� trudni dozrozumienia. Mo�e in�ynier Machorkin jest cz�owiekiem nie mniejszego formatu ni�sam profesor Chromosomow.Lidia Pietrowna podesz�a do le��cej na asfalcie kupki badyli, podnios�a ga��zk�,wzi�a �opat�, wr�ci�a do gara�u. Tu w�a�nie, o trzy metry od �ciany gara�u,zasadzi drzewko rado�ci. Skoro cz�owiekowi b�d� przychodzi�y do g�owy wy��czniedobre my�li, to odkrycia naukowe posypi� si� jak z r�kawa. Spod �opaty LidiiPietrowny polecia�y grudy.S�owa Chromosomowa rych�o potwierdzi�y si� w ca�ej pe�ni. Ustawione wpi�ciometrowym dole - lokatorom ... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl