Drzymalski przeciw rzeczpospolitej, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Artur BaniewiczDrzymalski przeciw Rzeczpospolitej2004Z daleka wygl�da�a jak troch� wi�kszy pakunek, pozostawiony na przystanku przezroztargnionego pasa�era. Zadaszenie wiaty i stoj�cy obok kiosk "Ruchu" nie dopuszcza�y�wiat�a latarni do tej cz�ci �awki, a na ty�ach autobusowej zatoczki nie by�o �adnycho�wietlonych obiekt�w.- Poczekaj no... - Ni�szy z m�czyzn wyhamowa� nie bez pewnego trudu, w ostatnimmomencie ratuj�c si� przed po�lizgiem wyci�gni�ciem w bok r�ki z neseserem. Chodnikpokrywa� paskudny, zlodowacia�y �nieg, kt�rego nikt niczym nie posypa�. - To noga, czy misi� zdaje?Jego towarzysz, otulony po uszy identycznym zielonym szynelem, przeszed� jeszcze trzykroki.- Co znowu? - j�kn��. - Koniecznie chcesz mnie zniszczy� w oczach starego? Jak namten poci�g ucieknie...- To cz�owiek? - Ni�szy stan�� bokiem do osi czteropasmowej ulicy i wiatru zarazem.Zmru�y� oczy, pr�buj�c przebi� barier� mroku. Nie bardzo wychodzi�o: lodowaty podmuchk�sa� przez w�sk� szczelin� mi�dzy powiekami, wdziera� si� a� w g��b czaszki. �zy zaciera�yszczeg�y, a osiadaj�cy na rz�sach �nieg czyni� spraw� zupe�nie beznadziejn�.- Zg�upia�e�?! W �rodku nocy?! Dzisiaj?! No chod�, ci�gle mamy szans�.Wy�szy obr�ci� si� na pi�cie, przerzuci� walizk� do drugiej r�ki i pochylaj�c g�ow� takg��boko, �e broda prawie dotyka�a szalika, ruszy� pod wiatr. Po sekundzie bardziej wyczu�,ni� us�ysza�, �e id� ju� we dw�ch. Po nast�pnych kilku krokach rozmyty cie� z ty�u obr�ci�si� nagle, zmieni� obrys, zacz�� male�. No nie... Znowu?!Zza parawanu trzymanej na sztorc czapki ni�szy przygl�da� si� rozmytej bryleprzystanku.- To naprawd� wygl�da jak noga - powiedzia� niepewnie, stawiaj�c neseser naoblodzonym chodniku, ale nie puszczaj�c jeszcze uchwytu. - Tylko... jedna?- O to ma�e ci chodzi? To ma by� cz�owiek? Kwiczo�, ty �lepoto, kto ci� przez komisj�poborow� przepu�ci�? Pigmej na jednej nodze to mo�e, ale nie porz�dny Polak. Zreszt�porz�dni Polacy siedz� teraz w domach i... No nie. Kretyn, jak Boga kocham...Pokr�ci� g�ow�, a potem, nie pr�buj�c ju� apelowa� do odmro�onego najwyra�niejrozs�dku, wzi�� przyk�ad z Kwiczo�a i grz�zn�c po kolana, przebrn�� przez wa� usuni�tego zjezdni �niegu. Dopiero na �rodku ulicy przypomnia� sobie o konieczno�ci sprawdzenia, czypod os�on� zamieci nie nadje�d�a jaki� samoch�d. Gdyby nadjecha�, nikt ju� raczej niezd��y�by niczego naprawi�, ale tu� przed �mierci� obaj byliby par� najbardziej zdziwionychw ca�ych Katowicach ludzi. Od trzech godzin brn�li przez zupe�nie opustosza�e ulice, niespotykaj�c ani jednego cywilnego pojazdu. A wojskowe i milicyjne, o ile w og�le si�porusza�y, czyni�y to w ��wim, patrolowym tempie.Lodowa, mroczna pustynia. Nawet ogo�ocone z towar�w wystawy sklepowe zdawa�y si�ledwie jarzy� w ciemno�ciach.Trudno by�o uwierzy�, �e gdzie� w tej arktycznej pustce cz�owiek natknie si� na co�takiego. Na �pi�ce dziecko.Lew� nog� podwin�a pod siebie; tylko prawa zwisa�a z �awki. Bezw�adnie - to pierwsze,co odnotowa� Kwiczo�, kiedy sparali�owany potwierdzeniem si� w�asnych domys��w zastyg�na kilka sekund przy kraw�niku.By�a za ma�a, by si�ga� stop� chodnika, i najwyra�niej za ma�a, by zdawa� sobie spraw�,�e siadaj�c pod wiat� w t� mro�n�, grudniow� noc 1981 roku pope�nia najwi�kszy z�yciowych b��d�w. Ostatni i decyduj�cy.Rzuci� neseser i w kilku susach dopad� �awki. Ko�c�wk� zamierza� pokona� �lizgiem, aleten akurat kawa�ek chodnika s�u�by miejskie raczy�y posypa� piaskiem i cisn�o nim o �awk�.- Kurrrwa ma�...- No tak, po�am jeszcze nogi, tego nam brakuje... Kolano ca�e?Ni�szy nie odpowiedzia�. Kl�ka� w�a�nie na drugim, mniej poszkodowanym, zdzieraj�cz�bami sk�rzane r�kawice i wpychaj�c d�onie pod jej kaptur. Dziewczynka mia�a na sobiehaftowany ko�uszek, ale r�kawy, d� i naci�gni�ty na g�ow� kaptur obszyto jakim� znaczniedelikatniejszym futerkiem.- Chyba ciep�e - rzuci� niepewnie. - Cholera, r�ce mi skostnia�y; nie bardzo...Urwa�, z lekkim niedowierzaniem odnotowuj�c blask wilgotnych, rozszerzaj�cych si�plamek w g��bi kaptura.- Nie wolno si� wyra�a� - wymrucza�a wilgotnooka. - Miko�aj do ciebie nie psyjdzie.Z ty�u dobieg�o st�umione "uff". Nie on jeden poczu� ulg�.- Co ty tu robisz, �abo? - Cofn�� r�ce z okr�g�ych policzk�w, z�apa� ma�� za jedyn�dost�pn� w tej chwili stop�. Bos� pod filcowym bamboszem i oddzielon� od ko�ca nogawkid�ug� przestrzeni� ju� zupe�nie go�ej, wystawionej na mr�z �ydki. Dziewczynka mia�a nasobie r�owe, bardzo porz�dne, jedwabne chyba spodnie, w swojej kategorii dor�wnuj�cepeweksowskiemu ko�uszkowi, ale niewiele jej to dawa�o, jako �e by�y to spodnie od pi�amy.- Musi gdzie� tu mieszka�. - Wy�szy z m�czyzn rozgl�da� si� przez chwil�, by nakoniec bezradnie, ale i z lekk� z�o�ci� wzruszy� ramionami. - Wszyscy �pi�. Zero �wiate� woknach.- Au! - Ma�a szarpn�a nog�, pozostawiaj�c w d�oniach Kwiczo�a ozdobiony pomponemkape�. Odr�twia�a za bardzo, wi�c nie uda�o jej si� schowa� nogi pod siebie. Potem ju� niepr�bowa�a. Troch� bardziej za�zawiona, z wygi�tymi w podk�wk� ustami, kuli�a si� jakosaczone zwierz�tko, pozwalaj�c rozmasowywa� bos� stop�.- Kape� przeszed� lodem - mrucza� Kwiczo�, tr�c coraz mocniej bia�� sk�r�. - Wlaz�asmarkula w jak�� wod� albo co... Nie podoba mi si� to. Jak siedzia�a tu za d�ugo... Wpad�a� wka�u��, �aba?- Nie jestem �adna �aba! Au!- Gdzie ty tu widzisz ka�u�e, Kwiczo�? Tobie naprawd� nie wolno dawa� w�dki. Wi�cejz tob� na �adne wesele nie jad�. - Wysoki postawi� walizk� i niezdarnie, borykaj�c si� zesztywnymi palcami i mankietem wojskowego p�aszcza, ods�oni� zegarek. - No, cudownie.Wiesz, kt�ra godzina?Kwiczo� zignorowa� go. U�miechn�� si� do ma�ej, a potem uni�s� jej stop� i niemalprzytykaj�c do ust, zacz�� chucha� na drobne palce.- Jak ci� kto� teraz zobaczy - rzuci� ponuro jego kolega - to �ywi z tego nie wyjdziemy.Nie do��, �e mundurowe komuchy, to jeszcze pedofile. Hanysy na kawa�ki nas rozszarpi�.- Olewam hanys�w. - Kwiczo� uni�s� nog� wy�ej, zacz�� na przemian chucha� z do�u irozciera� zimne jak l�d paluszki. - Pogo� mistrzem Pooolski! - zaintonowa�.- Powiem, ze mnie pan scypa� - poci�gn�a nosem ma�a.- Dobra. Tylko najpierw musimy ci� dostarczy� do mamy. Mieszkasz gdzie� blisko? -Ma�a zasznurowa�a usta. - Jak si� nazywasz, �pi�ca kr�lewno?- Nie jestem �adna kr�lewna - burkn�a.- Wyjmij skarpety z mojej walizki - rzuci� Kwiczo�, nie patrz�c za siebie. - Chyba niezd��y�a odmrozi� n�g, ale w tych bamboszach nie mo�na jej trzyma�. A ty poka� drug�nog�... - zerkn�� na przypr�szony biel� ko�uszek - ...�nie�ko.- Nie jestem... - Zmieni�a taktyk�. - Zostaw mnie. Mus� jecha� do taty. Do "Wujka".- To do taty czy do wujka?- Do kopalni! M�j tata fedruje na "Wujku". Nie wiecie, co to "Wujek"?- Teraz ju� wiemy. Masz lakier na paznokciu, �abo. - Pstrykn�� w du�y palec jej stopy. -Nie�adnie mamie podbiera�. A jak ju�, to maluj wszystkie. Dama z jednym czerwonympaznokciem wygl�da nieelegancko.Chyba nie wszystko zrozumia�a, wi�c przemilcza�a uwag�. Masowa� i ogrzewa�oddechem cieplejsz� ze st�p, zastanawiaj�c si�, ile lat mo�e mie� jej w�a�cicielka. Je�liszko�a, to g�ra pierwsza klasa. Ale raczej ko�c�wka przedszkola.- Trzymaj. - Zrolowane grube skarpety od polowego munduru wyl�dowa�y obok nich na�awce. Dopiero teraz zauwa�y� przyci�ni�t� do biodra ma�ej foliow� torb� reklam�wk�.- Za�o�ysz moje skarpety i p�jdziemy do domu, dobrze? - Spod kaptura przygl�da�y musi� szeroko otwarte oczy, kt�rych barwy nie umia� okre�li�. - Dobrze? Mog� ci� wzi�� nar�ce, chcesz?- Ja cekam na autobus - wymrucza�a niech�tnie.- Autobusy nie je�d�� - powiedzia� �agodnie. - Jest �rodek nocy, nie m�wi�c... no, tofaktycznie mo�emy sobie darowa�. - Milcza� przez chwil�, rozcieraj�c dziwnie mi�kk� sk�r�na pi�cie. - To jak si� nazywasz?- Dziewczynka z Zapa�kami - mrukn�� wy�szy. - Daj spok�j, p� nocy tu zmarnujemy.Jak ci tak mocno wpad�a w oko, to pociesz si� my�l�, �e ju� raczej nie zd��ymy. B�dzieszmia� mas� czasu na ugadywanie sobie perspektywicznej laski.- To prawda? - Kwiczo� wpatrywa� si� w nad�sane oblicze. - Jeste� t� s�awn�Dziewczynk� z Zapa�kami?Ku jego zdziwieniu zastanowi�a si� chwil�, po czym niewyra�nie pokiwa�a g�ow�.- Ale ja nie spsedaj�... I si� nie bawi� - dorzuci�a szybko. - Nie wolno si� bawi�, bo jestpo�ar i dzieci id� do nieba i wsyscy p�ac�. I nawet tatusiowie tez.- No... tak. Faktycznie. - Uni�s� brwi, przygl�daj�c jej si� z brakiem zrozumienia. Potemgo ol�ni�o. - Masz zapa�ki? Tutaj?- Mam w torbie.- I co jeszcze masz w torbie? - zapyta� od niechcenia. - Lalk�?- Butelki.- Wysz�a� cichaczem, �eby poszuka� butelek? Pracu� z ciebie.- Nie... bo Piotrek m�wi, ze tat� co�g psejedzie. A w co�g si� zuca butelk� i on si� wtedypali, i juz nie mo�e jecha�. Ale tata nie zabra� na kopalni� zapa�ek ani butelek, tylko termos,bo on nie pali papieros�w, tylko mama. No i nie b�dzie mia� cym zuca�. A mama p�ace. Bojest wojna. Ten pan w telewizoze powiedzia�, ze jest wojna. No i ja zanios� tacie zapa�ki ibutelki od pepsi, bo one s� dobre i pasuj� do r�ki. Piotrek m�wi, ze najlepiej to si� pep...pepsjowymi zuca. I tacie co�g nic nie zrobi na tym strajku - zako�czy�a i u�miechn�a si� poraz pierwszy, nie�mia�o, ale i z dum�, do dw�ch m�skich znieruchomia�ych twarzy.Rozdzia� 1- Ciemno si� robi. Jeszcze w co� przypieprzysz i szef mi jaja urwie.Hanka Weso�owska, t�gawa siedemnastolatka wbita w polarowy skafander i markowe,przerobione przez krawca spodnie narciarskie, obejrza�a si� przez rami� i pos�a�a mu krzywyu�mieszek. By� dwa razy starszy i je�li nie wa�y� dwa razy wi�cej od swej podopiecznej, tojedynie dlatego, �e z powodu martwego jesiennego sezonu nie uda�o jej si� zrzuci� tylukilogram�w, ile zaplanowa�a. Bogu dzi�ki, zima by�a tym razem jak... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl