Domagalik Małgorzata, E Książki także, ► RÓŻNE
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
MAŁGORZATA DOMAGALIK
JANUSZ L
.
WIŚNIEWSKI
188 DNI I NOCY
Świat nie tylko jest dziwniejszy,
niż przypuszczamy,
świat jest dziwniejszy
niż każde nasze możliwe przypuszczenie
...
J.B.S. Haldane (1892 - 1964)
brytyjski biolog ewolucyjny
Paryż, sobota nocą
Czy chodzi Pani na spacery w innych miastach i z innym mężczyznę?
Lubi Pani, gdy on szuka jej dłoni, aby zamknąć delikatnie w swojej, czy po
prostu podaje mu ją, aby nie ryzykować rozczarowania, że on mógłby wcale
jej nie szukać? A może dla feministek spacerujących z mężczyznami inicjacja
spotkania dłoni to także element walki płci? Jeśli tak, to o co? O
pierwszeństwo w przyzwoleniu na dotyk, czy o pierwszeństwo w
oczekiwaniu na jego pragnienie? A może feministki na spacerach ze swoimi
mężczyznami nie potrzebują dotyku? Potrzebuje Pani dotyku w trakcie
spaceru?
Myślałem o tym podczas lotu z Frankfurtu nad Menem do Paryża,
czytając artykuł sztandarowej niemieckiej feministki Alice Schwarzer, która
w tygodniku „Die Zeit” z października 2003 napisała, że „mężczyźni, którzy
mają władzę, są erotyczni, podczas gdy kobiety posiadające władzę, są
niekobiece (niem. unweiblich)”. Pani posiada władzę. Kreuje Pani poprzez
swoje książki oraz wykorzystując media, w których jest Pani nieustannie
obecna, określone wzorce. Możliwość kreowania wzorców i wpływania na
postawy ludzi to dla mnie kwintesencja władzy. Ma Pani dla mnie w tym
sensie władzę i jest Pani przy tym ogromnie erotyczna. I kobieca. W Pani
przypadku więc Schwarzer się myli. Jest Pani dla mnie także zaprzeczeniem
tego, co Schwarzer formułuje jako główną tezę swojego artykułu: „Kobiety
muszą się zdecydować, czy chcą mieć władzę, czy być pożądanymi i
kochanymi”. Potem na trzech kolumnach drobnym drukiem dowodzi, że ma
absolutna rację. Robi to w taki sposób, jak gdyby dowodziła prawdziwości
przykazań w feministycznym Dekalogu. Pomijając fakt, że przykazań nie
trzeba dowodzić i że Schwarzer często w swoim rozumowaniu wpada w
pułapki sofizmatów, to za fenomen zmuszonych do aseksualizmu „kobiet u
władzy” odpowiedzialnymi czyni mężczyzn. Zgodzi się Pani ze mną, że to
nie jest prawda?
Myślałem o tym w samolocie, czytając „Die Zeit”. W pewnym
momencie stewardesa oderwała mnie od artykułu, pytając czego się napiję.
Podała mi małą butelkę chardonnay, uśmiechnęła się do mnie i przesunęła
swój wózek w kierunku ogona samolotu. Miała urodę Słowianki.
Odwróciłem za nią głowę. Stała tyłem do mnie nachylona nad wózkiem z
butelkami w granatowym przepisowym kostiumie Lufthansy, oferując napoje
kolejnym pasażerom. W pewnym momencie musiała się wychylić, aby
sięgnąć po butelkę na końcu wózka. Jej spódniczka odkryła srebrzysty pas
koronek pończoch opinających uda oraz kawałek opalonego ciała nad pasem.
Pomyślałem wtedy, że Alice Schwarzer pojmuje władzę w zbytnim
oderwaniu od rzeczywistości. Także tej na pokładach samolotów Lufthansy.
Przepraszam za tę długą dygresję. Wcale nie chciałem pierwszej nocy
prowokować i rozmawiać z Panią o innych kobietach. Ani o Pani przyjaciółce
Alice Schwarzer, ani o Dworkin, ani tym bardziej o stewardesach.
Szczególnie w taką noc jak dzisiejsza...
Poszłaby Pani ze mną na spacer w Paryżu? Około północy? Na
cmentarz?
W nocy pierwszego listopada cmentarze nie napawają lękiem. Jeśli
była Pani kiedyś na cmentarzu w taką noc, to wie Pani, że jest to niemalże
mistyczne przeżycie. Czasami wydaje mi się, że tym, czym dla żywych jest
Wigilia, dla umarłych jest dzień Wszystkich Świętych.
Poszlibyśmy na szczególny cmentarz. Usytuowany nieomal w centrum
Paryża, rozciągnięty na ponad 43 hektarach, zamknięty za ponad
trzymetrowym murem.
Cmentarz Le Pre Lachaise. Dla niektórych Pre Lachaise to jedyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]