Doktor Zywago, eBooks txt

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Borys PasternakDoktor �ywagoTomCa�o�� w tomachZak�ad Nagra� i WydawnictwZwi�zku NiewidomychWarszawa 1995Prze�o�y�aEwa Rojewska_olejarczukT�oczono pismem punktowym dlaniewidomych w Drukarni Zak�aduNagra� i Wydawnictw Zn,Warszawa, ul. Konwiktorska 9.Przedruk z Wydawnictwa"Pa�stwowy InstytutWydawniczy",Warszawa 1990Pisa�a K. KrukKorekty dokona�yM. Schoeneich_Szyma�skai I. StankiewiczWybitny pisarz rosyjski BorysPasternak (1890_#1960), poeta,prozaik i t�umacz, debiutowa� wr. 1914 zbiorem "Blizniec wtuczach". Od owej chwiliopublikowa� wiele tom�wpoetyckich, daj�c si� pozna�jako tw�rca o bardziejindywidualnym, nowatorskimobliczu, operuj�cy �mia�ymiskojarzeniami poj�ciowymi,zaskakuj�c� cz�stokro�metaforyk� i budow� wiersza. Odsymbolist�w przej�� wiar� wmagi� s�owa, od futuryst�wdynamik� i �amanie sk�adni, leczpomimo owych wp�yw�w stworzy�poezj� ca�kowicie nowej,niepowtarzalnej jako�ci.(wydania polskie: "Poezje",Piw 1962 oraz "Droginapowietrzne i inne utwory",Czytelnik 1973). By� tak�ePasternak autorem szkic�wautobiograficznych orazt�umacze� m.in. Szekspira,Goethego, S�owackiego. Jednak�edzie�em jego �ycia pozostajepowie�� "Doktor �ywago", kt�rauzyska�a szeroki rozg�os�wiatowy i wiele wyda� zagranic�; w Zsrr wszak�e wostatnim dopiero czasiedoczeka�a si� publikacji. Autorpo jej uko�czeniu (w r. 1954)sta� si� ofiar� zorganizowanejnagonki i obiektem niewybrednejkrytyki, zarzucaj�cej musubiektywizm, brak zaanga�owaniaspo�ecznego, zdrad�komunistycznych idea��w. Wwyniku tej kampanii popieranejprzez w�adze zmuszony by�odm�wi� przyj�cia literackiejnagrody Nobla, kt�r� przyznanomu w 1958 r. "Doktor �ywago" towielki epicki, a zarazemprzenikni�ty najczystsz� poezj�fresk ukazuj�cy rewolucj� wzwierciadle indywidualnychludzkich los�w. Realistycznyopis ��czy si� tu z impresyjn�wizj� rewolucji jako �ywio�u,kt�ry Pasternaka jednocze�niefascynowa� i przera�a�. Ksi��kajest protestem przeciwkozadawaniu gwa�tu naturzeludzkiej, niszczeniuwszystkiego, co w cz�owiekuindywidualne, wolne, tw�rcze,cho�by w imi� wielkiej idei. Zdrugiej strony stanowi r�wnie�pr�b� odpowiedzi na pytanie, jakwygl�da� powinna moralnaodpowiedzialno�� jednostki zahistori�. Rozwa�ania autora ijego refleksje wykraczaj�jednak�e daleko poza konkretnet�o i uwarunkowania historyczne- nosz� cech� autentycznegouniwersalizmu. To w�a�niestanowi o nieprzemijaj�cejwarto�ci dzie�a.Ksi�ga pierwszaCz�� pierwszaPo�pieszny o pi�tej1Szli i szli, �piewaj�c"Wieczne odpoczywanie", a kiedymilkli, zdawa�o si�, �e nadal�piewaj� odruchowo nogi, konie,porywy wiatru.Przechodnie przepuszczalikondukt, liczyli wie�ce, �egnalisi�. Ciekawscy przy��czali si�do orszaku, pytali: "Kto umar�?"Odpowiadano im: "�ywago". - "Achtak, rozumiem". - "Ale nie on,ona." - "To wszystko jedno.Niech spoczywa w pokoju. Bogatypogrzeb."Przemyka�y bezpowrotnieostatnie nieliczne minuty."...pa�ska jest ziemia inape�nienie jej, okr�g ziemi iwszyscy, kt�rzy mieszkaj� nanim." (Ps. 23, 1. Wszystkiecytaty z Pisma �wi�tego wprzek�adzie J. Wujka.)Duchowny, robi�c znak krzy�a,rzuci� gar�� ziemi na Mari�Niko�ajewn�. Za�piewano "Zduszami sprawiedliwych". Zacz��si� straszny po�piech. Trumn�zamkni�to, zabito gwo�dziami,zacz�to opuszcza� do grobu.Zadudni� deszcz bry�, kt�rymipo�piesznie, czterema �opatami,zasypywano mogi��. Wkr�tcewyr�s� na niej pag�rek ziemi, nakt�rym stan�� dziesi�cioletnich�opczyk.Tylko w stanie ot�pienia izoboj�tnienia, jaki ogarnia�a�obnik�w pod koniecuroczystego pogrzebu, mog�o si�komu� wydawa�, �e ch�opiec chcewyg�osi� mow� nad grobem matki.Podni�s� g�ow� i niewidz�cymspojrzeniem obrzuci� jesiennepustkowie i kopu�y klasztoru.Jego perkatonos� buzi� wykrzywi�grymas. Szyja si� wygi�a. Gdybytakim ruchem podni�s� �ebwilczek, by�oby jasne, �e zarazzawyje. Ch�opiec zas�oni� twarzr�kami i za�ka�. Nadci�gaj�cachmura j�a ch�osta� go por�kach i twarzy mokrymi biczamizimnej ulewy. Do grobu zbli�y�si� m�czyzna w czerni, zzak�adkami na w�skich, obcis�ychr�kawach. By� to brat zmar�ej iwuj p�acz�cego ch�opca, by�yduchowny, na w�asn� pro�b�zwolniony ze �wi�ce�, Miko�ajNiko�ajewicz Wiedeniapin.Podszed� do ch�opca iwyprowadzi� go z cmentarza.2Nocowali w klasztorze, wpokoiku, kt�ry zaproponowanowujowi po starej znajomo�ci.By�a wigilia Pokrowy. Nazajutrzmieli wyjecha� z wujem daleko napo�udnie, do jednego zgubernialnych miast Powo��a,gdzie ojciec Miko�aj pracowa� wredakcji miejscowej post�powejgazety. Bilety na poci�g by�ykupione, rzeczy spakowane ista�y w celi. Z le��cego wpobli�u dworca wiatr przynosi�p�aczliwe pogwizdywaniamanewruj�cych parowoz�w.Pod wiecz�r znacznie si�och�odzi�o. Dwa umieszczone napoziomie ziemi okna wychodzi�yna kawa�ek niepozornego ogrodu,obsadzonego krzewami ��tejakacji, na zamarzni�te ka�u�edrogi i na ten kranieccmentarza, na kt�rym tego dniapochowano Mari� Niko�ajewn�.Ogr�d by� pusty, je�li nieliczy� kilku mieni�cych si� jakmora grz�d posinia�ej z zimnakapusty. Kiedy nadlatywa� wiatr,nagie krzewy akacji szamota�ysi� jak szalone i k�ad�y si� nadrodze.W nocy zbudzi�o Jur� stukaniedo okna. Ciemna cela by�aniesamowicie o�wietlona bia�ymdrgaj�cym blaskiem. Jura w samejkoszuli podbieg� do okna iprzywar� twarz� do zimnej szyby.Za oknem nie by�o ani drogi,ani cmentarza, ani ogrodu. Nadworze szala�a zamie�, wpowietrzu dymi� �nieg. Mo�naby�o pomy�le�, �e burzaspostrzeg�a Jur� i wiedz�c, jak�budzi groz�, lubuje si�wywieranym na ch�opcu wra�eniem.�wista�a, wy�a i na wszelkiesposoby stara�a si� przyci�gn��jego uwag�. Z nieba zw�j zazwojem sp�ywa�y nie ko�cz�ce si�bele bia�ej materii, spowijaj�cziemi� pogrzebowymi ca�unami. Naca�ym �wiecie nic nie mog�o si�jej przeciwstawi�.Pierwsz� my�l� Jury, kiedyzszed� z parapetu, by�opragnienie ubrania si� iwybiegni�cia na dw�r, �eby co�zrobi�. To obawia� si�, �e �niegzasypie klasztorn� kapust� inikt jej nie odkopie, to zn�w,�e w polu zasypie mam�, a onanie b�dzie mia�a si� si� temuoprze� i odejdzie w ziemi�, wg��b, jeszcze dalej od niego.Znowu wszystko sko�czy�o si�p�aczem. Zbudzi� si� wujek,m�wi� mu o Chrystusie ipociesza�, a potem ziewa�,podchodzi� do okna i sta�zamy�lony. Zacz�li si� ubiera�.�wita�o.3Dop�ki �y�a matka, Jura niewiedzia�, �e ojciec dawno ichporzuci�, �e rozje�d�a porozmaitych miastach Syberii izagranicy, hula i nurza si� wrozpu�cie, i �e dawno przeputa�i rozrzuci� na wiatr ichmilionowy maj�tek. Zawszem�wiono Jurze, �e ojciec jest wPeters�burgu czy te� na jakim�jarmarku, najcz�ciej w Irbicie.Potem za� okaza�o si�, �ezawsze chorowita matka masuchoty. Zacz�a je�dzi� nakuracj� na po�udnie Francji i dop�nocnych W�och, dok�d Jura dwarazy jej towarzyszy�. W takimzam�cie i po�r�d ci�g�ychzagadek min�o dzieci�stwo Jury,cz�sto pod opiek� wci�� si�zmieniaj�cych obcych ludzi.Przywyk� do tych zmian i w tejsytuacji wiecznego chaosu niedziwi�a go nieobecno�� ojca.Pami�ta� z najwcze�niejszegodzieci�stwa, �e w�wczasnazwiskiem, kt�re nosi�,nazywano ca�e mn�stwonajr�niejszych rzeczy. By�amanufaktura �ywagi, bank �ywagi,kamienice �ywagi, spos�bwi�zania krawata i przepinaniago szpilk� ~a la �ywago, nawetjaki� okr�g�y placek, rodzajrumowej baby, nosi� nazw��ywago; by� taki czas, kiedymog�e� krzykn�� moskiewskiemudoro�karzowi: "do �ywagi!",zupe�nie tak jak "gdzie diabe�m�wi dobranoc", i wo�nica unosi�ci� w saniach za si�dm� g�r� irzek�. Ze wszystkich stronotacza� ci� cichy park. Naobwis�ych ga��ziach �wierk�w,osypuj�c z nich szron, siada�ywrony. Wok� rozlega�o si� ichkrakanie, dono�ne jak trzask�ami�cego si� s�ka. Z nowychbudynk�w za przesiek� wybiega�yna drog� rasowe psy. Zapala�ysi� tam �wiat�a. Zapada�wiecz�r.Nagle wszystko to rozsypa�osi� w gruzy. �ywagowie zubo�eli.4Latem tysi�c dziewi��settrzeciego roku tarantasemzaprz�onym w par� koni Jura iwuj jechali przez pola doDuplanki, maj�tku fabrykantajedwabiu i wielkiego mecenasasztuki Ko�ogriwowa, do pedagogai popularyzatora po�ytecznychga��zi wiedzy, Iwana IwanowiczaWoskobojnikowa.By�o Matki Boskiej Kaza�skiej,�rodek �niw. Z powodu poryobiadowej, a mo�e z uwagi na�wi�to, w polu nie by�o �ywejduszy. S�o�ce pali�o nie do��te�any jak nie dogolonearesztanckie karki. Nad polamikr��y�o ptactwo. Pszenica,pochylaj�c k�osy, pr�y�a si� nabaczno�� w bezwietrznympowietrzu albo, ustawiona wmendle, stercza�a z dala oddrogi, kiedy si� na ni� d�ugopatrzy�o, przybiera�a wygl�dporuszaj�cych si� sylwetek, jakgdyby skrajem widnokr�guchodzili geometrzy i co�zapisywali.- A te - pyta� Miko�ajNiko�ajewicz Paw�a, robotnika idozorc� z wydawnictwa, kt�rysiedzia� na ko�le bokiem,zgarbiony i z nog� na nog�,chc�c podkre�li�, �e nie jestzawodowym wo�nic� i powozi tylkoprzypadkiem - a te s� czyje,dziedzica czy ch�opskie?- Te dziedzica - odpowiada�Pawe� i zapala� papierosa - aznowu� te - po d�ugiej pauzie, wczasie kt�rej zaci�ga� si�g��boko, wskazywa� ko�cem bata wdrug� stron� - te ichnie. No co,... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl