Droga do Tary, E-BOOK, B(557), Binchy Maeve(4)

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Maeve Binchy
Droga do Tary
(Tara Road)
Przełożyła Teresa Sośnicka
1
Rozdział 1
Matka Rii zawsze była ogromną wielbicielką gwiazd fil-
mowych. I niezwykle zasmucił ją fakt, że Clark Gable zmarł w
dniu narodzin Rii – tym bardziej, że dwa lata wcześniej, w dniu
narodzin Hilary, odszedł Tyrone Power. To jednak można by-
łoby jeszcze przeboleć. Ria natomiast przyszła na świat w
momencie, gdy opuszczał go król kina. Dlatego nigdy nie mo-
gła oglądać filmu „Przeminęło z wiatrem” bez poczucia winy.
Opowiedziała o tym Kenowi Murrayowi – pierwszemu
chłopakowi, z którym się całowała. Miało to miejsce w kinie.
– Straszliwa z ciebie nudziara – stwierdził Ken, usiłując
rozpiąć jej bluzkę.
– Wcale nie! – wykrzyknęła, gwałtownie protestując prze-
ciwko tej opinii. – Clark Gable jest właśnie na ekranie, a ja
mówię ci o ciekawym zbiegu okoliczności. Co w tym nudne-
go?
Ken Murray poczuł się zażenowany, gdyż ściągnęli na sie-
bie ogólne zainteresowanie. Jedni widzowie uciszali ich, inni
się śmiali. Chłopak odsunął się od Rii i skulił w fotelu, jak
gdyby nie chciał, ażeby ktoś go z nią zobaczył.
Ria była na siebie wściekła. Wkrótce skończy szesnaście
lat; jej koleżanki szkolne lubiły się całować; w każdym razie
tak utrzymywały. Ona zaś w chwili, kiedy właśnie miała oka-
zję sama tego doświadczyć, wszystko popsuła. Wyciągnęła
rękę do Kena.
– Sądziłem, że masz ochotę oglądać film – mruknął.
– A ja sądziłam, że chcesz mnie objąć – odpowiedziała z
nadzieją w głosie.
Wyjął torebkę z cukierkami toffi i zjadł jednego. Nawet nie
poczęstował Rii. Romantyczny nastrój prysnął.
2
Ria uważała, że z Hilary można się czasami dogadać. Dzi-
siejszy wieczór jednak nie zaliczał się do takich momentów.
– Czy rozmowa podczas pocałunku to coś złego? – zagad-
nęła siostrę.
– Jezus Maria! – jęknęła Hilary, szykując się do wyjścia.
– Tylko pytam – powiedziała Ria. – Powinnaś o tym wie-
dzieć, masz przecież bogate doświadczenie z facetami.
Hilary nerwowo rozejrzała się wokół siebie, pełna obawy,
czy przypadkiem nikt nie słyszał uwagi siostry.
– Zamknij się! – syknęła. – Jeśli mama cię usłyszy, to obu
nam zabroni wychodzić z domu.
Matka ostrzegała je wielokrotnie, że nie zamierza tolero-
wać w rodzinie niestosownego zachowania. Wdowa z dwiema
córkami miała wystarczająco wiele trosk, aby jeszcze martwić
się o to, że jej dziewczyny z powodu złego prowadzenia się nie
wyjdą za mąż. Oświadczyła, że umrze szczęśliwa, jeśli Ria i
Hilary zwiążą się z mężczyznami godnymi szacunku i będą
mieszkały we własnych domach – najlepiej w ładnych willach
z ogrodami w luksusowej dzielnicy Dublina. Nora Johnson
wiązała wielkie nadzieje z przyszłością córek. Liczyła na to, że
zdołają przesunąć się o kilka szczebli wyżej na drabinie spo-
łecznej. I że zamieszkają w miejscu ładniejszym niż to rozległe
osiedle, gdzie znajdował się ich obecny dom. A afiszowanie się
z każdym poznanym chłopakiem na pewno nie było właści-
wym sposobem na zrobienie dobrej partii.
– Przepraszam, Hilary. – Ria miała skruszoną minę. –
Mama nie mogła nic usłyszeć. Przecież wiesz, że jest pochło-
nięta oglądaniem telewizji.
Wieczorami ich matka oddawała się głównie temu zajęciu.
Była bardzo zmęczona po powrocie z pralni chemicznej, gdzie
pracowała, stojąc za ladą, by przyjmować i wydawać ubrania.
Po całym dniu na nogach miło było usiąść i przenieść się w
3
inny świat. Z pewnością nie doszła do niej z piętra żadna nie-
stosowna uwaga o doświadczeniach córek z mężczyznami.
Hilary wybaczyła siostrze; tym skwapliwiej, że dzisiejsze-
go wieczora potrzebowała jej pomocy. Mama kiedyś wyraziła
życzenie, żeby starsza córka zawsze po powrocie z randek zo-
stawiała torebkę u podnóża schodów na parterze. Dzięki temu,
kiedy Nora wstawała w nocy do łazienki, wiedziała, że dziew-
czyna jest w domu, i uspokojona mogła wrócić do łóżka. Cza-
sami to Ria musiała położyć torebkę w środku nocy w umó-
wionym miejscu, aby siostra mogła się wślizgnąć do domu o
dowolnej porze. Hilary, wychodząc na spotkanie, wkładała
wtedy do kieszeni tylko klucze i szminkę.
– Ciekawe, kto mnie będzie krył, kiedy przyjdzie czas na
moje randki? – zastanawiała się Ria.
– Nie będzie takiej potrzeby, jeśli zamiast się całować za-
czniesz nudzić facetów paplaniną – zauważyła Hilary. – A
skoro nie będziesz miała dokąd wychodzić, nie będzie ci zale-
żało na siedzeniu do późna poza domem.
– A właśnie, że będę miała – oświadczyła Ria, lecz pomi-
mo brzmiącej w jej głosie pewności nie czuła się przekonana.
Poczuła pieczenie pod powiekami.
Nie mogła narzekać na swój wygląd. Szkolne koleżanki
zazdrościły jej kręconych ciemnych włosów i niebieskich oczu.
Nie była gruba ani nie miała innych defektów. Pryszcze także
nie stanowiły problemu, z którym nie można by sobie poradzić.
A jednak nikt jej nigdzie nie zabierał i, w przeciwieństwie do
innych dziewcząt z klasy, nie potrafiła błyszczeć dowcipem.
Hilary spostrzegła jej przygnębioną minę.
– Jesteś ładna, drobna i masz naturalnie kręcone włosy. To
dobry zadatek na przyszłość. Mężczyźni lubią filigranowe ko-
bietki. Nie jest tak źle, zapewniam cię. A szesnaście lat to naj-
gorszy wiek dla dziewczyny, nawet jeśli twoje koleżanki mó-
4
wią coś innego. – Czasami Hilary naprawdę potrafiła być bar-
dzo miła. Szczególnie wtedy, kiedy zależało jej na podrzuceniu
torebki na schody.
Siostra miała rację. Niebawem sytuacja rzeczywiście ule-
gła poprawie. Ria po ukończeniu szkoły zrobiła kurs dla sekre-
tarek, podobnie jak starsza siostra – i wtedy okazało się, że
wokół niej nie brakuje mężczyzn. Co prawda, nie spotkała ni-
kogo szczególnie interesującego, ale i tak nie było jej spieszno
do małżeństwa. Przed ustabilizowaniem się i założeniem ro-
dziny pragnęła wiele podróżować po świecie.
– Nie przesadzaj z tymi podróżami – przestrzegała ją mat-
ka. Zdaniem Nory Johnson mężczyźni mogli utożsamiać owe
turystyczne ciągoty ze swobodnym życiem. Woleli bezpiecz-
niejsze związki ze spokojnymi kobietami, które nie miały włó-
częgowskich skłonności. Nora Johnson przekonywała córki o
potrzebie zgromadzenia zawczasu jak najwięcej wiadomości o
mężczyznach. Dzięki owej posiadanej wiedzy dziewczęta mo-
gły przystąpić do walki uzbrojone. Nie ukrywała, że sama w
niedostatecznym stopniu była do niej przygotowana. Jej zmarły
małżonek, pan Johnson, choć miał promienny uśmiech
I
nosił
kapelusz zawadiacko nasunięty na czoło, niezbyt dobrze radził
sobie z obowiązkiem utrzymywania rodziny. Nie był też zwo-
lennikiem ubezpieczeń ani polis na życie. Nora Johnson chcia-
ła oszczędzić podobnych zmartwień swoim córkom, kiedy
przyjdzie na nie pora.
– A kiedy przyjdzie ta pora, jak myślisz? – zapytała Ria
siostrę.
– Na co?
Hilary krzywiła się do własnego odbicia w lustrze. Pro-
blem z nakładaniem różu polegał na tym, aby go użyć w od-
powiedniej ilości. Nadmiernie rumiane policzki nadawały ko-
biecie wygląd suchotnicy, natomiast zbyt skąpy podkład ko-
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • monissiaaaa.htw.pl